1. Co to jest miłosierdzie?
Miłosierdzie
dotyczy relacji z drugim człowiekiem. Święty Augustyn określa
miłosierdzie jako bolejące współczucie z powodu nieszczęścia
drugiego człowieka. W pojęciu miłosierdzie zawiera się również
skłonność do niesienia pomocy człowiekowi, który posiada jakieś
dotkliwe braki. Możemy zatem najogólniej określić miłosierdzie
jako wynikającą z miłości postawę śpieszenia z pomocą drugiej osobie,
znajdującej się w jakiejkolwiek potrzebie. Mamy tu do czynienia z dwoma
ważnymi momentami: psychologicznym i moralnym. Pierwszy przejawia się w
odczuciu smutku na widok nędzy i braków innego człowieka, drugi
w chęci zaradzeniu tym brakom.
Pojęcie miłosierdzia ludzkiego zbliżone jest do takich pojęć jak miłość
bliźniego czy filantropia. Może ono działać na trzech
równorzędnych co do wartości płaszczyznach: słowa, czynu oraz
modlitwy.
Niezależnie od tego, czy człowiek myśli o miłosierdziu, jest mu ono
nieodzowne w życiu. Często sam go doświadcza - szczególnie w
sytuacji choroby, biedy, rozmaitych przeżyć osobistych; mniej lub
bardziej oczekuje go od innych. To, że nieustannie obraca się w jego
kręgu wynika z przygodności ludzkiego bytu, a co za tym idzie z
niewystarczalności jego istnienia. Miłosierdzie stanowi sam rdzeń
ludzkiego życia. Człowiek posiada nie tylko prawo do miłosierdzia, ale
jednocześnie nosi w sobie powinność świadczenia miłosierdzia innym. Od
wypełnienia tej powinności zależy spełnienie się człowieka w osobistym
powołaniu i objawieniu się miłosierdzia samego Boga w jego
codzienności.
2. Co jest przedmiotem miłosierdzia?
Przedmiotem
miłosierdzia jest niesienie pomocy innej osobie, przeżywającej
jakikolwiek brak, niezależnie od tego, czy będzie to potrzeba odnosząca
się do dóbr materialnych czy duchowych, intelektualnych czy
moralnych. Ważne jest jednak to, by one warunkowały doskonalenie
konieczności wsparcia potrzebującego i w konsekwencji osiągnięcie jej
ostatecznego celu. Ten związek przedmiotu miłosierdzia z celem
ostatecznym wynika zarówno z miłości, jak również z
samego pojęcia potrzeby, która może mieć za swój
przedmiot jedynie naturalne dobro człowieka, a ono jest zawsze
podporządkowane celowi ostatecznemu. Z miłości rodzi się każde dzieło
miłosierdzia, dlatego za swój przedmiot nie może mieć ona nic
innego jak tylko dobro.
Przedmiot miłosierdzia jest więc bardzo szeroki i obejmuje wszystkie
dzieła przyczyniające się w konkretny sposób do przybliżenia
potrzebującym owego zespołu dóbr, składających się na całość
określaną jako naturalne dobro człowieka. Aby bliżej określić przedmiot
miłosierdzia, trzeba wziąć pod uwagę dwa inne elementy, a mianowicie
faktyczne potrzeby osoby, ku której miłosierdzie jest
skierowane, oraz możliwości działającego człowieka. Żaden z tych
składników nie może być pominięty, jeżeli chcemy mówić o
prawdziwym miłosierdziu. Pomoc bowiem, która nie odpowiada
potrzebom, może prowadzić do zła, a to oznacza, że nie była ona dziełem
miłości. Co więcej, stawia pod znakiem zapytania czystość motywu i
rzeczywistą intencję wsparcia.
3. Jak rozumiano miłosierdzie w Starym Testamencie?
Język
hebrajski zna pięć terminów określających miłosierdzie. Są nimi:
hesed, rahanim, hanan, hamal i hus. Każdy z tych terminów
wskazuje na nieco inne zabarwienie znaczeniowe związane z miłosierdziem.
Najczęściej spotykanym starotestamentalnym terminem, określającym
przyjazne uczucie, wyrażające się w udzielaniu pomocy, jest słowo
'hesed'. Określa ono postawę dobroci, jaka cechuje odniesienia między
dwiema osobami. W relacjach interpersonalnych wyrażenie to oznacza
wzajemną życzliwość, do jakiej zobowiązani są krewni, bliscy i
przyjaciele, a w odniesieniu do Boga – miłość synowską. 'Hesed'
oznacza również łaskę i miłość, ale na zasadzie zobowiązania do
wierności, dlatego, jeśli 'hesed' odnosi się do Boga, to zawsze łączy
się z Przymierzem, jakie zawarł On ze swoim ludem. Dla ludzi to
Przymierze jest łaską i darem, dla Boga – zobowiązaniem prawnym.
Bóg w tym Przymierzu, odwrotnie jak w przypadku człowieka, jest
niezmienny, tak jak niezmienna i nieodwołalna jest Jego wierność.
Dlatego 'hesed' przeradza się w obdarowującą i przebaczającą miłość.
Innym określeniem wyrażającym miłosierdzie jest 'rahamim'. Słowo to
oznacza dosłownie 'wnętrzności, serce', jako siedzibę
najdelikatniejszych uczuć miłości i miłosierdzia. W tym terminie mieści
się jednocześnie gotowość przebaczenia grzechów, spełnienie
nadziei, obietnicy, wyzwolenia od wszelkich niebezpieczeństw. 'Rahamim'
zawiera w sobie pewien 'przymus serca' do kochania i gotowości do
przebaczenia win. Jest to miłosierdzie, które w języku łacińskim
zostanie oddane za pomocą słowa 'misericordia'.
Termin 'hanan' wyraża natomiast życzliwe, łaskawe, wielkoduszne
usposobienie Boga wobec człowieka i jest równoznaczny ze słowem
'miłosierdzie'.
Kolejnym określeniem zawierającym w sobie treść miłosierdzia jest
hebrajskie 'hamal', posiadające dwa aspekty. Oznacza 'oszczędzanie
wroga' – gest miłosierdzia w sensie negatywnym, ze względu
na zachowanie od zła, a także akt miłosierdzia –
'przebaczenie i darowanie mu winy', a więc działanie o charakterze
pozytywnym, na jego korzyść. Te dwa aspekty w poszczególnych
przypadkach łączą się ze sobą, choć w różnym stopniu.
Ostatnim terminem określającym miłosierdzie w Starym Testamencie
jest 'hus', słowo wyrażające litość i współczucie, przede
wszystkim w znaczeniu uczuciowym. W Piśmie Świętym występuje ono bardzo
rzadko.
Te określenia występujące w Starym Testamencie wykazują jasno, iż
miłosierdzie nie było zarezerwowane jedynie dla narodu wybranego, ale
miało charakter uniwersalny. Takie starotestamentalne ujęcie
miłosierdzia przekraczało ramy nacjonalizmu żydowskiego, otwierając się
jednocześnie na cały świat pogański. Możemy dostrzec, że w Starym
Testamencie istnieje ustawiczne ścieranie się sprawiedliwości Boga i
Jego miłosierdzia, a pomimo to zawsze przeważa to drugie, pod
warunkiem, że ludzie się nawracają. Miłosierdzie starotestamentalne
odnosi się do przebaczenia grzechów, zachowania od
wrogów. Głównym przedmiotem tego miłosierdzia są dobra
doczesne, zarówno duchowe jak i materialne. Dobra wieczne nie są
wykluczone, ale nie podkreśla się ich w tak znaczący sposób.
4. Jak rozumiano miłosierdzie w Nowym Testamencie?
W
Nowym Testamencie mamy do czynienia z trzema grupami bliskoznacznych
terminów określających miłosierdzie. Pierwszą grupę semantyczną
stanowi czasownik 'eleein' i pochodzące od niego 'eleos' oraz
'eleemon'. Znajdują się one głównie u Synoptyków.
Czasownik 'ellein' tłumaczy się na język polski przez
'współczuć, litować się, pomagać z litości, zmiłować się nad
kimś'. Natomiast od czasów Homera rzeczownik 'eleos' oznacza
wzruszenie wobec nieszczęścia, które spotkało drugiego człowieka
i czyn płynący z tego nieszczęścia. Przymiotnik 'eleemon' oddaje się w
języku polskim przez 'miłosierny'. Wreszcie 'eleein' i pochodne od
niego, odnoszą się do wymaganego przez Boga szacunku, jaki ludzie winni
wobec siebie żywić. Relacje międzyosobowe powinny być oparte na
miłosierdziu, współczuciu, przebaczeniu i życzliwości.
Wzór takiego postępowania pozostawia Jezus Chrystus w
ewangelicznym nauczaniu: 'Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary' (Mt
9,13).
Drugą dziedziną znaczeniową na określenie miłosierdzia w Nowym
Testamencie stanowią: rzeczownik 'oiktirmos' (Rz 12,1; 2 Kor 1,3; Flp
2,1; Kol 3,12; Hbr 10,28) i wyrazy od niego pochodne, a mianowicie
czasownik 'oikterein' (Rz 9,15) i przymiotnik 'oiktirmon' (Łk 6,36; Jk
5,11). 'Oiktirmos' oznacza uczucie tkliwości, współczucie.
Tłumaczony jest przez 'miłosierdzie, zmiłowanie, współczucie'.
Czasownik 'oikterein' oznacza okazywać miłosierdzie, litować się.
Natomiast przymiotnik 'oiktirmon' jest tłumaczony jako 'miłosierny'.
Terminy te wywodzą się od wyrazu 'oiktos', określającego lament,
żałosny płacz nad jakimś nieszczęściem. Dlatego rzeczownik ten oznacza
'współczujący lament, współczucie, litość'. Termin
'oiktirmos' i pochodne od niego używane są w Nowym Testamencie
najczęściej na określenie Miłosierdzia Bożego, a mniej na oznaczenie
miłosierdzia ludzkiego.
Wyrazy: 'splanchnidzesthai' (Mt 9,36; 14,14; 15,32; 18,27; 20,34; Mk
1,41; 6,34; 8,2; 9,22; Łk 7,13; 10,35; 15,20) oznaczający 'wzruszyć
się, zlitować' oraz 'splanchna' (Łk 1,78) – wnętrzności, stanowią
trzecią grupę semantyczną określającą miłosierdzie. Czasownik
'splanchnidzesthai' w przypowieściach Jezusa oznacza 'miłosierdzie,
dobroć, przebaczenie'.
W oparciu o powyższą analizę można określić pojęcie ewangelicznego
miłosierdzia. Jego treścią jest współczucie płynące z Bożego lub
ludzkiego wnętrza dla ulżenia cierpienia i nieszczęścia kogoś drugiego.
W tej sytuacji człowiek stara się wejść w stan drugiego,
współczując mu w tym, co stało się jego udziałem. Pełen
wzruszenia, gotowy jest zaradzić temu przez konkretny czyn. Czymś
koniecznym do tego, by być miłosiernym, jest owo współ-czucie,
współ-uczestnictwo, współ-cierpienie oraz osobiste
spotkanie z nieszczęściem drugiego człowieka.
Przyglądając się terminom określającym istotę miłosierdzia w Piśmie
Świętym zauważmy, że dominuje w nich uczucie współczującej
miłości, wrażliwej na ludzką biedę. Taka miłość wydaje się najbardziej
potrzebna człowiekowi. Natura ludzka, skażona grzechem pierworodnym,
jest skłonna do upadku. Dlatego człowiek potrzebuje ze strony Boga
miłości miłosiernej. Ona w spotkaniu ze złem, a w szczególności
z grzechem człowieka, objawia się właśnie jako miłosierdzie.
Nowy Testament zachowując dawne, ogólne pojęcie miłosierdzia,
nadał mu treść o wiele bogatszą, rozszerzającą jego zakres.
Miłosierdzie w Nowym Testamencie wyraża się bowiem w Osobie i działaniu
Jezusa Chrystusa. On podejmuje się realizacji zbawczego planu Ojca i
całkowicie go wypełnia. Miłosierdzie nowotestamentalne jest
rozumiane uniwersalnie: nikt nie jest z niego wyłączony, chyba że sam
się sprzeciwia łasce pochodzącej od Boga. To miłosierdzie okazywane
jest przede wszystkim w przebaczaniu przez Boga grzechów,
chociaż Jego Opatrzność dotyczy wszystkich spraw ludzi, a nawet całego
świata.
Miłosierdzie okazywane przez Chrystusa prowadzi zawsze do ocalenia
człowieka, a także do jego wewnętrznej przemiany. Jezus najpierw
wybawia od zła fizycznego, następnie uzdrawia ducha. Nowy Testament
podkreśla znaczenie miłosierdzia jako przymiotu, któremu
ludzkość zawdzięcza zbawienie i uświęcenie dokonane przez śmierć i
zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.
Typowym przykładem zbawczego charakteru miłosierdzia Jezusa jest
przypowieść o synu marnotrawnym. Obraz miłosierdzia znany ze Starego
Testamentu zostaje tutaj pogłębiony. Chociaż słowo 'miłosierdzie' nie
występuje bezpośrednio w tekście paraboli, to jednak jego istota
zostaje wyrażona przez wskazanie przyczyny skłaniającej do przebaczenia
synowi. Zostaje to podkreślone poprzez użycie wyrażenia 'poruszenie
wnętrzności', będącego odpowiednikiem hebrajskiego 'raham'. W tej
przypowieści miłosierdzie przybiera kształt miłości doskonałej –
agape, któa jest zdolna do pochylenia się nad każdym człowiekiem.
Ujmując syntetycznie główne prawdy o Miłosierdziu Bożym w Nowym
Testamencie, można sformułować następujące wnioski: Bóg jest
miłością litującą się, Ojcem miłosierdzia, bogatym w
miłosierdzie. Źródłem miłosierdzia jest miłość Boga do
człowieka, który zgrzeszył i odszedł od Niego. Bóg jednak
tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w
Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (por. J 3,16). Owocem
Miłosierdzia Bożego przejawiającego się w nauczaniu Jezusa jest:
przebaczenie ze strony Boga, zbawienie, uświęcenie człowieka i
uwielbienie Boga. Środkiem zaś, przez który Bóg tego
dokonuje, jest 'obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym' (Tt
3,5).
5. Na czym polega ewangeliczne miłosierdzie?
Głębokie
współczucie płynące z Bożego lub ludzkiego serca, jest reakcją
na nędzę człowieka, jego cierpienie, nieszczęście czy śmierć. Uczucie
to często ujawnia się na zewnątrz. Ma ono w sobie coś z głębi i
delikatności miłości matczynej. Jest to także umiejętność wczucia się w
sytuację drugiego człowieka, które pozwala nam patrzeć na rzeczy
jego oczami, myśleć jego umysłem i czuć jego sercem. Jest to prawdziwe
współczucie. Miłosierdzie jako sympatia wobec człowieka oznacza
współcierpienie z kimś, współprzeżywanie,
współopłakiwanie. To nie tylko emocjonalny przypływ litości,
współczucia, lecz również pełne zaangażowanie umysłu i
woli wyrażające się w czynie oraz
trwała dyspozycja, charakteryzująca się wiernością.
Miłosierdzie ewangeliczne zbliżone jest do miłości, ale się z nią nie
utożsamia. Jawi się ono prawie zawsze w kontekście jakiejś ludzkiej
nędzy i nieszczęścia, wyraża się w głębokim wzruszeniu i
współczuciu, którego skutkiem jest wspierający konkretny
akt. Miłość ewangeliczna też domaga się czynu, ale nie pojawia się w
sytuacji ludzkiego nieszczęścia i nie towarzyszy jej uczuciowe
wzruszenie. Miłość ogarnia wszystkich i jest bardziej sprawą
przykazania i woli niż współczucia. Miłosierdzie jest
konkretyzacją miłości, którą można scharakteryzować jako
współczującą, litującą się nad konkretnym ludzkim nieszczęściem
(duchowym lub fizycznym) i starającą się skutecznie mu zaradzić.
Element współczucia wskazuje na bezpośrednie spotkanie z drugim
człowiekiem, będącym w potrzebie.
Wzruszenie, w akcie miłosierdzia, powodowane jest nie opowiadaniem o
nieszczęściu, lecz spotkaniem oko w oko z doświadczeniem cierpienia.
Wynika z tego w sposób oczywisty, że miłosierdzia nie można
czynić na odległość, za pośrednictwem innych ludzi, słów czy
pieniędzy. Czymś koniecznym w miłosierdziu jest współczucie,
współuczestnictwo, współodczuwanie. W Piśmie Świętym
znajdujemy wezwanie do naśladowania miłosierdzia Ojca oraz uznania
pierwszeństwa miłosierdzia przed ofiarą.
Przez swoje czyny miłosierdzia Jezus Chrystus, Syn Boży, staje się
wzorem miłosierdzia. Miłosierny Ojciec objawia się ludziom w czynach
swojego Syna i uczy nas, czym jest miłosierdzie. Pokazuje
również, jak się je realizuje w życiu i wzywa wszystkich do
bycia miłosiernymi. Zatem, miłosierdzie na wzór Boga Ojca,
zawiera w sobie istotne elementy: unikanie sądzenia i potępiania
bliźniego oraz przebaczenie i wspaniałomyślne dawanie, bez pytania co
ja z tego będę mieć (por. Łk 6, 36-38).
W przypowieści Jezusa o nielitościwym dłużniku Pan okazał swemu słudze
miłosierdzie, uwalniając go z więzienia i darując mu dług (por. Mt 18,
21-35). Domaga się jednak, by on postąpił podobnie, naśladując go w tym
geście. W centrum zainteresowania Chrystusa jest Ojciec miłosierny,
który jest dobry dla dla niewdzięcznych i złych. Ma większe
upodobanie w tych, co czynią miłosierdzie niż w tych, co wyłącznie
składają ofiary ołtarza. Zasiadanie przy stole z grzesznikami i
celnikami gorszy faryzeuszów, dlatego uczniom Jezusa stawiają
pytanie: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i
grzesznikami? Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się
źle mają – brzmi odpowiedź (por. Mt 9, 11-12). Zadanie Jezusa
podobne jest do pracy lekarza: szukać chorych, przyjmować ich i
uzdrawiać. Do takich należeli grzesznicy i celnicy. Konkretne czyny
Jezusa, jak powołanie celnika Mateusza oraz uczta z grzesznikami i
celnikami są wypełnieniem się woli Bożej zawartej w Piśmie. Idźcie i
uczcie się, co znaczy: chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13).
Miłosierdzie ma pierwszeństwo tam, gdzie człowiek czegoś nie potrafi,
nie jest w stanie albo opiera się łasce. Bóg oczekuje od nas nie
darów ofiarnych (choć ich nie wyklucza), lecz ludzkiej litości i
dobroci. Prawdziwa cześć Boża powinna wypływać z serca
współczującego i miłosiernego. Taka postawa znaczy więcej niż
wszystkie całopalenia i ofiary. Dar składany na ołtarzu bez miłości i
miłosierdzia nie ma w oczach Bożych żadnej wartości. 'Nie przyszedłem
powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników' (Mt 9, 12-13).
Zniżanie się do grzeszników należy do istoty posłannictwa
Jezusa, ale powinno również stanowić istotę posłannictwa tych,
którzy wybrali drogę życia radami ewangelicznymi.
Miłosierdzie jest dawaniem – wspaniałomyślnym, hojnym,
bezinteresownym: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą (por.
Łk 6,38). Niegodziwy dłużnik z przypowieści został ukarany za to, że
nie ulitował się nad współsługą, nie wczuł się w jego sytuację,
nie przebaczył mu z serca i nie darował długu. Doświadczywszy
przebaczenia, człowiek powinien okazywać przebaczenie bliźnim. Stąd
pytanie Pana: Czyż więc ty nie powinieneś był ulitować się nad swym
współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? (Mt 18,33). Tego,
kto odrzuca Boży dar i zamyka swe serce przed drugim, czeka surowy sąd,
bo kto gardzi bliźnim – ten grzeszy, a szczęśliwy, kto z biednym
współczuje. Każdy człowiek, nawet najbiedniejszy,
najnędzniejszy, najniegodniejszy, jest dziełem Bożej miłości, zatem
zamknąć serce dla człowieka znaczy zamknąć je dla miłości Boga.
Odrzucić człowieka, nawet jednego, znaczy odrzucić Boga.
6. Jaka jest różnica między miłością a miłosierdziem?
Szukając
odpowiedzi na to pytanie należy podkreślić, iż istnienie miłości nie
jest uzależnione od istnienia miłosierdzia, ale samo miłosierdzie nie
może istnieć bez miłości. Miłosierdzie okazuje się wówczas, gdy
ktoś ma jakiś brak, jakieś zapotrzebowanie, czy to w dziedzinie
naturalnej, czy nadprzyrodzonej. W miłości coś takiego nie występuje.
Można by powiedzieć za ks. prof. Wincentym Granatem, iż Bóg
stworzył świat z miłości i dobroci, ale nie z miłosierdzia. Poza Bogiem
nie było bowiem niczego, była nicość, a nad nicością nie można się
przecież litować. Nie można w żaden sposób okazywać dobroci i
miłosierdzia nicości. Miłosierdzie jest w Bogu przeobfite, ale ukazało
się dopiero po stworzeniu świata, po grzechu pierworodnym.
Między miłością a miłosierdziem istnieje jednak pewien łuk
historiozbawczy, w którym realizuje się pełnia bytu oraz dobro
człowieczeństwa. Miłosierdzie spotyka się tu ze zbawieniem:
człowieczeństwo ocalało i zostało odnalezione na nowo. W ten
sposób zostaje uobecniona miłość i miłosierdzie, które
wyraża się w wydobywaniu dobra spod zła, zwyciężaniu zła dobrem.
Miłosierdzie jest nieodzownym wymiarem miłości, jest jej drugim
imieniem. Miłosierdzie jest ukazaniem się miłości człowiekowi będącemu
w drodze, obarczonemu ciężarem ludzkich słabości. W swym
eschatologicznym spełnieniu miłosierdzie objawi się jako miłość,
podczas gdy w doczesności to miłość powinna objawiać się i wypełniać
jako miłosierdzie.
7. Jaka jest różnica między miłosierdziem a przebaczeniem?
Miłosierdzie
jest pojęciem szerszym od przebaczenia. Oznacza to, że przebaczenie
jest formą miłosierdzia, miłosierdziem które okazujemy w
sytuacji zaistnienia winy, a co za tym idzie – skruchy.
Niezależnie od tego, czy będziemy mówić o przebaczeniu Bożym,
przebaczeniu międzyludzkim czy wybaczeniu samemu sobie, zawsze będzie
chodzić o to samo. O spojrzenie na tego, który zawinił z
miłością, bez chowania urazy, bez pamiętliwości. Na wzór Boga,
który objawia się jako miłosierny i przebaczający Ojciec.
W geście przebaczenia obie strony spotykają się ze sobą w jednym
zasadniczym punkcie, jakim jest godność, czyli istotna wartość osoby
ludzkiej, która nie może być zagubiona, a jej potwierdzenie
stanowi źródło największej radości. Nowotestamentalna idea
miłosierdzia została wypracowana na kanwie spotkania ojca i syna w
przypowieści o synu marnotrawnym i dzięki swej sile otwiera przestrzeń
dla wszystkich spotkań. W tej rzeczywistości znajduje swe miejsce
radość z odzyskanej godności dziecka Bożego, ponieważ istota ojcostwa
opiera się na oczekiwaniu syna na różne sposoby.
Przebaczenie świadczy o tym, że w świecie istnieje miłość potężniejsza
niż grzech. Jeżeli z tego świata usuniemy miłosierne przebaczenie,
stanie się on zimny i pełen bezwzględnej sprawiedliwości, w imię
której każdy będzie dochodził swych praw wobec drugiego.
Natomiast istniejący w człowieku egoizm i miłość własna sprawią, że
życie ludzkie stanie się areną bezpardonowej walki. Przebaczenie
wprowadza w świat element, dzięki któremu staje się on światem
bardziej ludzkim (por. GS 40).
Aby jednak przebaczenie zostało w taki sposób zrealizowane, nie
możemy zapomnieć o miłosierdziu. Świadomość wzajemnych powiązań i
długów zaciągniętych wobec innych może i powinna wywoływać
poczucie braterskiej solidarności, akcentowanej tak mocno przez św.
Pawła: 'Jeden drugiego brzemiona noście' (Ga 6,2).
Miłosierdzie jest nie tylko przebaczeniem i usprawiedliwieniem, czy
nawet umiłowaniem człowieka przez Boga. Jest ono ponadto najlepszą
bronią do walki z wszelkim złem. Obojętnie, w jaki sposób
posługujemy się tym orężem, zawsze możemy pomnażać skutki miłosierdzia.
8. Jaka jest różnica między miłosierdziem a współczuciem i litością?
Współczucie
jest sposobem uczestnictwa w życiu uczuciowym innego człowieka. Buduje
ono pomost pomiędzy swoim uczuciem a uczuciem drugiego. Litość jest
wstrząsem emocjonalnym, który rodzi się na widok ludzkiej nędzy.
Ten wstrząs doprowadza człowieka nie tylko do płaczu, ale niekiedy
również do konkretnego czynu. Dobrze jest, kiedy litość prowadzi
do współ-czucia, a to z kolei do miłosierdzia, będącego
zwieńczeniem miłości, której zarodki możemy znaleźć
zarówno we współczuciu, jak i w litości. Zdaniem ks.
prof. Józefa Tischnera, miłosierdzie ma coś ze
współ-czucia. Ono nie tylko poznaje całkiem obiektywnie stany
uczuciowe innego człowieka, ale również ma w nich swój
udział. Cieszy się z tymi, którzy się radują, smuci się z tymi,
którzy płaczą. Jednak drogi miłosierdzia i współczucia w
pewnym momencie diametralnie się różnią i rozchodzą.
Współczucie może dotyczyć radosnych stanów człowieka,
miłosierdzie natomiast odnosi się przede wszystkim do ludzkiej biedy.
Możemy współodczuwać radość drugiego człowieka, ale pochylić się
miłosiernie możemy jedynie nad ludzkim bólem, smutkiem,
doświadczeniem cierpienia. Pod tym względem miłosierdzie jest podobne
do litości, ale jest ono czymś więcej niż litość.
Litość także pochyla się nad człowiekiem, też współczuje, jednak
jest to pochylenie się przede wszystkim nad tym, co widzi, co słyszy.
Natomiast miłosierdzie pochyla się nad tym, co wie, nawet gdy nie widzi
konieczności pomocy i nie słyszy krzyku rozpaczy. Miłosierdzie rozumie
i wie, że człowiek jest wielkim marnotrawcą darów pochodzących
od Stwórcy. Dla miłosierdzia wszystko jest jeszcze do
uratowania, nie wszystko jest stracone, gdyż miłosierdzie jest
bólem nadziei. Miłosierdzie zatem nie jest nastrojem, litościwym
współczuciem czy wielkodusznością, lecz relacją miłości
partnerskiej, interpersonalnej, w której dokonuje się wymiana,
oparta na godności człowieka i szacunku dla osoby ludzkiej.
9. Z jakimi cnotami wiąże się miłosierdzie?
Miłosierdzie
jest związane z wieloma cnotami, przede wszystkim z z miłością,
ufnością, sprawiedliwością i roztropnością. Miłość Boga stanowi centrum
chrześcijańskiego życia moralnego. Choć teologalna cnota miłości jest
tak ważna i doniosła, to istnieją jednak granice jej rozumienia.
Dotyczy to przede wszystkim miłości Boga darowanej człowiekowi w
Chrystusie, która przewyższa wszelką wiedzę (por. Ef 3).
Człowiek nie zdoła nigdy pojąć, jak Bóg może z miłością zwracać
się do grzesznika. Także odpowiedź ludzkiej miłości na miłość Boga ma
podobnie tajemniczy charakter, jak relacja Boga do ludzi. Nie można
zbadać do końca głębi ludzkiego serca, które wypełnia miłość do
Boga. Tajemnica miłości odsłania się, ale i tak nie w pełni, tylko
temu, kto miłuje. Im bardziej ktoś miłuje Boga, tym bardziej rozumie,
czym jest miłość do Niego, doświadczając swojej grzeszności i nędzy.
Prawdziwa miłość Boga stanowi najwyższą formę miłości duchowej. W niej
człowiek otwiera się na nieskończone piękno i dobroć Boga, dobrowolnie
Mu się oddając. Ta miłość zakłada oczywiście poznanie Boga przez wiarę.
Wyższy stopień miłości Boga jest związany z głębszą wspólnotą z
Nim dzięki wierze. Nie ma więc wzrostu w nadprzyrodzonej miłości Boga
bez starania się o coraz głębsze poznawanie Go poprzez zgłębianie Słowa
Bożego, medytację. Pojmując miłość Boga jako najwyższą formę miłości
duchowej nie twierdzimy, ze sfera zmysłowa zostaje wykluczona zostaje
wykluczona z integralnego aktu miłości nadprzyrodzonej. Jesteśmy
przecież wezwani, aby miłować Boga ze wszystkich sił, jak głosi
przykazanie zawarte w Piśmie Świętym (por. Pwt 6,5). Rzeczywistość Boga
ujmujemy nie tylko w oparciu o duchową refleksję nad ukierunkowaniem
naszego wnętrza na Absolut – poprzez duchowe poznanie, ale
również poprzez uzewnętrznienia Jego stwórczej wszechmocy
i zbawczej dobroci, które docierają do nas za pośrednictwem
zmysłów. Innymi słowy, ujmujemy je poprzez świat stworzony,
poprzez słowo, poprzez widzialną społeczność Kościoła. Na miłość
objawiającego się Boga powinniśmy zatem odpowiadać miłością płynącą z
głębi naszego serca.
Spośród wartości duchowych ufność należy do najpotrzebniejszych
cnót, ponieważ jest koniecznym warunkiem nadziei oraz częścią
składową cnoty męstwa i wielkoduszności. Ufność wypływa z wiary i
sprawia, że wzrasta miłość. Staje się fundamentem wielu wielu
cnót moralnych, łączących się z cnotami teologalnymi. Przedmiot
ufności stanowi dobroć Boża, do której zmierza dusza ludzka, a
powodem tego jest nieskończone Miłosierdzie Boże. Stąd rodzi się
pewność bycia przy Bogu, opierająca się nie na zasługach człowieka, ale
na niezmienności Boga i Jego nieprzebranym miłosierdziu.
Bóg, będąc sprawiedliwym, jest jednocześnie samym Miłosierdziem.
Sprawiedliwość Boża wiąże się ściśle z Jego miłosierdziem.
Sprawiedliwość jest to stałe i zdecydowanie nastawienie woli na oddanie
każdemu tego, co mu się od nas należy z tytułu jego prawa. Wszystkie
pozostałe cnoty moralne, w odróżnieniu od sprawiedliwości, nie
wiążą nas na mocy tytułu prawnego, na który ktoś może się
powołać. Obligują nas natomiast dlatego, że powołanie do doskonałości,
miłość Boga i bliźniego, doniosłość i piękno dobra moralnego domagają
się od nas odpowiednich aktów cnoty. Dlatego właśnie jesteśmy
zobowiązani do cierpliwej miłości, przebaczenia, hojności. W tym
wypadku mówimy o tym, co jest moralnie należne i słuszne.
Oczywiście i sprawiedliwość wiąże się z powinnością moralną, ale
dołącza się tu nadto tytuł prawny, podstawa prawna, która
zobowiązuje człowieka do dania bliźniemu tego, co mu się należy z
prawa. Sprawiedliwość, która nie jest dopełniona przez cnotę
słuszności, czyli wzięcie pod uwagę osoby zarówno tego, na kim
ciąży jakiś obowiązek sprawiedliwości, jak i tego, kto posiada prawo
domagania się od drugiej strony swej należności, łatwo może przerodzić
się w niesprawiedliwość.
Cnota roztropności natomiast czuwa nad tym, aby działanie rozumu i woli
przebiegało harmonijnie. Jest ona naczelną umiejętnością umysłu, mającą
za zadanie kierować całym postępowaniem człowieka w jego codziennym
życiu. Bez roztropności nie może istnieć żadna cnota. Wszelka cnota
moralna sytuuje się między dwoma skrajnościami – za dużo i za
mało. Zadaniem roztropności jest wskazać cnotom moralnym właściwą
miarę. Dlatego człowieka pozbawionego roztropności porównuje się
do okrętu pozbawionego sternika lub steru, płynącego bez żadnego celu
po oceanach.
10. Jakie korzyści wypływają z miłosierdzia?
Bóg
miłosierny rozdziela swoje dary każdemu człowiekowi według jego
osobistych zdolności i predyspozycji. Jeden otrzymuje więcej, drugi
mniej. Jednak Bóg chce, aby ludzie okazywali sobie nawzajem
miłosierdzie i tym samym uobecniali Boże Miłosierdzie na ziemi.
Wszystko, co posiadamy w porządku przyrodzonym, otrzymaliśmy przecież
od Boga i dlatego powinniśmy spłacać ten dług wdzięczności wobec tych,
którzy są mniej obdarowani i ubożsi od nas. W ten sposób
stajemy się narzędziami miłosierdzia i sprowadzamy na ziemię
błogosławieństwo Boże.
W Piśmie Świętym nie ma cnoty, która byłaby bardziej nagradzana
niż cnota miłosierdzia. Chociaż Bóg nagradza wszystkie cnoty, to
cnotę miłosierdzia podwójnie: dobrami doczesnymi i dobrami
wiecznymi, przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi. Oprócz dóbr
doczesnych i duchowych w tym życiu cnota miłosierdzia uprasza nam łaski
i światło, oczyszcza nas z grzechów, kierując nas do korzystania
z sakramentu pokuty. 'Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego
grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem' (Tb
12,9). Cnota miłosierdzia wybawia duszę od śmierci, sprowadzając
nieśmiertelną nagrodę. 'Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego,
weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia
świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a
daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a
przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w
więzieniu, a przyszliście do Mnie. [...] Wszystko, co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili' (Mt 25,
34-40). Korzyścią dla nas jest to, że możemy 'zastępować' Boga na ziemi
w świadczeniu miłosierdzia i wyprowadzaniu naszych bliźnich z nędzy
oraz w usuwaniu ich braków fizycznych czy też moralnych, a
jakimi borykają się na co dzień.
Inną korzyścią tej cnoty jest to, iż Bóg pozwala nam naśladować
siebie w swoim miłosierdziu. 'Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest
Ojciec wasz niebieski' (Łk 6,36). W tak łatwy sposób Bóg
umożliwia nam odpokutowanie naszych grzechów i wysłużenie sobie
nagrody wiecznej. Dzięki temu już w życiu doczesnym możemy doświadczać
rzeczywistości nowego nieba i nowej ziemi.
11. Jaka jest hierarchia świadczenia miłosierdzia?
Miłosierdzie
nie jest procesem jednostronnym, nie jest też gestem czy łaską,
która poniża człowieka. Jest ono dawaniem i przyjmowaniem,
swoistego rodzaju wymianą.
Miłosierdzie jest nakazane przez samego Boga i stanowi obowiązek
człowieka. Od czynienia miłosierdzia nikt nie może się przed Bogiem
wymówić. Święty Jakub stwierdza bardzo wyraźnie, że tego, kto
nie czyni miłosierdzia, spotka sąd bez miłosierdzia: 'Będzie to bowiem
sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia:
miłosierdzie odnosi triumf nad sądem' (Jk 2,13). Pełnienie
czynów miłosierdzia jest warunkiem dostąpienia miłosierdzia.
Tylko ludzie miłosierni doznają miłosierdzia (por. Mt 5,7). Ten,
kto czyni miłosierdzie wobec najbardziej potrzebujących, których
Ewangelia nazywa 'najmniejszymi' (por Mt 25,40), spłaca dług miłości
wobec Boga.
Trzeba jednak pamiętać, iż każdy jest odpowiedzialny przede wszystkim
za siebie. Nie chodzi tu o zasadę, że miłość siebie ma pierwszeństwo
przed miłością bliźniego, ale o to, że człowiek może w sposób
odpowiedzialny decydować tylko za siebie samego. W zależności od
przedmiotu, decyzja może być mniej lub bardziej potrzebna i konieczna.
Nikomu nie wolno popełnić grzechu, by pomóc bliźniemu, by mu
okazać miłosierdzie! Byłoby czymś absurdalnym okazać komuś
miłosierdzie, a narazić swoje zbawienie. Jest jednak dozwolone wystawić
się na niebezpieczeństwo grzechu w imię miłości bliźniego, jeśli byłaby
to jedyna droga, by mu pomóc. Im większe jest niebezpieczeństwo
grzechu, tym donioślejsza musi być potrzeba. Człowiek musi jednak mieć
moralną pewność, że nie ulegnie grzechowi. Porządek miłości ani nie
zabrania, ani nawet nie wymaga rezygnacji z własnych dóbr
materialnych, a nawet z własnego życia, dla dobra bliźniego.
W człowieku istnieje wszakże naturalna skłonność do troski o zachowanie
przede wszystkim własnego życia. Nie można z góry zakładać, że
jest to wyraz grzesznego egoizmu – wszystko, co zaczęło istnieć,
chce żyć. Nie jest więc grzechem dać pierwszeństwo sobie przed bliźnim,
gdy obaj jesteśmy w tej samej potrzebie. Powinniśmy wprawdzie wesprzeć
bliźniego znajdującego się w poważnej potrzebie duchowej i materialnej,
nawet za cenę znacznych ofiar, ale nie za cenę ofiar najwyższych.
Obowiązek okazywania miłosierdzia jest tym większy, im większa jest
potrzeba duchowa i materialna.
Chrześcijanin w okazywaniu miłosierdzia powinien dać
pierwszeństwo tym, którzy są mu bliżsi. Sytuacja ta zachodzi
tylko wówczas, gdy potrzebujący są w tym samym stanie potrzeby.
Byłoby działaniem przeciwnym miłości, gdyby pomagało się bliźniemu
znajdującemu się w niewielkiej potrzebie, przy pominięciu znajomego
znajdującego się w poważnych kłopotach i wymagającego pomocy.
Zakładając, że mamy do czynienia z tym samym stanem potrzeby – do
obowiązku czynienia miłosierdzia dołącza się odpowiedzialność za tych,
którzy są nam bliscy. Trzeba pamiętać, że łaska nie niszczy
natury, lecz buduje na naturze. Miłość Boża zatem nie wyklucza innych,
bardziej naturalnych motywów – pomagam sąsiadowi, a nie
komuś obcemu, jeśli obaj są w tej samej potrzebie.
Kiedy okazujemy miłosierdzie, musimy również wziąć pod uwagę
osoby oraz dobra, jakie wchodzą w grę, jakie wchodzą w grę, a także
stopień potrzebnej pomocy. Możemy wyróżnić potrzebę skrajną,
poważną i zwyczajną. Skrajna zachodzi wtedy, gdy człowiek znajduje się
w niebezpieczeństwie śmierci fizycznej lub duchowej. Potrzeba poważna
może występować wtedy, gdy ktoś bez pomocy drugiego nie może uniknąć
poważnej szkody fizycznej lub duchowej. Potrzeba zwyczajna zachodzi,
gdy ktoś znajduje się pośród przeciwności, ale jeżeli zechce,
sam będzie mógł dać sobie radę.
12. Jaka jest różnica między miłosierdziem Boga wobec człowieka a miłosierdziem międzyludzkim?
13. Jakie jest znaczenie uczynków miłosierdzia co do ciała?
Żeby
odpowiedzieć na powyższe pytanie, trzeba najpierw zastanowić się nad
tym, czym są uczynki miłosierdzia. Katechizm Kościoła Katolickiego
definiuje je jako czyny miłości, przez które przychodzimy
bliźnim z pomocą w ich cielesnych i duchowych potrzebach. Jest to
kontynuacja klasycznego rozumienia uczynków miłosierdzia co do
duszy i co do ciała (por. KKK 2447). Człowiek posiada różne
potrzeby, jak i różne braki, które powinniśmy w miarę
naszych możliwości usuwać właśnie poprzez uczynki miłosierdzia.
Obowiązek pełnienia tych aktów wypływa bezpośrednio z Pisma
Świętego, które wręcz nakazuje, aby w pierwszej kolejności
zapewnić człowiekowi potrzebującemu to, co niezbędne do życia. Tradycja
chrześcijańska, nawiązując do dwudziestego piąte go rozdziału Ewangelii
wg św. Mateusza i do drugiego rozdziału Księgi Tobiasza, precyzuje, że
uczynki miłosierdzia względem ciała polegają na tym, by: głodnych
nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, podróżnych w
dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych odwiedzać, umarłych
pogrzebać. Znaczenie tych aktów, w dobie panowania w świecie
nienawiści, niepokoju, obojętności i konsumpcjonizmu, jest wyjątkowe.
Uczynki te muszą wypływać z miłości, w innym wypadku nie mają one
najmniejszego sensu, a wołanie człowieka do bliźniego pozostanie w
dalszym ciągu bez odpowiedzi. Chrześcijanin nie może przechodzić
obojętnie wobec człowieka potrzebującego pomocy. Pismo Święte uczy,
byśmy pomagali na tyle, na ile stać każdego z nas. 'Nie odwracaj twarzy
od żadnego biedaka, a nie odwróci się od Ciebie oblicze Boga.
Jak ci tylko starczy, według twojej zasobności dawaj z niej jałmużnę!
Będziesz miał mało - daj mniej, ale nie wzbraniaj się dawać jałmużny
nawet z niewielkiej własności' (Tb 4, 7b-8). Spełniając uczynki
miłosierdzia względem ciała, należy zwrócić szczególną
uwagę na motyw, z jakim te dzieła pełnimy. Jest nim miłość ku Bogu,
który w postaci człowieka ubogiego prosi o pomoc, a także
naśladowanie miłosierdzia samego Jezusa Chrystusa. Kształtowaniu takiej
postawy winna pomagać świadomość tego, że każda osoba ludzka jest w
oczach Boga cenna, a Jezus oddał za nią swoje życie. To Chrystus
nauczył nas, że człowiek nie tylko doświadcza miłosierdzia Boga samego,
ale także jest powołany do tego, by sam czynił miłosierdzie drugim:
'Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią' (por. DM
14).
Każdy zatem uczynek miłosierdzia względem ciała jest odpowiedzią
człowieka na miłosierdzie okazane mu przez Boga. Potrzeba
przekonywającego świadectwa konkretnego działania, na które
dzisiejszy świat jest szczególnie uwrażliwiony. Czyn
miłosierdzia to akt miłości współczującej, wybaczającej,
śpieszącej z pomocą, mający swój wzór i źródło w
osobie Jezusa Miłosiernego. Moc do podejmowania tego rodzaju
kroków trzeba czerpać z sakramentów świętych. Szeroki
jest wachlarz ludzkich potrzeb, braków i cierpień. Dlatego też
wielkie jest zapotrzebowanie na uczynki miłosierdzia, zarówno co
do duszy, jak i co do ciała. Autentyczna postawa miłosierdzia,
wyrażająca się nie tylko w spieszeniu z pomocą, ale i w wyrozumiałości
i gotowości do wybaczenia, powinna cechować wszelkie nasze relacje
międzyludzkie. Na pierwszym jednak miejscu trzeba stawiać zawsze troskę
o miłosierdzie wobec tych, z którymi spotykamy się na co dzień.
W świetle wiary łatwo dostrzeżemy, że żyjąc wśród bliźnich, mamy
stałą możliwość spełniania czynów miłosierdzia. Nie przeszkadza
w tym ani brak pieniędzy, ani warunki zdrowotne, ani inna niedogodność.
Może to być choćby życzliwe odniesienie się do drugiego człowieka lub
westchnienie w modlitwie w jego intencji. Takiej miłości możemy się
nauczyć jedynie wtedy, gdy staramy się codziennie wnikać w tajemnicę
miłości Boga i weryfikować nasze postawy i gesty.
Mając na uwadze dzisiejszą, pełną napięć sytuację świata, trze ba mocno
podkreślić, że stała praktyka czynnej miłości bliźniego otwiera zarazem
perspektywę przemiany stosunków międzyludzkich. Dla człowieka
wierzącego jest sprawą oczywistą, że wszelkie czyny miłosierdzia
powinny wypływać z wdzięcznej miłości wobec Chrystusa. Ma to
zasadniczeznaczenie dla sposobu świadczenia pomocy, nacechowanej
szacunkiem, życzliwością, a nawet serdecznością i wyrozumiałością.
Bardzo ważna w tym względzie jest również świadomość, że
wyświadczając przysługę bliźniemu, sami jesteśmy obdarowywani. Jak już
wspomniano, miłość miłosierna we wzajemnych stosunkach ludzi nigdy nie
pozostaje aktem czy też procesem jednostronnym. Nawet w przypadkach, w
których wszystko zdawałoby się wskazywać, że jedna strona tylko
obdarowuje, daje - a druga tylko otrzymuje, bierze (jak np. w przypadku
lekarza, który leczy, nauczyciela, który uczy,
rodziców, którzy utrzymują i wychowują swoje dzieci) - w
istocie rzeczy zawsze również i ta pierwsza strona jest
obdarowywana. Tutaj Chrystus Ukrzyżowany jest dla nas najwyższym
wzorem, natchnieniem, wezwaniem (DM 14).
14. Jakie jest znaczenie uczynków miłosierdzia co do duszy?
Miłość
bliźniego powinna się wyrażać nie tylko w uczynkach miłosierdzia
względem ciała, ale także w uczynkach miłosierdzia względem duszy.
Należy zatem: grzeszących upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym
dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy
chętnie darować oraz modlić się za żywych i umarłych. Podstawowym
błędem, jaki popełnia współczesny świat, jest pseudotolerancja,
obejmująca nie tylko osobę grzesznika, ale także jego grzechy.
Oczywiście zawsze należy mieć szacunek dla człowieka, nawet
największego grzesznika, jako osoby ludzkiej stworzonej na obraz i
podobieństwo Boże, ale nie można w żaden sposób akceptować jego
złego postępowania i popełnianych grzechów. Ludzie zagubieni,
wątpiący i poszukujący, przeżywający ogromne cierpienia potrzebują
wskazówek i pomocy. Dlatego też Bóg potrzebuje nas, by
nieść im sens życia, wiarę w dobro i miłosierdzie.
Miłość bliźniego powinna skłaniać nas właśnie do dawania radości i
pociechy tam, gdzie panuje smutek i przygnębienie. Jest to rodzaj
jałmużny, do jakiej jesteśmy zobowiązani wobec naszych bliźnich. Aby
jednak skutecznie pocieszać, trzeba samemu mieć serce czułe i otwarte
na ludzką biedę. Nie zawsze stać nas na pomoc materialną, ale dobrym
słowem możemy obdarowywać zawsze. Jest to gest, który niewiele
kosztuje, a stanowi nieoceniony środek wsparcia bliźniego. Podtrzymujmy
na duchu człowieka potrzebującego, przede wszystkim budząc w nim ufność
w Boże Miłosierdzie. Ważne jest również współczucie,
wskazanie nadprzyrodzonej pociechy z jednoczesną zachętą do modlitwy i
korzystania z sakramentów świętych.
Jeśli chodzi o cierpliwe znoszenie krzywd, to - mimo iż nie zawsze
przychodzi nam ono z łatwością-jest jednak możliwe, gdy pamiętamy o
Męce Chrystusa i Bożym Miłosierdziu, które tyle razy wybaczało
nam już nasze grzechy. Jeżeli nauczymy się cierpliwie znosić krzywdy,
będziemy także chętnie darować urazy.
Niekiedy wystarczy raz odpłacić dobrem za doznane zło - i panosząca się
w ludzkim sercu przez długi czas nienawiść mija. Tego, czego nie
dokonała prowadzona nieraz latami wojna, agresja, zazdrość, tego
dokonał jeden uczynek miłosierny, polegający na przebaczeniu w imię
Jezusa Chrystusa. Z reguły bowiem nienawiść rodzi nienawiść, grzech
rodzi kolejny grzech. Dlatego dla chrześcijanina jedynym właściwym
rozwiązaniem jest okazywanie miłosierdzia i przebaczenia.
Duże znaczenie ma też modlitwa, niewyłączająca nikogo, ani żywych, ani
zmarłych. Jest ona szczególnie ważna w dzisiejszych czasach,
kiedy kładzie się nacisk przede wszystkim na skuteczne działanie.
Modlitwa jest darem, jałmużną, na którą stać każdego. Powinniśmy
ją zatem ofiarowywać nie tylko tym, których spotykamy
wokół siebie, ale również zmarłym. Dla nich modlitwa jest
wielkim dobrodziejstwem, a dla nas dobrym uczynkiem. Miłosierdzie wobec
bliźniego nie może skończyć się tylko na pamięci o jego cielesnych
potrzebach. W takim samym stopniu miłosierdzia potrzebuje
również ludzka dusza.
15. Jakie trzeba spełnić warunki, aby uczynki miłosierdzia miały wartość zasługującą?
Cnota
miłosierdzia jest czymś bardzo pożądanym w życiu człowieka, ale nie
zawsze jest ona zasługująca na życie wieczne. Aby za uczynki miłosierne
otrzymać nagrodę w niebie, trzeba spełniać pewne warunki. Przede
wszystkim należy spełniać uczynki w czystej intencji, ochoczo,
ustawicznie i bez względu na osoby, którym pomagamy. Intencja,
czyli pewien zamysł, stanowi główny czynnik wszystkich naszych
aktów. Pod względem moralnym nasze czyny mogą być dobre,
obojętne lub złe. Dobra intencja nadaje czynom dobrym podwójną
wartość, czynom obojętnym nadaje pewną dobroć, natomiast czynów
złych nigdy nie uczyni dobrymi, choć czasem może zmniejszyć ich złość.
Odwrotnie jest ze złą intencją, która odejmuje zasługę czynom
dobrym albo przynajmniej ją zmniejsza. Tym bardziej zniekształca czyny
obojętne lub złe.
Jezus Chrystus bardzo mocno to akcentował, mówiąc: 'Kiedy więc
dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach
i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci
otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie
wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w
ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda
tobie' (Mt 6, 2-4). Wszelki dobry czyn można sprowadzić do jakiejś
cnoty, a każdą cnotę formuje miłość, która jest królową
rozkazującą wszystkim innym cnotom. Miłość zawsze kieruje ku Bogu
wszystkie nasze uczynki i ożywia wszystkie nasze cnoty, nadając im
właściwy kształt. Dlatego przy spełnianiu uczynków miłosiernych
powinniśmy się starać o to, by je spełniać z miłości ku Bogu i
bliźniemu, a przede wszystkim z chęci naśladowania Miłosierdzia Bożego.
Bez tego nasze uczynki miłosierne względem bliźnich nie będą się
różniły od zwykłej filantropii, praktykowanej niejednokrotnie z
próżności.
Uczynki miłosierne powinniśmy również spełniać w sposób
ochoczy, ustawicznie i bez względu na osoby. Pismo Święte wielokrotnie
kładzie nacisk na radość przy świadczeniu miłosierdzia bliźnim. Jeżeli
ubogi widzi, że udzielona mu jałmużna jest w jakiś sposób
wymuszona, że dający niemal żałuje swego miłosiernego uczynku, to rani
to jego serce, a tym bardziej nie podoba się Bogu, albowiem tylko
radosnego dawcę miłuje Bóg. Taki uczynek nie wypływa z miłości i
dlatego nie ma wartości zasługującej na życie wieczne.
16. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt
5,7). Co znaczy być miłosiernym w dzisiejszym świecie?
Powołanie
do bycia miłosiernym należy odczytywać w tym, iż każdy człowiek sam
został najpierw obdarowany przez Boga miłosierdziem. Miłosierdzie to
czyn Boga, litującego się nad ludzką nędzą, cierpieniem i grzechem,
zniżającego się do człowieka, pomagającego, leczącego, przebaczającego.
Przez takie właśnie czyny Bóg objawia swoją wierność i miłość do
ludzi. Ten dar zobowiązuje nas do zajmowania takiej samej postawy w
stosunku do innych potrzebujących. Jeśli jakiś człowiek nie może żyć
bez doznawania miłosierdzia, nie wolno mu odmówić miłości
miłosiernej. Odmowa taka godziłaby bowiem w faktyczną solidarność
ludzkiej egzystencji oraz we wzajemną współzależność w rozwoju
wszystkich.
Być miłosiernym to przede wszystkim współczuć, litować się,
pomagać, zmiłować się nad kimś, dać z siebie coś więcej, poświecić
wszystko Bogu obecnemu w człowieku ubogim, dziękując za to, że można
było ofiarować coś drugiemu. Być miłosiernym to zatem wyzbyć się bycia
dla siebie i zwrócić się ku innym. Wskazuje to na wzruszenie
wobec nieszczęścia spotykającego drugiego człowieka, ale także na czyn
płynący z tego uczucia. Wyraża się on w okazanej dobroci, życzliwości,
wierności, miłości i zależy od rzeczywistej sytuacji, w jakiej znajduje
się człowiek będący w potrzebie.
Miłosierdzie przejawia się także w gotowości przebaczania. Święty Paweł
w Liście do Kolosan napisał: 'Jako więc wybrańcy Boży - święci i
umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę,
cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie
nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył
wam, tak i wy!' Kol 3, 12-13.
Bycie miłosiernym polega również na empatii, dotyczącej
zarówno dobra, jak i bolesnych przeżyć spotkanych osób.
Istnieje potrzeba odczuwania tego, co one odczuwają i zapłakania nad
nimi, aby i one mogły zapłakać nad sobą. Przykładem tego jest sam Jezus
Chrystus, który także płakał w czasie swego ziemskiego życia:
nad Jerozolimą, nad śmiercią Łazarza. Ten płacz Jezusa jest aktem
miłosierdzia. Jego łzy nas poruszają, bolą, oczyszczają, aby z czasem
przynieść pocieszenie, równoznaczne z odzyskaniem wzroku przez
niewidomego i słuchu przez niesłyszącego. Łzy Jezusa, podobnie jak Jego
słowa powodują, że oddajemy serce z kamienia, a przyjmujemy serce z
ciała, zdolne do współodczuwania dramatu drugiego człowieka.
Współodczuwanie zbliża ludzi tak, iż słabsi stają się mocni
akceptacją, zrozumieniem i obecnością tych, którzy udzielają im
wsparcia. Przede wszystkim nie są w swoim bólu sami – jest
z nimi Jezus ze swoim miłosierdziem. To właśnie w poranionym,
grzesznym, zagubionym w sobie i świecie bliźnim, który
potrzebuje naszej pomocy, najczęściej spotykamy Boga.
Miłosierdzie odnosi się do każdej osoby, bez względu na jej
światopogląd, przynależność polityczną, dotychczasową historię życia.
Jezus chce, byśmy mieli serce zarówno dla biednych materialnie,
jak i moralnie, duchowo. Przemiana przez ten dar potrzebna jest
każdemu, kto trwa w jakiejkolwiek niewoli. Oczekujemy miłosierdzia i
prosimy o nie, ponieważ odkrywamy w sobie zdolność do zamykania
własnego serca przed tym, co jest w nas słabe i nędzne. Przyjęcie
miłości i przebaczenia jest zawsze trudniejsze niż ich dawanie. W
miłości i przebaczeniu potrzeba wyrzeczenia i całkowitego zawierzenia.
Nie możemy żyć przykazaniem miłości, jeśli nie pozwolimy się kochać bez
ograniczeń i warunków wstępnych.
Ważne jest, byśmy tak jak w tej ewangelicznej przypowieści o
marnotrawnym synu sami odczuli potrzebę powrotu do Boga. Choć ciężko
pracujemy, to w gruncie rzeczy nigdy w pełni nie zasmakowaliśmy radości
z tego, że jesteśmy w domu, blisko Boga Ojca. Zamiast wdzięczności za
Boże dary pojawia się w nas odczucie niepokoju: zazdrość z powodu tego,
do czego doszli inni, togo co mają, jak życzliwie są traktowani. Gdy
doświadczymy wielu udręk, otrzymamy wewnętrzne światło, dzięki
któremu poznamy, jak wrażliwy i miłosierny jest Bóg.
Zasadą działania ludzi miłosierdzia jest wydobywanie wszelkiego rodzaju
dobra, które jest w bliźnim. Miłosierdzie pozwala w drugim
rozpoznać bliźniego. 'Któż okazał się bliźnim? - Ten,
który wyświadczył miłosierdzie' (por. Łk 10,37). Chodzi więc o
to by udowodnić, że jest się bliźnim drugiego człowieka. A bliźnim
staje się tylko ten, kto pomaga w nieszczęściu temu, kto tej pomocy
potrzebuje. Serdeczność i czułość dla innego człowieka, zrozumienie
jego potrzeb i staranie się o to, aby mu przyjść ze skuteczną pomocą,
stanowi sprawdzian przynależności do Jezusa i zrozumienie Jego ducha, a
więc niezawodny środek osiągnięcia zbawienia.
17. Jaki jest związek miłosierdzia z działąlnością charytatywną Kościoła?
18. Na czym polega okazywanie miłosierdzia względem samego siebie?
Przykazanie
miłości bliźniego wyraźnie podkreśla, że mamy miłować bliźniego jak
siebie samego (por. Łk 10, 27). Wynika z tego, że obowiązuje nas także
rozumna miłość wobec siebie. Skoro zaś miłość świadczona bliźnim ma
kształt miłosierdzia, to taką samą postać musi mieć miłość w stosunku
do siebie. Obowiązuje nas więc miłosierdzie wobec siebie. Nie chodzi tu
o pobłażanie sobie i zwalnianie się z umartwienia zewnętrznego i
wewnętrznego, pomagającego w uzyskaniu czystości serca. Nie należy
również w płytki sposób pojmować uczynków
miłosierdzia w odniesieniu do siebie. Chodzi przede wszystkim o
sprawiedliwe wzięcie pod uwagę sprawy udoskonalenia naszej miłości, aby
i w stosunku do nas owocne było Odkupienie, abyśmy uratowali i zbawili
swą duszę, pozwolili Bogu na zrealizowanie w nas planów, przez
które byłaby uwielbiona Trójca Święta.
Chcąc prawidłowo praktykować miłosierdzie wobec siebie samego, trzeba
ustalić osobisty cel życia. Świadczy to o pełnej miłości trosce o
siebie, o swój los oraz stanowi nawiązanie do trapiących nas
pytań, dotyczących cierpienia wywołanego poczuciem niedoskonałości,
kryzysami przyjaźni, poczuciem nieobecności Boga, brakiem miłości, mimo
że Bóg obejmuje w sposób nadprzyrodzony całą osobę ludzką.
Każdy człowiek potrzebuje i oczekuje miłosierdzia, zwłaszcza wtedy, gdy
obciąża go grzech. To miłosierdzie polega na rozumnym, a więc
sprawiedliwym i wyrozumiałym działaniu, zmierzającym do wyzbycia się
grzesznych przywiązań, nałogów. Umieć nie załamać się, zaufać
miłości i Bogu, wyjść z grzechu na drogę czynów godnych
człowieka, znaczy okazać sobie miłosierdzie. Miłosierdzie to nie zamyka
oczu na prawdę, lecz właśnie ze względu na prawdę pomaga naszej
cierpiącej miłości prostować nasze życiowe, kręte drogi. Miłosierdzie
wobec siebie samego to szersze spojrzenie na obecne w codzienności
fakty, stwierdzenie ich i ocenienie na korzyść człowieka. To dzięki
okazywanemu sobie miłosierdziu możliwa jest w naszym życiu pokora,
warunkująca żal, a poprzez niego powrót na drogę autentycznej
miłości. Dzięki takiej ocenie człowiek może powstać z upadku i
pójść dalej we właściwym kierunku, na nowo podejmując trud
stawania wobec przeciwności i niebezpieczeństw życia. Takie dążenie ku
miłości wymaga jednak uwolnienia się od wszystkiego, co nas wstrzymuje
w drodze.
Bycie miłosiernym wobec samego siebie to uzależnianie własnego
postępowania od innych w świetle nauki Chrystusowej. Gdy sobie i
bliźnim przebaczamy, okazujemy w praktyce miłosierdzie. O tej
rzeczywistości myślimy również wtedy, gdy chcemy pogodzić się z
tym, że popełniliśmy błąd, i gdy mamy wielkie poczucie winy. Musimy
jednak pamiętać o tym, że w ludzką postawę miłosierdzia zawsze wpisane
jest miłosierdzie Boga. On chce w nas i przez nas ulitować się nad
człowiekiem, który zszedł na złą drogę.
Miłosierdzie wobec samego siebie polega na pełnym miłości i
zaangażowania troszczeniu się o nadprzyrodzone życie duchowe,
uzupełniające braki naszej natury przez wypełnienie tęsknot za
nieutracalną Osobą, która przyjmie naszą miłość i obdarzy swoją.
Ta troska jest konkretnym objawieniem się miłości wobec siebie.
Podjęcie starań o zaspokojenie swych potrzeb duchowych jest jedną z
najtrudniejszych prac, jakich człowiek może w sobie dokonać i jakich
Bóg dokonuje w nas, gdy zechcemy cierpliwie, z wielką ufnością i
miłością, poddać swą miłość doskonalącemu i oczyszczającemu działaniu
Jego miłości.
19. Co oznaczają słowa Jezusa: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary?
Przytoczone
słowa występują w Ewangelii św. Mateusza w dwóch miejscach (por.
Mt 9,13; 12,7). Jest to dosłowny cytat z Księgi proroka Ozeasza.
Greckiemu wyrazowi 'eleos', użytemu w tekście Mateuszowym, odpowiada
hebrajskie 'hesed' z księgi Ozeasza. Sens tego logionu może być
następujący: miłosierdzia chcę bardziej niż ofiary. Po raz pierwszy z
cytatem Ozeasza mamy do czynienia w kontekście powołania Mateusza (Mt
9, 9-13). Drugi raz fragment ten pojawia się w polemice Jezusa z
faryzeuszami na temat ważności i wartości szabatu.
Bóg żąda od człowieka nie darów ofiarnych, choć ich nie
wyklucza, lecz ludzkiej miłości i dobroci. Prawdziwa cześć względem
Boga Trójjedynego powinna wypływać z współczującego i
miłosiernego serca. Taka postawa znaczy więcej 'niż wszystkie
całopalenia i ofiary' (Mk 12,33). Jakakolwiek ofiara składana Bogu bez
miłości i miłosierdzia, z sercem nieskorym do słuchania Jego
słów i zawrócenia z błędnej drogi, nie ma w oczach Bożych
żadnej wartości.
Trzeba mieć nieustannie na uwadze, że dla Boga ważniejsze jest
miłosierdzie wobec biednych, głodnych, grzesznych niż rytualne
zachowywanie praw rytualnych. Bogu dopiero wtedy będzie miła taka
ofiara, takie wyrzeczenie człowieka, gdy będzie ona wypływała z serca
pełnego miłosierdzia. Dla Chrystusa nie istnieje dylemat: albo
miłosierdzie, albo kult. Miłosierdzie należy czynić, a kultu i prawa
nie zaniedbywać, pamiętając jednak przy tym, iż miłosierdzie jest o
wiele ważniejsze.
20. Jaki jest związek miłosierdzia z cierpieniem?
W
praktyce miłosierdzie powiązane jest z dobrocią, przebaczeniem,
miłością, sprawiedliwością, ale także z cierpieniem. Mówiąc o
cierpieniu, w pierwszej kolejności odnosimy je do drugiego. Dzieje się
tak dlatego, ponieważ kiedy sami doświadczamy cierpienia, zazwyczaj nie
mamy sił i ochoty, by o tym rozmawiać z innymi. Należy odróżnić
cierpienie osobiste od zbiorowego, ponieważ każdy w cierpieniu reaguje
na swój sposób, indywidualnie. W jednym człowieku rodzi
ono postawę bierności, ucieczki, w innym zaś postawę buntu czy walki.
Zasadniczo cierpienie dzielimy na duchowe i fizyczne. Możemy wskazać
kilka przyczyn cierpienia duchowego, z których dwie są
najważniejsze. Pierwszą stanowi w człowieku poczucie niedoskonałości.
Rozumie się przez to świadomość niedostatku ludzkiej natury, słabość
intelektu, woli, zmienność i nietrwałość uczuć, świadomość
braków. Poczucie to mogłoby obezwładniać, niszczyć, gdyby nie
istniała nieskończona perspektywa porządku nadprzyrodzonego, do
którego Bóg już nieodwracalnie włączył człowieka poprzez
Odkupienie. Możemy sami wkraczać w ten porządek, a kresem tej
perspektywy jest nieskończoność Ojca, który dzięki wszczepieniu
nas w Chrystusa doskonali człowieka przez Ducha Świętego. Ten punkt
widzenia stanowi wyjście z tragedii niedoskonałości, ale nie do końca
uwalnia od cierpienia, ponieważ nigdy porządek nadprzyrodzony nie
niszczy porządku przyrodzonego. Dlatego też, nawet gdy będziemy cieszyć
się obecnością w sobie życia Bożego, to jednak nie przestaniemy
odczuwać braków swej natury. Tu rodzi się nadzieja, że
Bóg pomimo naszych ludzkich ułomności, nigdy nie zrezygnuje z
miłości do człowieka. Drugą przyczyną jest zmieniający się wciąż
kierunek naszej ludzkiej miłości. Trwa w nasnieustanna walka o
ukierunkowanie miłości na to, co lepsze, co bardziej wartościowe, a w
konsekwencji na samego Boga. Człowiek cierpi, doświadczając braku
bliskich osób, których obecność jest mu bardzo potrzebna.
I może dlatego najbardziej cierpią ci, którzy kochają Boga
szczerze, całym sercem, całą duszą i ze wszystkich sił. Człowiek
pragnie być wierny miłości do Boga, lecz bardzo często napotyka na swej
drodze niebezpieczeństwa, zagrożenia, co zmusza go do ciągłej
czujności. Miłość powoduje w nim wewnętrzne rozdarcie. Z tej racji jest
ona tożsama z cierpieniem, które wiąże się z oczekiwaniem.
Człowiek oczekuje, bo czuje się samotny, poszukuje, spodziewa się
ukochanej osoby, jej obecności. W taki sposób przeżywa swą
miłość.
Człowiek doświadcza też tęsknoty za Bogiem i Jego obecnością. Pomimo iż
dosięga Go aktem wiary i nawiązuje z Nim kontakt przez modlitwę, zdarza
się, że cierpi. Pojawia się w nim głód Boga i Jego miłości.
Człowiek kocha i nie doznaje tej miłości; posiada miłość przez obecność
Boga w duszy, a równocześnie nie ma w pełni tej miłości; kocha i
tęskni, cieszy się miłością Bożą i zarazem "umiera" z pragnienia i
głodu Boga. Kocha też ludzi, ale ta miłość bardzo często nie zostaje
odwzajemniona. A nawet gdy doznaje tej miłości, to i tak cierpi, bo
żadna przyrodzona miłość nie zastąpi nigdy miłości nadprzyrodzonej.
Takie cierpienie jest głodem duchowym, sprawiającym niekiedy więcej
bólu niż fizyczne dolegliwości. Tym, co ratuje w człowieku
pokój serca, co daje mu nadzieję i umacnia w nim miłość, jest
poznanie i zrozumienie siebie samego, motywów i struktury
działania miłości oraz zaufanie Bogu. Człowiek cierpi i szuka
rozwiązań, zanim jeszcze zrozumie to wszystko, jednak kiedy zaufa
całkowicie Bogu i ukocha Go, tak jak Abraham, który uwierzył
wbrew nadziei, wówczas czuje się szczęśliwy, gdyż widzi sens
życia.
Cierpienie wywołane codziennym głodem różnych pragnień i marzeń
zmusza do refleksji nad kwestią miłosierdzia. Jezus Chrystus przyszedł
na ziemię, aby zapobiec największemu nieszczęściu - odsunięciu się
ludzi od miłości Bożej. On sam polecił ludziom pocieszać smutnych,
karmić głodnych, odziewać ubogich, zaradzać temu wszystkiemu, co dotyka
człowieka. Tak wyrażającej się miłości może nas nauczyć drugi człowiek
szczerze miłujący. Zatem zrozumieć, czym jest miłosierdzie i być
miłosiernym, czyli czynić miłosierdzie, możemy właśnie wtedy, gdy
upodobnimy się do bliźniego, i to w cierpieniu. Nikt z nas nie jest
zwolniony ze świadczenia miłości, a co za tym idzie -z czynienia
miłosierdzia i bycia miłosiernym w doświadczeniu cierpienia.
Miłosierdzie jest konkretyzacją miłości, podjęciem cierpienia danej
chwili. Istnieje jednak podział funkcji i zadań społecznych. Spełnia
się swoje zadania wówczas, gdy umie się i chce najpierw dostrzec
cierpienie, oraz gdy stara się mu zaradzać. Można to czynić w
przeróżny sposób, ale na pewno nie wolno przechodzić obok
niego obojętnie. Rozpoznawanie aktualnego cierpienia jest odkrywaniem
istotnych potrzeb konkretnego człowieka czy nawet pokolenia.
Obok cierpień duchowych istnieją oczywiście dolegliwości fizyczne,
będące generalnie wynikiem braku zdrowia. Nie pozostają one bez wpływu
na psychikę człowieka, co więcej, wdzierają się na teren duszy i wtedy
z różnych powodów cierpi cała osoba ludzka. Cierpienie
jest nieodłącznym doświadczeniem człowieka, ponieważ wyznacza je
właściwa mu niedoskonałość jego natury i działań. Tak, jak nie można
uciec od cierpienia, tak nie ma ucieczki od siebie, od swej
niedoskonałej natury.
Cierpienie fizyczne wiąże się z bólem ciała. O ile do pewnego
stopnia można używać zamiennie wyrazów " ból" i "
cierpienie " - to cierpienie fizyczne zachodzi wtedy, gdy w jakikolwiek
sposób boli ciało (SD 5). Cierpienie cielesne bywa różnie
odbierane przez ludzi. Dla wielu jest ono krzyżem, od którego
nie można się oderwać. Zawsze jednak przyczynia się ono do uświęcenia
człowieka, jeżeli ten jest go w stanie dźwigać z Chrystusem,
który staje się otuchą i nadzieją. Świadomość Jego męki umacnia
cierpiącego, który ufa, że Bóg nie tyle odsunie od niego
cierpienia, ile da mu siłę wytrwania w nich.
Człowiek sam w sobie nie jest bowiem w stanie zrozumieć cierpienia.
Wobec cierpienia ludzkie słowa są często bezradne. Cierpienie fizyczne
może jednak również przynosić radość, polegającą na tym, że
człowiek oddaje swoje bóle Bogu i jest za nie wdzięczny. Radość
i cierpienie idą wówczas ze sobą w parze, są ze sobą zespolone i
nierozłączne.
Cierpienie z pewnością należy do tajemnicy człowieka, tak jak on
otoczone jest tajemnicą, i to szczególnie nieprzeniknioną.
Ludzkie cierpienie - w swej prawdzie i złożoności - jest więc okazją do
odnowienia człowieka. Może się nawet okazać, że najgłębszym sensem
ludzkiego doświadczenia jest właśnie ta tajemnica (por. SD 31). Jeśli
zaś sam człowiek jest tajemnicą, nieuniknione doświadczenie cierpienia
i bólu skłania go do podjęcia wyzwania, jakim jest jego własne
istnienie, i do zmierzania w kierunku owej bezpiecznej świadomości
samego siebie.
Przykazanie miłości Boga i bliźniego kieruje nas w stronę miłości, a
tym samym - cierpienia. Wyrazem miłosierdzia jest podjęcie z miłością
spraw drugiego człowieka, które aktualnie najbardziej go bolą i
których rozwiązanie jest jego istotną potrzebą. Jeżeli przez
miłość rozumiemy dar z siebie, złożony Bogu czy drugiemu człowiekowi,
to za miłosierdzie trzeba przyjąć tę miłość ofiarowaną komuś ze względu
na jego cierpienie. Miłosierdzie jest miłością, która dostrzegła
czyjeś cierpienie i nie przeszła obok niego obojętnie, jak w
przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Miłosierdzie w relacji do
cierpienia jest podjęciem z miłości najbardziej aktualnych, naglących,
trudnych spraw ludzkich. Z tego wniosek, że gdyby nie cierpienie
człowieka, miłość nie przybrałaby kształtu miłosierdzia. Miłosierdzie
jest zatem ściśle złączone z cierpieniem. Związek ten można dostrzec w
osobie Chrystusa, który stając się przez Wcielenie miłosiernym
kapłanem, wziął udział w cierpieniach wszystkich ludzi: W czym bowiem
sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym,
którzy są poddani próbom (Hbr 2, 18). Aby stać się
miłosiernym, musiał się upodobnić pod każdym względem do braci (Hbr 2,
17). Miłosierdzie wyraża się więc w wybaczaniu, w dobroci oraz w
upodobnieniu się do braci właśnie w cierpieniu. W związku z tym,
miłosierdzie jest z jednej strony wydobywaniem miłości z cierpienia -
ku radości, pokojowi i szczęściu, a z drugiej strony jest doskonaleniem
miłości przez cierpienie. W ten sposób okazywanie miłosierdzia
sprawia, iż cierpienie człowieka staje się wartością, a nawet sposobem
doskonalenia osoby ludzkiej.
21. Czy eutanazja może być formą miłosierdzia?
22. Dlaczego miłosierdzie niektórym wydaje się czymś negatywnym?
23. Jakie są owoce miłosierdzia w życiu człowieka?
Owocem
praktykowania miłosierdzia w życiu codziennym jest pokój,
radość, ale przede wszystkim 'nowe życie'. Takie orędzie zostawił
apostołom po swym zmartwychwstaniu Jezus Chrystus, oferując im
prawdziwie 'nowy początek'. Dał im szansę rozpoczęcia zupełnie nowego
życia, przebaczył opuszczenie Go w trudnych chwilach Jego drogi
krzyżowej i śmierci, pokazując im, co powinni czynić, aby być
szczęśliwymi. Okazał im miłosierdzie.
Ważnym owocem praktykowania miłosierdzia jest również budowanie
wspólnoty, która zaczyna się tworzyć wtedy, gdy każdy
usiłuje przyjąć i kochać drugiego takim, jaki on jest. Dopóki
widzi się w drugi, człowieku same zalety, będące odbiciem naszych
własnych, nie istnieje możliwość wzrastania. Relacje pomiędzy osobami
są autentyczne i trwałe tylko wtedy, gdy opierają się na zaakceptowaniu
słabości, na przebaczeniu ina czynieniu miłosierdzia. Wówczas
ludzie otwierają się na innych, nie są wyobcowani czy wyizolowani,
czują się potrzebni i chętnie przychodzą z pomocą bliźnim,
którzy znaleźli się w sytuacji kryzysowej, w biedzie. Święty
Paweł w Liście do Kolosan zachęca: 'Jako więc wybrańcy Boży - święci i
umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę,
cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie
nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył
wam, tak i wy! Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która
jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój
Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele.
I bądźcie wdzięczni!' Kol 3, 12-15.
Miłosierdzie prowadzi też grzesznika do nawrócenia, do osobistej
relacji z przebaczającym Ojcem. Nacechowane miłosierdziem spotkanie
Boga z grzesznikiem pozwala mu powrócić na nowo do domu,
który człowiek opuścił przez niewłaściwe wybory. Czynione zatem
miłosierdzie buduje nowe więzi międzyludzkie. Jeżeli taka postawa
cechuje dwie osoby, wówczas one nie tylko obdarzają się
życzliwością, ale są sobie wierne na zasadzie wewnętrznego
zobowiązania, a więc także – każda z nich na zasadzie wierności
sobie samej (por. DM 4).
Ludzkość powinna uświadamiać sobie pozytywne owoce wynikające ze
świadczenia miłosierdzia. Oczywistym jest fakt, iż człowiek będąc
grzesznym i skłonny do zła, potrzebuje pomocy, by móc postępować
właściwie. Jeżeli będzie odpłacał złem za zło, spirala zła będzie się
ciągle nakręcać. Głoszenie i praktykowanie miłosierdzia przez
chrześcijanina stanowi autentyczne świadectwo, polegające na budowaniu
cywilizacji miłości, a nie cywilizacji śmierci.
24. Jakich znamy współczesnych świadków miłosierdzia?
25. Dlaczego miłosierdzie uważane jest za największy przymiot Boga?
Pojęcie
przymiotu łączy się z nauką o naturze Boga, który jest czystym
duchem samoistnym – mającym byt sam z siebie, a co za tym idzie,
również pełnię doskonałości. W Bogu jest jedność wewnętrzna,
mówiąc inaczej - prostota, która wyklucza wszelką
złożoność z jakichkolwiek składników. Poznając Boga, nie
poznajemy Go w sposób bezpośredni, ale poprzez doskonałości,
jakie zauważamy w pewnym stopniu ukryte w stworzeniach.
Teolodzy grupują przymioty Boże, odnosząc jedne do natury Boga, a
drugie do Jego czynności wobec stworzeń. Do pierwszej grupy, określając
je przymiotami wsobnymi lub absolutnymi, zaliczają: bycie w sobie,
prostotę, samoistność, nieograniczoność, niezmienność i wieczność, a do
drugiej, nazywając je relatywnymi lub odnośnymi, wliczają: dobroć,
mądrość, opatrzność, sprawiedliwość i miłosierdzie.
W obliczu takiego podziału zastanawiające wydają się być słowa Pana
Jezusa do s. Faustyny Kowalskiej: 'Powiedz, że miłosierdzie jest
największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk moich są ukoronowane
miłosierdziem' (por. Dz. 301). Zdają się one sugerować hierarchizację
przymiotów Boskich, między którymi istnieje przecież
równość. Wyjaśnienie tej kwestii jest przede wszystkim zasługą
ks. Ignacego Różyckiego, który wyszczególnił w
pojęciu 'przymiot' znaczenie 'filozoficzno-teologiczne' i
'czynnościowe'. W pierwszym znaczeniu miłosierdzie jest doskonałością
natury Bożej, czyli jest przez nią posiadane i dlatego jest
bezwzględnie równe innym doskonałością, bo tak samo jest Bogiem
i tym samym Bogiem. Natomiast w drugim znaczeniu przewyższa wszystkie
inne przymioty Boga, gdyż skutki działania miłosierdzia w świecie są
największe.
Miłosierdzie jest zatem przymiotem Bożej natury przejawiającym się w
każdym działaniu na zewnątrz: zarówno 'stwórczym', jak i
'usynawiającym przez łaskę'. Mówiąc o Bożych przymiotach, należy
pamiętać, że w Bogu nie istnieje rzeczywista różnica między Jego
naturą a tym, co nazywamy przymiotami. Są one, według sposobu naszego
rozumowania, doskonałością koniecznie istniejącą w Bogu, a wynikającą z
tego, co nazywamy Jego naturą.
Jeżeli zgodnie z Pismem Świętym, będziemy pojmowali miłosierdzie jako
przymiot Boży okazywany ludziom, to musimy pamiętać, że obejmuje ono
wszystkie czasy, również eschatologiczne, a zatem także te po
zakończeniu historii świata.
Święty Tomasz z Akwinu określa Miłosierdzie Boże jako odwieczną
doskonałość Stworzyciela, Odkupiciela i Uświęciciela w Jego stosunku do
ludzi. Poprzez nie Bóg wyprowadza stworzenia z nędzy i uzupełnia
ich braki. Podstawą miłosierdzia jest dobroć, bo do jej istoty należy
udzielanie się, a więc wszystko, co Bóg stworzył, pochodzi od
niej. Bóg stwarzając, nie przysparza sobie pożytku czy chwały,
lecz działa pod wpływem samej dobroci. Miłosierdzie zaś polega na tym,
że usuwa On ze świata braki. Dlatego dla św. Tomasza z Akwinu
miłosierdzie to największy przymiot Boga, ponieważ podnoszenie czy
dawanie jest oznaką wielkości.
Miłosierdzie Boże rozumiane w sensie ścisłym, dotyczy nędzy człowieka.
Głównym zadaniem miłosierdzia jest chęć przychodzenia z pomocą.
Miłosierdzie jest wiec tam, gdzie jest nędza, grzech, słabość.
Natomiast w sensie szerszym, miłosierdzie dotyczy także wszelkiego
dobra.
Takie ujęcie Miłosierdzia Bożego pokazuje przymiot Boga jako działający
jakby w jednym tylko kierunku: miłosierdzie jest udzielaniem się, czyli
pochyleniem Tego, kto ma czegoś więcej, ku temu, który posiada
mniej lub potrzebuje jakiejś pomocy.
W powyższym świetle Miłosierdzie Boże przedstawia się jako odwieczna i
niezmienna doskonałość Boga, przez którą udziela się On
stworzeniom, wyprowadzając je z wielorakiej nędzy, spośród
której największą jest brak istnienia, będący jednocześnie
największym wołaniem do Jego miłości miłosiernej. Dlatego miłosierdzie
stanowi fundament każdego dzieła Boga.
26.Co leży u podstaw miłosierdzia Boga?
U
podstaw Miłosierdzia Bożego leży miłość. Istnieją dwie drogi
zmierzające do zdobycia wiedzy o Bogu jako miłości: wstępująca i
zstępująca. Pierwsza polega na wznoszeniu się człowieka poprzez
różne stopnie miłości do Dobra bez żadnych granic i barier, jest
to miłość czysto ludzka. Posiada ona swoje formy, stopnie, przymioty. W
teologii katolickiej wyróżniamy 'miłość pożądawczą' i 'miłość
życzliwości'.
O ludzkiej miłości pisał św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, że
jest cierpliwa, nie zazdrości, nie unosi się pychą, nie jest
bezwstydna, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, nie jest
jak proroctwa, które się skończą, wszystko znosi, wszystko
przetrzyma...
Druga droga natomiast to objawienie się Boga człowiekowi, wielokrotnie
i na wiele sposobów, ale w sposób ostateczny przez swego
Syna, Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem. 'Spodobało
się Bogu w swej dobroci i mądrości objawić siebie samego i ujawnić nam
tajemnicę woli swojej' (por. Ef 1,9), dzięki której przez
Chrystusa, Słowo Wcielone, ludzie mają dostęp do Ojca w Duchu Świętym i
stają się uczestnikami Boskiej natury (Ef 2,18; 2 P 1,4). Przez to
zatem objawienie Bóg niewidzialny (por. Kol 1,15; 1 Tm 1,17) w
nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół
(por. Wj 33,11; J 15, 14-15) i obcuje z nimi (por. Ba 3,38), aby ich
zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć do niej (por. DV 2).
Na podstawie nauczania Jezusa i Jego postępowania możemy odkryć wiele
cech miłości Boga ku ludziom. Miłość Boża w Chrystusie to miłość
szukająca człowieka, aktywna, przebaczająca, wyrozumiała, realistyczna.
Odznacza się wielką subtelnością, jest przyjacielska, ofiarna, otwarta
i uniwersalna. Wszystkie te cechy miłości zawierają się w tym, że ona
sama uzdalnia bezinteresownie do uczestnictwa w swym dobru. Stanowi to
jej najgłębszą istotę.
Jeżeli miłość Boża, która została objawiona w Chrystusie, ma
określone przymioty, to również każdy chrześcijanin, pragnący
wcielać w życie zasady ewangeliczne i osiągnąć przez tę miłość cel
ostateczny, powinien kochać swego bliźniego tak, jak czynił to Chrystus.
Bóg kocha człowieka miłością czystą, bez cienia egoizmu; nie
stawia żadnych warunków – Jego miłość jest bezwarunkowa.
Kiedy człowiek przyjmuje tę bezinteresowną miłość Boga, wówczas
ona dotyka w nim tego, co najbardziej intymne. Święty Augustyn
stwierdza, że 'Bóg jest bliższy człowiekowi niż człowiek sam
sobie'. Miłość Boga do człowieka dociera do samego fundamentu
istnienia, lecząc ludzkie dusze i ciała.
Miłosierdzie nierozerwalnie wiąże się z miłością, która w
sposób bezinteresowny daje udział w dobroci. Wszystkie zatem
uczynki miłosierdzia będą nacechowane chrześcijańskim autentyzmem
wówczas, gdy pochodzić będą z ducha miłości.
27. Co oznaczają słowa z Listu do Efezjan, iż 'Bóg jest bogaty w miłosierdzie'?
Bóg
nieprzerwanie daje nam dowody swego wielkiego miłosierdzia. Stworzyciel
świata, Pan całego stworzenia, nie jest jedynie sprawiedliwym sędzią,
który za każdy zły czyn karze. Objawił się nam i czyni to
nieustannie, jako Bóg 'bogaty w miłosierdzie' (por. Ef 2,4),
jako 'Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy' (por. 2 Kor
1,3). Miłosierdzie Boga ujawniło się w tym, że postanowił uratować
człowieka, który poprzez nieposłuszeństwo pierwszych
rodziców zasłużył na wieczne potępienie. Dzieło ratowania
człowieka wypływające ze źródła Bożego Miłosierdzia dokonało się
i nadal się dokonuje poprzez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym
Pocieszycielu. W ten sposób w Chrystusie oraz przez Niego staje
się szczególnie 'widzialny' Bóg w swoim miłosierdziu, bo
kto zobaczył Jezusa, zobaczył także i Ojca, który Go posłał po
to, byśmy mieli życie i to w obfitości.
Jezus Chrystus będzie naszym sędzią, ale także naszym obrońcą, naszym
ambasadorem u Ojca, który jest w niebie. Każdy, kto w Nim
poszukuje wsparcia, ten je znajdzie i w konsekwencji osiągnie życie
wieczne. Święty Jan Ewangelista poucza nas: 'Dzieci moje, piszę wam to
dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy
Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego (1 J 2,1). Ten
Rzecznik bronił nawet swoich prześladowców i katów,
którzy szydzili z Niego, gdy konał na krzyżu. W obliczu śmierci
Jezus modlił się do swego Ojca, usprawiedliwiając ich straszne czyny i
prosząc o miłosierdzie dla nich: 'Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co
czynią' (Łk 23,34). Jezus pragnie ocalić także i nas, czego przejawem
jest Jego ustawiczna modlitwa i Jego błogosławieństwo, udzielone
uczniom, gdy 'został uniesiony do nieba' (Łk 24,51). Bóg otwiera
przed nami perspektywę wieczności: 'będąc bogaty w miłosierdzie, przez
wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek
występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia' (Ef
2,4n), abyśmy mogli dostąpić zaszczytu oglądania Go twarzą w twarz w
królestwie niebieskim.
28. Jak pogodzić Miłosierdzie Boże i miłosierdzie ludzkie?
'Bądźcie
miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny' (Łk 6,36). W tych słowach
zawiera się nie tylko nakaz naśladowania Boga, ale także wezwanie do
poznawania i wielbienia Go w Jego miłosierdziu. Realizując to zadanie
'bycia miłosiernym' względem drugiego, człowiek doświadcza codziennie,
jak miłosierny jest Bóg wobec niego samego.
Każdy z nas jest grzesznikiem, popełnia błędy, odchodzi od Boga, ale
Bóg nie od razu wymierza nam zasłużoną karę, lecz zachowuje nas
od niej i ochrania, czasem przez bardzo długi czas, oczekując naszego
nawrócenia. Bóg postępuje właśnie w taki sposób
dzięki swemu miłosierdziu, które zasłania nas przed
sprawiedliwością Bożą, domagającą się słusznej kary. Dlatego Bóg
nie tylko znosi człowieka jako grzesznika, ale w dodatku obdarza go
swymi darami, aby mógł dokonywać w życiu właściwych
wyborów, zgodnych z Jego wolą. Nie szczędzi swej litości nawet
wobec tych, których upór i zatwardziałość trudno
przełamać.
Kiedy te łagodne środki perswazji nie przynoszą skutków,
Bóg sięga po surowe kary, jednak o charakterze leczniczym,
wychowawczym, budującym. 'Gdy nas sądzą, karanie odbieramy od Pana,
abyśmy z tym światem potępieni nie byli (1 Kor 11,32).
Tylko miłość i miłosierdzie Boga pozwalają człowiekowi nieustannie
zbliżać się do Niego, poprzez ciągłą weryfikację swego postępowania,
poprzez otwarcie się na Jego działanie. Zamiast okazywania gniewu i
czynienia wyrzutów, Bóg wyciąga do człowieka swoje
ojcowskie ramiona i przebacza mu grzechy, jeśli tylko ten szczerze za
nie żałuje. Boże postępowanie w stosunku do człowieka stanowi wzorzec
dla relacji międzyludzkich. Tylko na drodze naśladowania można pogodzić
Miłosierdzie Boże z miłosierdziem ludzkim.
29. Czy człowiek ma prawo do Bożego Miłosierdzia?
Miłosierdziem
Bożym tłumaczy się zazwyczaj już samo istnienie człowieka i jego
osobowo-podmiotowy charakter. W nim również znajduje swoje
wyjaśnienie prawda o duchowym wymiarze jego egzystencji i
nieśmiertelności ducha oraz o wyniesieniu go do godności dziecka
Bożego. Będąc powołanym do istnienia, człowiek jest 'bytem
niesamowystarczalnym', a tym samym jest nieustannym 'wołaniem do
miłosierdzia Boga', bez pomocy którego nie jest w stanie
wykorzystać danych mu możliwości. Miłosierdzie, nieustannie okazywane
mu przez Boga, stanowi więc nie tylko warunek jego zaistnienia, ale
także doskonalenia się i spełnienia w osobistym powołaniu.
Już z samego faktu darmowości bytu ludzkiego i jego potencjalności
można wyprowadzić wystarczający warunek do mówienia o prawie
człowieka do miłosierdzia i o powinności świadczenia go innym. Prawdy
te nabierają szczególnej wymowy w sytuacji, kiedy człowiek
zawodzi Boga i popełnia grzech.
Człowiek powołany do istnienia przez Boga jest istotą wolną. Jego
wolność stanowi szansę na osobiste ubogacenie, ale jednocześnie
dopuszcza możliwość niewierności wobec właściwego chrześcijaninowi
sposobu życia i realizowania się w człowieczeństwie. Dlatego człowiek w
swym bycie jest istotą zawodną i grzeszną, tzn. może zejść z drogi
osobistego rozwoju.
Jak wiemy, w jego historii zaistniała sytuacja, kiedy niewłaściwie
wykorzystany przez niego dar wolności doprowadził go do zerwania
przyjaźni z Bogiem. Bóg jednak nie odrzucił człowieka, lecz
okazał mu przebaczenie, dając swojego Syna Jednorodzonego (por. J
3,16). W tym świetle Wcielenie Syna Bożego wyraźnie świadczy o
bezgranicznym miłosierdziu wobec człowieka zagrożonego przez zło. W
akcie tym Bóg objawia siebie, ale jednocześnie ukazuje wartość
człowieka samego w sobie.
Cała ziemska działalność Chrystusa była kontynuacją zapoczątkowanego
przez Wcielenie uobecniania Miłosierdzia Bożego. Chrystus dokonuje tego
zarówno w czynach, jak i w słowach, stając się znakiem
miłosierdzia Boga.
W swoim nauczaniu Jezus przedstawia obraz miłosiernego Ojca przede
wszystkim w przypowieściach, spośród których jedne
ukazują postawę Boga wobec ludzi (przypowieść o robotnikach w winnicy,
por. Mt 20, 1-16, o zagubionej owcy, por. Łk 15, 1-7; Mt 18, 12-14 i o
zagubionej drachmie, por. Łk 15, 8-10), a inne określają miłosierdzie
międzyludzkie (przypowieść o miłosiernym samarytaninie, por. Łk 10,
30-37, o bogaczu i Łazarzu, por. Łk 16, 19-31 oraz o nielitościwym
dłużniku, por. Mt 18, 23-35).
Chrystus nie tylko nauczał o miłosiernym Bogu, ale wprost Go uobecniał
w czynach miłości, zaradzając ludzkim potrzebom gdziekolwiek przebywał
i nauczał; karmił głodnych (por. Mt 14, 19-20; Mk 8,2), leczył rozmaite
choroby (por. Mt 14, 35-36; Mk 1, 41; 9,14n), uwalniał z niewoli
grzechu (por. J 8,10), a nawet wskrzeszał zmarłych (por. Łk 7,14).
W miłosiernym działaniu Boga zawsze w centrum znajduje się człowiek,
którego żadne potrzeby materialne, ani fizyczne czy też
moralno-duchowe nie są Bogu obojętne. W swym okazywaniu miłosierdzia
człowiekowi Bóg nieskończenie szanuje jego wolność i z
cierpliwością wyczekuje otwarcia serca z jego strony, aby móc mu
ofiarować pomoc. Bóg staje w pozycji żebrzącego o przyjęcie
ofiarowanej dobroci. Właśnie w takiej postawie najbardziej uwydatnia
się podmiotowo-osobowy wymiar miłosierdzia. Polega on na wymianie
darów, w której Dawca staje w pozycji biorcy, a biorca
– poprzez gest przyjęcia daru - staje się dawcą.
Boże Miłosierdzie Chrystus objawił w sposób najgłębszy w
tajemnicy swojej męki, śmierci i zmartwychwstania. Stając się
człowiekiem w chwili Wcielenia, dzielił człowieczy los do końca, tj. aż
do bólu i śmierci, które są nieodłącznymi elementami
ludzkiej egzystencji. Powodowany wiernością sobie samemu i swojej
miłości do człowieka, Chrystus złożył siebie na krzyżu jako ofiarę
przebłagalną Bogu Ojcu, odsłaniając tym samym z jednej strony wielkość
i potęgę zła, z drugiej bezgraniczne miłosierdzie Boga, który
nie cofa się nawet przed cierpieniem i śmiercią, gdy chodzi o dobro
człowieka. Treść tej zbawczej prawdy doskonale wyraził papież Jan Paweł
II w encyklice 'Dives in misericordia', stwierdzając, ze 'krzyż
Chrystusa, w którym Syn współistotny Ojcu oddaje pełna
sprawiedliwość samemu Bogu, jest równocześnie radykalnym
objawieniem miłosierdzia, czyli miłości wychodzącej na spotkanie tego,
co stanowi sam korzeń zła w dziejach człowieka: na spotkanie grzechu i
śmierci' (DM 8). W ofierze krzyżowej Chrystusa zostają uszanowane
jednocześnie dwa prawa dotyczące człowieka, tj. sprawiedliwości i prawo
miłości. Naruszona przez grzech godność człowieka zostaje
przywrócona aktem ofiary krzyżowej Chrystusa, będącej wyrazem
miłosierdzia Boga (por. DM 7). W ten sposób sprawiedliwość
zostaje przeniknięta miłosierdziem, znajdując w nim swoje ostateczne
wypełnienie.
Można zatem powiedzieć, iż miłosierdzie okazywane przez Boga polega na
nieustannej trosce o człowieka w każdej jego sytuacji, tak fizycznej,
jak i moralno-duchowej i stanowi zasadę Bożego działania wobec
człowieka. Pełnię Miłosierdzia Bożego opisała św. Faustyna Kowalska w
postaci następujących praw, które objawił jej Chrystus: 'Im
większy grzesznik, tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego' (Dz.
723); 'Im większa nędza, tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego'
(Dz. 1181); 'Jestem hojniejszy dla grzeszników, niżeli dla
sprawiedliwych' (Dz. 1275).
Pozornie wydaje się, jakby prawa te nie były ze sobą powiązane. W
rzeczywistości jednak istnieje między nimi głęboki związek. Każda nędza
woła o pomoc, której wielkość warunkowana jest wielkością nędzy,
tzn. im większa nędza, tym większej oczekuje pomocy. Największą zaś
nędzą człowieka jest grzech, gdyż oddala go od Boga. Do natury
Miłosierdzia Bożego należy niesienie pomocy i dlatego grzesznicy mają
pierwszeństwo w oczekiwaniu na pomoc Bożą. W miarę natomiast udzielania
tej pomocy, miłosierdzie Boga nie wyczerpuje się, lecz wzrasta.
30. W jaki sposób Bóg okazuje człowiekowi swoje miłosierdzie?
Miłosierdzie
wywodzące się w swej istocie od Boga polega przede wszystkim na tym, iż
to On, w nadmiarze swojej miłości i dobroci stworzył człowieka, uczynił
go swoim przyjacielem i otacza nieustanną troską. Po grzechu pierwszych
ludzi spieszy On z pomocą zagubionemu i osamotnionemu człowiekowi, aby
dać mu na nowo udział w swoim wiecznym szczęściu.
Bóg często okazuje swe miłosierdzie przez ludzi (np. przez
zapobiegliwość Józefa Egipskiego, który zapewnia
przetrwanie Izraela w czasie głodu), a tylko niekiedy bezpośrednio, w
nadzwyczajny sposób wkracza w bieg ludzkich dziejów (np.
w czasie wyjścia Izraelitów z Egiptu, kiedy rozdziela wody
Jordanu, dając im możliwość ucieczki przed wrogiem).
Bóg może też okazać człowiekowi dyskretną pomoc wewnętrzną,
nawet nieodczuwalną (np. dar Ducha Świętego), albo też objawić się
przez miłosierdzie ludzkie, za którym kryje się On sam,
skłaniając serce człowieka do okazania drugiemu współczucia.
W swoim miłosierdziu Bóg z jednej strony może otoczyć ludzi
swoim błogosławieństwem: duchowym i materialnym (zachowaniem od
grzechu, inteligencją, bogactwem), a z drugiej strony może też
odmówić im tych darów. To także jest forma Miłosierdzia
Bożego, które w ten sposób pobudza człowieka do
nawrócenia, szukania celu życia, odnalezienia siebie i Boga
samego. Szczególną formą Bożego Miłosierdzia jest cierpienie.
Krzyż, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa nadały cierpieniu nowy sens.
Podejmując ten dar, dziękujemy Bogu za dzieło zbawienia, ale także
przyczyniamy się do zbawienia innych (a to największe miłosierdzie
Boga!)
Jako chrześcijanie dostrzegamy Boże Miłosierdzie i doświadczamy go
szczególnie w Kościele. On sam zresztą jest dziełem Bożej
dobroci. Tutaj Miłosierdzie Boże staje się nam szczególnie
bliskie w sakramentach, które jednoczą nas z Chrystusem,
Źródłem Miłosierdzia. Przez sakramenty doznajemy przebaczenia
grzechów, łaski Ducha Świętego, zostajemy uzdolnieni do
czynienia dobra, miłowania Boga i bliźnich, otrzymujemy pomoc i
uzdrowienie w chorobie, moc do stawania się lepszymi, błogosławieństwo
na drodze powołania małżeńskiego, kapłańskiego czy zakonnego itd.
31. W jaki sposób Bóg objawił swoje miłosierdzie w Chrystusie?
Sobór
Watykański II naucza, iż żywą Ewangelią jest sam Jezus Chrystus. To w
Jego Osobie, poprzez tajemnicę Wcielenia, Bóg okazał swoje
miłosierdzie w obfitości. Motywem Wcielenia Odwiecznego Logosu jest
miłosierdzie i miłość: 'tak Bóg umiłował świat, że Syna swego
Jednorodzonego dał' Chrystus jest więc 'wcielonym miłosierdziem Bożym'.
Tylko w dobroci, miłości i miłosierdziu możemy szukać najgłębszej racji
Wcielenia.
Człowiek może więc spotkać się z Bogiem już tu na ziemi, nie dzięki
własnemu wysiłkowi, lecz jedynie dzięki dobrowolnej inicjatywie Boga,
któremu spodobało się samoobjawić człowiekowi (por. DV 2,6).
Doskonały i święty Bóg zechciał zejść na ziemię do grzesznego
stworzenia. Wyjaśnił to św. Paweł, gdy pisał w Liście do Filipian: ?On,
istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na
równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy
postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie,
uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do
śmierci - i to śmierci krzyżowej? (Flp 2,6n).
Wcielenie Syna Bożego stanowi owoc wielkiej miłości, dzięki
której Bóg zechciał dzielić w pełni naszą ludzką
kondycję. Fakt, że Słowo Boże stało się człowiekiem, spowodował
zasadniczą zmianę w samym pojmowaniu czasu. Możemy powiedzieć za Janem
Pawłem II, że od tego momentu 'ludzki czas napełnił się wiecznością'.
W liście apostolskim 'Tertio millennio adveniente' Ojciec Święty Jan
Paweł II uczył nas, iż w 'Jezusie Chrystusie Bóg nie tylko
mówi do człowieka - Bóg szuka człowieka. Wcielenie Syna
Bożego świadczy o tym, że Bóg szuka człowieka. To poszukiwanie
Jezus sam wielokrotnie przyrównywał do poszukiwania zgubionej
owcy (por. Łk 15, 1-7). Jest to poszukiwanie, które rodzi się we
wnętrzu Boga i osiąga swój szczyt we Wcieleniu Słowa. Jeśli
Bóg wychodzi na poszukiwanie człowieka stworzonego na
swój obraz i podobieństwo, czyni to dlatego, że go miłuje
odwiecznie w Słowie i pragnie go wynieść w Chrystusie do godności
przybranego dziecka. Bóg więc wychodzi na poszukiwanie
człowieka, który jest Jego szczególną własnością w
sposób odmienny niż jakiekolwiek inne stworzenie. Jest
własnością Boga na podstawie wyboru miłości: Bóg szuka człowieka
z potrzeby swego ojcowskiego serca' (TMA 7).
Szczytowym momentem objawienia Miłosierdzia Bożego przez Chrystusa i
dziełem niepojętej, wprost szalonej miłości Boga do ludzi jest
niewątpliwie Jego męka i śmierć. Dzieło Odkupienia człowieka zawiera w
sobie całą pełnię objawienia miłosierdzia, które jest niczym
innym, jak miłością wychodzącą na spotkanie tego wszystkiego, co
stanowi sam korzeń zła w dziejach człowieka. Nieskończone Miłosierdzie
Boże konkretyzuje się na Kalwarii - przez krzyż Chrystusa. Krzyż
objawia nam sposób umierania, który nie jest sprzeczny z
logika życia. Co więcej, możemy powiedzieć, że krzyż i zmartwychwstanie
to dwie strony jednej i tej samej Miłości.
Zmartwychwstanie Chrystusa jest zasadą i źródłem naszego
przyszłego zmartwychwstania. To jest nasze ostateczne powołanie.
'Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli'
(por. 1 Kor 15,20). Teraz, kiedy oczekujemy na spełnienie się nadziei
naszego zmartwychwstania, Chrystus żyje w nas, w sercach swoich
wiernych. A my, żyjąc w Nim, jakby wyprzedzamy radość, pokój i
szczęście nieba. W wierze w Chrystusa zmartwychwstałego jesteśmy
powołani do tego, aby żyć już nie dla siebie, lecz dla Tego,
który za nas umarł i zmartwychwstał (por. 2 Kor 5,15). Powstanie
z martwych jest dowodem, że to do Boga miłosierdzia należy ostatnie
słowo, że dobro jest silniejsze od zła.
Zmartwychwstanie jest także znakiem wieńczącym całokształt objawienia
miłości miłosiernej oraz zapowiedzią nowej rzeczywistości o charakterze
eschatologicznym, 'nowej ziemi i nowego nieba'.
32. Co to jest miłość miłosierna?
Chrystus,
będąc obrazem Boga niewidzialnego (por. Kol 1,15), odsłania tajemnicę
Trójjedynego i Jego miłosierdzia. Bóg, którego
objawia, jest Bogiem osobowym - Wspólnotą Osób Ojca, Syna
i Ducha Świętego, które wzajemnie się sobie udzielają. Ich
odniesienie do siebie jest oparte na miłości. Uczestnikami tego
cudownego procesu stały się stworzenia, z istotą ludzką na czele,
które Bóg powołał do istnienia. Oczywiście ta skłonność
Boga do udzielania się, wyrażona w akcie stwórczym nie jest
wynikiem żadnego braku w Bogu, ani też jakiejkolwiek potrzeby, lecz
jest przejawem Jego natury.
Głębię wewnątrztrynitarnych relacji Osób Boskich św. Augustyn
określał mówiąc, iż w Trójcy Świętej są Trzy Osoby:
'Kochający, Ukochany i sama Miłość'. Kochającym jest Ojciec,
który cały oddaje się Synowi, Ukochanym zaś Syn, który
doskonale odpowiada na propozycję Ojca, a więzią ich miłości jest Duch
Święty. W Trójcy Świętej istnieje więc odwieczna komunia
Osób, której jedynym prawem jest miłość. Dlatego św. Jan
Apostoł mógł jednoznacznie stwierdzić, iż 'Bóg jest
Miłością' (por. 1 J 4, 8.16).
Prawdę o miłości miłosiernej, dzięki genialnej intuicji, odkryła w
swoim życiu francuska zakonnica, doktor Kościoła, św. Teresa od
Dzieciątka Jezus. Urodziła się dnia 2 stycznia 1873 roku w Alencon,
jako dziewiąte dziecko Ludwika i Zelii Martin. W wieku piętnastu lat
wstąpiła do klauzurowego zakonu w Lisieux. Od początku pobytu w zakonie
zaczęła rozwijać idee 'małej drogi do świętości' oraz 'dziecięctwa
duchowego'. Zmarła na gruźlicę po długich cierpieniach, dnia 30
września 1897 roku, w wieku dwudziestu czterech lat. Dnia 29 kwietnia
1923 roku papież Pius XI ogłosił ją błogosławioną, a dnia 17 maja 1925
roku - świętą. Natomiast dnia 19 października 1997 roku papież Jan
Paweł II nadał jej tytuł doktora Kościoła.
Teresa uwierzyła w miłość Jezusa i oddała się jej z absolutnym
zaufaniem. Ta miłość to przede wszystkim miłosierdzie, czyli wyraz
miłości Ojca wypatrującego syna marnotrawnego - zranionego, chorego,
grzesznego. Dla Teresy z Lisieux miłość Boga jest w pierwszym rzędzie
miłością miłosierną. Ta intuicja stała się podstawą jej 'małej drogi'.
Zrozumiała, iż 'właściwością miłości jest zniżanie się' (Rkps A, 2v).
Odkryła drogę przewyższającą wszystko, która najpewniej może
doprowadzić człowieka do Boga.
Teresa Martin, dzięki lekturze i medytacji Pisma Świętego, nastawiona
na słuchanie Jezusa, który jest pełnią Objawienia, odkryła
prawdziwe, miłosierne oblicze Boga, zapraszającego nas, abyśmy żyli
jako dzieci, oddane Jego miłości, w zawierzeniu i zaufaniu: 'wyczekując
wszystkiego od dobrego Boga, jak małe dziecko wyczekuje wszystkiego od
swego ojca'. Uświadomiła sobie, iż 'być małym' przed Bogiem, znaczy nie
przypisywać sobie żadnych zasług czy cnót i nie zniechęcać się
swymi błędami, gdyż 'dzieci upadają często, ale są zbyt małe, aby sobie
zrobić wiele złego' (ŻZ 06.08).
Święta z Lisieux w swoich 'Rękopisach' pisała: 'Zrozumiałam, że
Kościół ma Serce i że to Serce płonie Miłością [...].
Zrozumiałam, że Miłość zawiera wszystkie powołania, że Miłość jest
wszystkim, że ogarnia wszystkie czasy i wszystkie miejsca... Słowem, że
jest Wieczna! Wówczas w porywie szalonej radości zawołałam:
Jezu, moja Miłości... znalazłam wreszcie powołanie, powołanie moje to
Miłość' (Rkps B, 3r). Była świadoma, że swoim życiem odpowiada na
miłość Jezusa, który dał jej poznać, że powinna Go miłować nie
tylko ze wszystkich swoich sił, ale tak, jak On chce być miłowany.
Zrozumiała, 'jak bardzo Jezus pragnie być kochany' i dlatego dnia 9
czerwca 1895 roku oddała się na ofiarę miłosiernej Miłości,
która pragnie udzielać się wszystkim (por. Rkps A, 84r).
Całkowite oddanie się Miłości wymaga stałej gotowości serca,
które pozostaje otwarte i spragnione pełni Boga udzielającego
się człowiekowi. Taka postawa powinna prowadzić w konsekwencji do stanu
absolutnego 'uzależnienia się od Miłości'. Ponieważ Boże Miłosierdzie
jest Miłością w działaniu, to oddanie się Jej jest przekazaniem naszego
wewnętrznego kierownictwa i ustanowieniem Boga zamiast naszego ?ja? na
początku każdego działania.
W liście apostolskim 'Divini amoris scientia', wydanym z okazji
ogłoszenia św. Teresy od Dzieciątka Jezus doktorem Kościoła
powszechnego, papież Jan Paweł II podkreślił, że istotą orędzia
przekazanego światu przez Karmelitankę z Lisieux jest 'sama tajemnica
Boga Miłości, Boga Trójcy, nieskończenie doskonałego w sobie
samym'. Autentycznie chrześcijańskie doświadczenie duchowe powinno być
zgodne z objawionymi prawdami, w których Bóg odsłania
samego siebie i tajemnicę swej woli (por. DV 2).
W chwili kontemplacji miłości miłosiernej, pochylającej się nad
stworzeniami, Teresa prosiła w 'Akcie ofiarowania', by ta miłość
została przyjęta i by rozlała się w jej sercu: 'Pragnę żyć aktem
doskonałej Miłości, oddaję się jako ofiara całopalna Twojej Miłości
miłosiernej, błagając Ciebie o nieustanne spalanie, o przepełnianie
mojej duszy potokami bezgranicznej miłości zawartej w Tobie, tak iżbym
się stała męczennicą Twojej Miłości, o Boże mój'.
Teresa żyła ufną nadzieją w nieskończone Miłosierdzie Boże. To było jej
'szaleństwo' i najgłębsza postawa, która trwała nieustannie.
Pokładała absolutną ufność w Bożym Miłosierdziu, rozumiejąc
jednocześnie, iż jest ono atrybutem najlepiej określającym Boga,
będącego Miłością miłosierną, który istniejąc, miłuje.
Święta Karmelitanka zrozumiała, że Miłosierdzie Boże potrzebuje naszej
niedoskonałości, aby mogło się objawić. Bóg jest 'zafascynowany'
ubóstwem człowieka; ono jest niejako źródłem Jego
miłosiernej miłości. Zdaniem Teresy miłosierdzie objawia się nie tylko
w przebaczeniu, które Bóg mnoży, ale także w ojcowskiej
trosce, z jaką wszystko dla nas przygotowuje. Bóg w swoim
odniesieniu do ludzi zawsze jest miłosierny. To naturalna konsekwencja
tego, kim jest i kim my jesteśmy.
Między miłością Boga a Jego miłosierdziem zachodzi więc nierozerwalny
związek, którego istotę wyraziła, za św. Teresą Martin, św.
Faustyna Kowalska w obrazie kwiatu: ?Miłosierdzie jest kwiatem miłości,
Bóg jest miłością, a miłosierdzie jest Jego czynem, w miłości
się poczyna, w miłosierdziu się przejawia? (por. Dz. 651). Miłosierdzie
zatem rodzi się w miłości, a miłość wyraża się w miłosierdziu. I w tym
sensie miłosierdzie Boga jawi się jako akt Jego nieskończonej miłości
wobec stworzeń.
Nie ma zatem innej drogi do zrozumienia Bożego miłosierdzia, jak tylko
upodobnienie się do Niego w swoich pragnieniach i sposobie
postępowania. Upodabniając się do kogoś, łatwo można odgadnąć jego
myśli i działania. Wiedziała o tym dobrze św. Teresa od Dzieciątka
Jezus, a będąc wrażliwą na Miłosierdzie Boże, pozwoliła całkowicie
przeniknąć się miłosiernej Miłości.
33. Czyją powinnością jest miłość miłosierna?
Podmiotem
miłości miłosiernej jest każda osoba jako istota wolna, zdolna do
poznania i podejmowania odpowiedzialności. Chodzi tu zarówno o
osoby ludzkie, jak i o Osoby Boże. Problem pojawia się wówczas,
gdy uświadomimy sobie, iż podmiot może działać sam lub też
wspólnie z innymi. Bywają sytuacje, w których jedynie
słuszne i skuteczne jest działanie jednostkowe, np. czynne
zainteresowanie czyimś problemem, wysłuchanie, obdarzenie dobrym słowem.
Natomiast wobec niektórych problemów społecznych
niezbędnym podmiotem miłości miłosiernej jest ten, kto działa
wspólnie z innymi. Indywidualne czynienie miłosierdzia nie
pozostaje w żadnej opozycji do działania instytucjonalnego. Jedno i
drugie ma swoją szczególną rolę do spełnienia. To, że istnieją
wielkie organizacje charytatywne czy dobroczynne, nie zwalnia nikogo z
obowiązku świadczenia miłosierdzia.
Pojedynczy człowiek może włączyć się w pomoc niesioną przez instytucje
w taki sposób, aby zbliżyć się do nich już nie w znaczeniu
‘oni’ i ‘ja’, ale ‘my’. Poza tym,
te niekiedy spektakularne i skuteczne działania instytucjonalne, ale
bezosobowe i dalekie, zawsze będą potrzebować uzupełnienia
indywidualnymi czynami miłosierdzia.
Obowiązek czynienia miłości miłosiernej ‘tu i teraz’ wymaga
od człowieka wytrwałego podejmowania prób budowania więzi
społecznych, nieustannego ponawiania wysiłków tworzenia
wokół siebie relacji ‘my’. Skoro miłosierdzie należy
do istoty miłości, będącej powszechną powinnością moralną, nie można
zatem wyłączyć nikogo z pełnienia roli podmiotu miłosierdzia.
Miłość objawia się na zewnątrz jako miłość miłosierna zwłaszcza wtedy,
kiedy spotyka na swojej drodze nieszczęście, cierpienie, zło fizyczne i
moralne, w jakie uwikłany jest drugi człowiek. Skupia się ona
szczególnie na podstawowej wartości człowieka, jaką stanowi jego
godność. Pragnie ją ocalić oraz wydobyć spod nawarstwień zła.
34. Jak pogodzić Bożą sprawiedliwość z miłosierdziem?
Autorzy
ksiąg natchnionych Starego Testamentu przeciwstawiają miłosierdzie Boga
Jego sprawiedliwości, wskazując na nieposłuszeństwo pierwszego
człowieka w raju. Księga Rodzaju podkreśla, że Bóg jako pierwszy
przemawia do grzesznego Adama (por. Rdz 3, 6-24). Zwraca w ten
sposób uwagę, że Bóg nie zatrzymuje się tylko na
sprawiedliwości, ale łączy ją z miłosierdziem. Bóg karząc węża,
mężczyznę i niewiastę, czyni zadość sprawiedliwości. Zaś fakt, że jako
pierwszy zostaje ukarany kusiciel, świadczy o miłosierdziu Boga wobec
pierwszych ludzi, Adama i Ewy. Czyniąc zadość sprawiedliwości jako
Sędzia, a zarazem i Oskarżyciel w jednej osobie, Bóg przychodzi
z pomocą upadłemu człowiekowi. ‘Wprowadzam nieprzyjaźń między
ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono
zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę’ (Rdz 3,15). W tych
słowach Stwórcy bardzo wyraźnie ukazuje się Jego miłosierdzie
wobec upadłego człowieka. Jawi się ono jakby wbrew Jego sprawiedliwości.
Opis upadku Adama i Ewy oraz wyrok Boga zawiera też w sobie inny
element, wskazujący na Miłosierdzie Boże. Słowa: ‘Oto człowiek
stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie
przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć
na wieki’ (Rdz 3,22) w kontekście mesjańskiej obietnicy można
rozumieć w ten sposób, że sprawiedliwy i miłosierny Bóg z
uwagi na skłonność człowieka do grzechu postanawia nie dawać mu
możliwości wolnego wyboru. Zatem zakaz spożywania owocu z drzewa życia
i uniemożliwienie dostępu do niego(przez wygnanie z raju) były raczej
wyrazem miłosiernej dobroci i miłości Boga ku człowiekowi, a nie
znakiem surowej i wyrachowanej sprawiedliwości.
Prymat miłosierdzia Boga nad Jego sprawiedliwością najlepiej ukazują
Księgi: Wyjścia i Liczb. Podczas czterdziestoletniej wędrówki
przez pustynię Izraelici niejednokrotnie powinni byli być srodze
ukarani z powodu buntowania się przeciwko Bogu. Mojżesz, sługa Jahwe,
prosił wtedy Boga o miłosierdzie (Lb 14, 7-9.13-19) i zawsze zostawał
wysłuchany (Lb 14, 20-35; 21, 4-9).
Objawienie (2 Sm 24, 1-25) ukazuje jednak, że miłosierdzie Boga nie
jest pobłażliwą dobrocią. Bóg patrzy na grzesznego człowieka
obiektywnie, a zarazem z łagodnością, gdy ten przyznaje się do winy i
prosi o miłosierdzie. Wtedy miłosierdzie ‘przeciwstawia
się’ sprawiedliwości, która domaga się kary. Jest ono
wyrazem miłości Boga ku stworzeniu. Bóg zawsze przychodzi z
pomocą człowiekowi, jeżeli ten Go o to prosi. On wie, że człowiek sam o
własnych siłach nie jest w stanie podnieść się z grzechu, dlatego
okazuje mu pomoc. Wspomniano już wielokrotnie, że miłosierdzie Boga
wypływa z Jego miłości. Jako Stwórca, Bóg wiąże się
miłością ze stworzeniem, kierując do wszystkich ludzi zapewnienie:
‘Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla
ciebie łaskawość’ (Jr 31,3).
Fakt przyjścia Jezusa Chrystusa na świat jest świadectwem miłosierdzia
Boga, a zarazem Jego wierności przymierzu. To, co Jezus czyni dla
człowieka, jest z jednej strony wypełnieniem wymogów Bożej
sprawiedliwości, z drugiej zaś Bożym Miłosierdziem. Krzyż Chrystusa,
przez który Syn, współistotny Ojcu, oddaje pełną
sprawiedliwość samemu Bogu, jest równocześnie radykalnym
objawieniem miłosierdzia.
Miłosierdzia Bożego nie można rozumieć tylko jako wyzwalania człowieka
od grzechów. Pismo Święte ukazuje miłosierdzie Boga jako proces
wielostronny, skierowany ku człowiekowi. Niektórzy teologowie
uważają, że gdyby nie było grzechu Adama, Miłosierdzie Boże byłoby
człowiekowi niepotrzebne. Sam zaś Bóg nie byłby Bogiem
miłosierdzia. Przy takim rozumieniu miłosierdzia trudno jest uchwycić
jego związek ze sprawiedliwością. Tymczasem Objawienie Boże wskazuje,
że istotą miłosierdzia jest troska o człowieka, o jego godność. Stanowi
ono wyraz pełnej sprawiedliwości, która polega na dawaniu
drugiemu tego, co mu się prawnie należy. Stąd sprawiedliwość
przepełniona miłosierdziem spełnia istotną funkcję we współżyciu
międzyludzkim.
Bóg stwarzając człowieka na swój obraz, domaga się od
niego sprawiedliwości przenikniętej miłosierdziem. Człowiek, świadomy
Bożego sądu oraz planu zbawienia, powinien postępować według jego woli.
Wolą zaś Bożą jest, aby ludzie przestrzegali prawa naturalnego,
wzywającego do poszanowania dobra wspólnego i godności drugiego
człowieka. Tu naczelne miejsce zajmuje miłosierdzie.
W Piśmie Świętym sprawiedliwość polega na dostrzeganiu niezbędnych
potrzeb drugiego oraz pomocy, jaką trzeba mu nieść, aby był sobą.
Dlatego nazywa ono sprawiedliwym tego, kto udziela pomocy biednym i
pomaga słabym. W ten sposób bowiem człowiek naśladuje
sprawiedliwość Boga.
Autentyczne miłosierdzie jest doskonalszym wcieleniem
sprawiedliwości. Stanowi ono istotny element w stosunkach
międzyludzkich. Prowadzi do poszanowania dobra wspólnego oraz
wzajemnego braterstwa. Nie sposób byłoby tego osiągnąć, gdyby
wzajemne relacje pomiędzy ludźmi były oparte na samej sprawiedliwości.
Sprawiedliwość Boga związana jest z poszanowaniem ludzkiej wolności. On
tak nas umiłował, że dając nam wolna wolę, do niczego nas nie zmusza,
nie narzuca nam swego zamysłu. Człowiek w imię wolności może odrzucić
Boga, wybierając drogę grzechu i szatana. Jeśli wybór ten
zostanie utrwalony na wieki, wtedy Bóg w swej sprawiedliwości
zaakceptuje w imię wolności człowieka jego wolny wybór,
dotyczący wówczas rzeczywistości piekła. Nieprawdą jest więc
stwierdzenie, że Bóg w swoim miłosierdziu nie może dopuścić, by
piekło istniało, skoro Jego miłosierdzie jest większe niż ludzka
słabość.
Rzeczywiście, Miłosierdzie Boże jest nieograniczone. Prawdą jest też,
że Bóg w swoim miłosierdziu gotów jest wybaczyć wszystkie
grzechy, nawet największym grzesznikom. Dokonuje się to jednak wtedy i
tylko wtedy, gdy grzesznik zwraca się do Boga z ufnością, pokorą, i
skruchą, błagając o miłosierdzie. Wówczas, choćby był
największym zbrodniarzem, nie zostanie odrzucony i będzie mógł
czerpać ze źródeł miłosierdzia.
Widzimy więc, że sprawiedliwość Boga w niczym nie kłóci się z
Jego miłosierdziem. Spotkanie z Bogiem w Jego sprawiedliwości czy
miłosierdziu dokonuje się w kontekście wolnego wyboru człowieka. Mimo
tego więc, że ciągle upadamy, zawsze możemy wrócić do
kochającego nas ojca, który w swoim miłosierdziu przygarnia
każdego grzesznika.
Miłosierdzie ostatecznie jawi się jako najlepszy sposób
spełnienia wymogów sprawiedliwości. Nie tylko nie przekreśla
obiektywnych wymagań sprawiedliwości, ale wręcz umożliwia
zadośćuczynienie im w pełni. W tym sensie stanowi ono nie tylko samą
treść adekwatnie rozumianej sprawiedliwości, ale także sam warunek jej
pełnego urzeczywistnienia się. Sprawiedliwość realizowana poza
miłosierdziem pozbawiona jest właściwego celu i jako taka przestaje być
aktem ludzkim, gdyż realizuje się jakby obok człowieka, nie
uwzględniając przy tym najwyższego dobra. Również nasza
sprawiedliwość wobec Boga jest niemożliwa do zrealizowania bez praktyki
miłosierdzia. Miłosierdzie stanowi wyraźny nakaz Bożej sprawiedliwości.
35. Dlaczego Bóg nie wymierza od razu kary za popełnione grzechy?
Wielkość
Bożego Miłosierdzia przejawia się właśnie tym, że Bóg nie chce
karać człowieka od razu za popełniony grzech, ponieważ nie ma
upodobania w zadawaniu cierpień. Daje nam zatem czas, abyśmy usunęli z
naszego życia grzech, który w konsekwencji sam ściąga na nas
karę.
Miłosierny Bóg nie tylko nie karci za każdy grzech, ale
przebacza, o ile żałujemy i chcemy się poprawić. Umacnia nas ponadto w
dobrym i w walce z grzechem, dając szansę na poprawę i osobistą
refleksję zmierzającą do nawrócenia, abyśmy mogli osiągnąć na
ziemi jak największą dojrzałość duchową. Bóg jest inny niż my,
grzeszni ludzie, którzy najchętniej ukaralibyśmy zaraz i bez
miłosierdzia każde zło, każdą zbrodnię, a często – najmniejsze
nawet wykroczenie drugiego człowieka.
Powinniśmy uświadomić sobie ważną zależność, iż jeżeli żądamy
natychmiastowej kary Bożej, to pragniemy jej zazwyczaj dla innych.
Chcemy, żeby zło popełnione przez nich było jak najszybciej ukarane.
Niektórzy wyrażają nawet swoje zdziwienie lub niezadowolenie z
tego, że Bóg nie wymierza od razu kary, jakby się ociągał lub
nie widział grzechu w świecie. Dla siebie jednak nie pragniemy
surowości Bożej ani szybkiego karania. Wręcz przeciwnie, liczymy raczej
na miłosierdzie Boga, na Jego litość, pobłażliwość.
Bóg nie jest podobny do ludzi, którzy przyprowadzili do
Jezusa kobietę pochwyconą na cudzołóstwie i chcieli ją zaraz
ukamienować (por. J 8, 3-11). Zbawiciel nie pozwolił na to, ponieważ
nie chciał jej śmierci, lecz przemiany życia. Pragnął jej serdecznego
żalu, skruchy, wzrostu w prawdziwej miłości. A na taki wzrost
człowiekowi potrzeba czasu, dlatego Bóg udziela go wystarczająco
obficie.
Miłosiernego Ojca w niebie możemy porównać do ogrodnika z
Jezusowej przypowieści, który nie chciał wyciąć nieurodzajnego
drzewa figowego. Pielęgnował je, żeby przyniosło owoce (por. Łk 13,
6-9). Postępowanie ogrodnika, nie zrażającego się brakiem owoców
na figowcu i przedłużającego jego trwanie, stanowi przejaw cierpliwości
Boga. Boski Ogrodnik również troszczy się o każdego grzesznika i
pragnie, by przyniósł dobre owoce nawrócenia, a przez to
nie został potępiony na wieki. Jednak to od człowieka zależy, czy
zechce rzeczywiście się zmienić i przez nawrócenie wejść na
drogę miłości. W przeciwnym razie, pomimo Bożej pomocy, łaskawości i
miłosierdzia, ściągnie na siebie karę za swoje grzeszne postępowanie.
Obraz Miłosierdzia Bożego odnajdujemy też w przypowieści o synu
marnotrawnym, na którego ojciec z nadzieją wyczekiwał. Ciągle o
nim pamiętał i gotów był go przyjąć do domu. Dał synowi
możliwość duchowego wzrostu w trudach i cierpieniach, by przypomniał
sobie, ze ma dom rodzinny i kochającego ojca, do którego może
zawsze wrócić (por. Łk 15, 11-32). Miłosierny Bóg chce
zatem udzielać swojego przebaczenia każdemu człowiekowi i nie tylko
czeka na grzesznika, ale wychodzi naprzeciw każdemu, kto się zagubił.
Bóg daje nam czas na duchowy rozwój. Przed Nim jesteśmy
jak dzieci, które ciągle się uczą i noszą w sobie wiele złudnych
oczekiwań i marzeń, nie do zrealizowania w tym świecie. Dobry i
miłosierny Ojciec z niezwykłą cierpliwością poucza nas i upomina.
36. Co to znaczy, że Bóg udziela człowiekowi łaski wystarczającej do zbawienia?
Każdy
człowiek na ziemi otrzymuje tyle łask, ile mu potrzeba do zbawienia. W
tym właśnie ujawnia się nieskończoność i bogactwo Miłosierdzia Bożego.
Bez Bożej łaski człowiek nie mógłby osiągnąć nieba. A ponieważ
wszechmocny Bóg 'pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i
doszli do poznania prawdy' (1 Tm 2,4), zesłał swego Syna, Jezusa
Chrystusa, który 'za wszystkich umarł' (2 Kor 5,15), wydał
siebie samego na okup za wszystkich (1 Tm 2,6).
W swojej nieskończonej miłości Bóg nie pozostawia nikogo bez
pomocy, chociaż czasem wydaje się nam, że jest inaczej i o
niektórych ludziach na tym świecie zapomniał. Gdyby tak się
stało, stworzenie przestałoby istnieć. Wszystkie byty istnieją dlatego,
ponieważ Bóg nieustannie i w sposób świadomy podtrzymuje
je swoją wszechmocą w istnieniu, pamiętając zawsze o tych (por. Mt
10,30n), których stworzył na swój obraz i podobieństwo
(por. Rdz 1,26).
Człowiek, zaproszony na ucztę przez wielkodusznego Pana (por. Mt 22,2),
otrzymuje odpowiednią szatę weselną, którą powinien na siebie
założyć i zachować czystą i piękną (por. Mt 22,12). Tą szatą jest łaska
konieczna do zbawienia każdemu człowiekowi, wraz z którą
Bóg daje również odpowiednie znaki (por. Mt 12,38), aby
człowiek uwierzył i przyjął ofiarowane mu zbawienie.
Miłosierny Bóg podobny jest do gospodarza, wychodzącego o
różnych porach dnia po to, aby zatrudnić robotników w
swojej winnicy (por. Mt 20, 1-16) i dać wszystkim zapłatę, niezależnie
od czasu pracy. Miłosierdzie Boga jest tak wielkie i nieograniczone, że
może On udzielić zbawczej łaski nawet w ostatniej chwili życia. Nie
powinniśmy zatem zapominać w naszych modlitwach o konających, prosząc
Boga o dobrą śmierć dla siebie i bliźnich.
37. Czy Bóg w swoim miłosierdziu może skazać człowieka na wieczne potępienie?
Współczesny
świat, a szczególnie kultura zachodnia, bardzo mocno lansuje
teorię pustego piekła, a swoisty renesans przeżywa nauka Orygenesa o
apokatastazie, której Kościół nigdy nie uznał za
prawdziwą. Niektórzy teologowie twierdzą także, że Bóg w
swojej nieskończonej miłości do człowieka nie może go skazać na wieczne
potępienie.
Magisterium Kościoła wierzy w istnienie piekła, które pojawiło
się wbrew woli Bożej, ale nie z przekreśleniem Jego mądrości i miłości.
Choć Biblia mówi o wieczności bardziej językiem obietnicy niż
informacji, to Kościół przyjmuje z wielką powagą to, co w niej
zapisano o piekle i szatanie.
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że szatan jest bytem duchowym,
bezcielesnym, realnym, osobowym, stworzonym przez Boga. Jest upadłym
aniołem, obdarzonym rozumem, wolną wolą, świadomością oraz inteligencją
przewyższającą ludzki intelekt. Zachwycony swoją wielkością, szatan
sprzeciwił się Bogu i odrzucił Jego królestwo (por. KKK
391-395). Na Soborze Laterańskim IV w 1215 roku sformułowano na ten
temat następujące orzeczenie teologiczne: 'Diabeł bowiem i inne złe
duchy zostały stworzone przez Boga jako dobre z natury, ale same
uczyniły się złymi'.
Już w 553 roku Sobór w Konstantynopolu potępił ostatecznie jako
teologicznie błędny pogląd Orygenesa o apokatastazie, czyli o
odnowieniu dzieła stworzenia i powrocie wszelkich stworzeń do swego
Stwórcy. Potwierdzili to potem papieże Benedykt XII i Eugeniusz
IV. Podstawą teologicznego orzeczenia Soboru były przesłanki biblijne.
Przede wszystkim dotyczyły one tekstu z Księgi Hioba: 'Pewnego dnia,
gdy synowie Boży udawali się, by stawić się przed Panem, poszedł i
szatan z nimi, by stanąć przed Panem' (Hi 2,1). W Księdze Tobiasza
natomiast mówi się o złym duchu Asmodeuszu (por. Tb 3,8) oraz
demonie uciekającym do Egiptu (por. Tb 8,3-4). Jezus Chrystus nazywa
szatana księciem tego świata (por. J 12,31) i potwierdza jego
ostateczny upadek, mówiąc, że od początku był on zabójcą
(J 8,44). 'Widziałem szatana, który spadł z nieba jak
błyskawica' (Łk 10,18).
Zbawienie wszystkich ludzi jest poważnym zagadnieniem teologicznym.
Kościół nigdzie o nikim nie stwierdził, iż jest już potępiony,
nawet o Judaszu, ale też nigdy nie nauczał, iż wszyscy ludzie się
zbawią. Magisterium Kościoła stwierdza jedynie, że wszyscy ludzie mogą
się zbawić, a także, że istnieje piekło jako stan wiecznego przebywania
bez Boga.
Dogmat o piekle nie stoi w sprzeczności z nieskończonym Miłosierdziem
Bożym, bo każdy człowiek jest wcześniej o tym uprzedzony i jeżeli żyje
uczciwie, piekło jest dla niego tylko ostrzeżeniem i bodźcem do
wzrastania w cnocie.
Bóg jest nieskończenie miłosierny, ale także sprawiedliwy. W
Bogu jest pełna i doskonała wolność, co oznacza, iż nie jest On niczym
uzależniony ani od wewnątrz, ani od zewnątrz. Nikogo też z góry
nie skazuje na wieczne potępienie, ale – po ludzku mówiąc
– jest bezradny wobec człowieka, który świadomie,
dobrowolnie i do końca odrzuca Jego miłość, jedyną rację Boskiego
działania, okazując Mu pogardę lub nienawiść, nawet w chwili śmierci.
Taki człowiek popełnia grzech przeciwko Duchowi Świętemu, o
którym Zbawiciel powiedział, że nie może być nigdy odpuszczony
ani w tym, ani w przyszłym życiu. W ten sposób człowiek sam
siebie wyklucza z królestwa Bożego, a Stwórca zatwierdza
ten wolny wybór na wieki. W Starym Testamencie Bóg
mówi: 'Kładę przed tobą życie i śmierć – wybieraj'.
38. Co należy czynić, aby uniknąć surowego sądu po śmierci?
Bóg
chce, aby śmierć nie była dla człowieka spotkaniem z bezwzględną
sprawiedliwością, lecz z dobrocią Ojca pragnącego z miłością przygarnąć
do siebie na zawsze wszystkich ludzi. Miłosierny Bóg nie tylko
daje każdemu człowiekowi łaski konieczne do zbawienia, ale ustawicznie
pomaga mu, aby sąd po śmierci był dla niego jak najłagodniejszy, by był
to sąd i sprawiedliwy, i miłosierny.
Podstawowym warunkiem uniknięcia surowego sądu i spotkania się z Bożym
Miłosierdziem jest zatem okazywanie miłosierdzia innym (por. Mt 5,7; Jk
2,13), żałowanie za swoje grzechy (por. 1 J 1,8-9; 1 Kor 11,31),
stawanie w całej prawdzie przed sobą, bez żadnej pobłażliwości. Każdy
miłosierny czyn wobec bliźnich, każde ich zrozumienie,
współczucie, pomoc okazywana potrzebującym – wszystko to
sprowadza na nas Boże Miłosierdzie. Człowiek miłosierny jest prawdziwym
obrazem dobrego Boga, bo na Jego podobieństwo został stworzony. Kto nie
kieruje się miłosierdziem w swoim życiu, ten nie może liczyć na
Miłosierdzie Boże. Dlatego św. Jakub mówi o surowym sądzie,
który spotka ludzi pozbawionych miłosierdzia: 'Będzie to bowiem
sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia:
miłosierdzie odnosi triumf nad sądem' (Jk 2,13). Mamy traktować innych
z taką samą miłością, cierpliwością i takim samym miłosierdziem, jakich
oczekujemy od Boga w odniesieniu do siebie.
Ten, kto wypełnia wolę Bożą, nie podlega sądowi, a w chwili śmierci na
Miłosierdzie Boże może liczyć ten, kto w ciągu życia uciekał się do
tego miłosierdzia i pomagał je poznać innym ludziom, aby ich
przyciągnąć do dobrego Boga, który zbawia.
Kierowanie się miłością zakrywającą wiele grzechów (por. 1 P
4,8), nieosądzanie innych (por. Łk 6,37) oraz umiejętność przebaczania
pozwalają człowiekowi dostąpić łaski miłosierdzia. Kto przebacza, ten
okazuje miłosierdzie i sam dostąpi miłosiernego przebaczenia swoich
win. Kto nie przebacza, ten nie ma w sobie postawy miłosierdzia,
dlatego nie może liczyć na Miłosierdzie Boże i Jego przebaczenie, jak
na to wskazuje Jezus w przypowieści o dłużnikach (por. Mt 18,24-35).
Tym samym wystawia siebie na surowy sąd w chwili śmierci.
Święty Paweł poucza nas: 'Jeżeli zaś sami siebie osądzimy, nie będziemy
sądzeni' (1 Kor 11,31). Określenie 'nie będziemy sądzeni' oznacza, że
jeśli człowiek w ciągu życia stawał w prawdzie wobec samego siebie i
swoich czynów po to, aby stale się nawracać, nie spotka się na
sądzie z wyrokiem potępiającym go na wieki. Nie znaczy to jednak, że
nie będziemy podlegać sądowi szczegółowemu ani ostatecznemu.
Doskonałą okazję do takiego osądu siebie samego daje nam sakrament
pojednania. W nim – przez rachunek sumienia, żal za grzechy,
mocne postanowienie poprawy i szczere wyznanie naszych win –
osądzamy i oskarżamy samych siebie. Bóg zaś jako Sędzia pełen
miłosierdzia, okazuje nam zawsze swoje przebaczenie i przywraca
wewnętrzny pokój. Naucza o tym Katechizm Kościoła Katolickiego:
'W sakramencie pokuty grzesznik, poddając się miłosiernemu sądowi Boga,
uprzedza w pewien sposób sąd, któremu zostanie poddany na
końcu życia ziemskiego. Już teraz bowiem, w tym życiu, jest nam dana
możliwość wyboru między życiem a śmiercią, i tylko idąc drogą
nawrócenia, możemy wejść do Królestwa, z którego
wyklucza grzech ciężki (por. 1 Kor 5,11; Ga 5,19-21; Ap 22,15).
Nawracając się do Chrystusa przez pokutę i wiarę, grzesznik przechodzi
ze śmierci do życia i 'nie idzie na sąd' (KKK 1470).
W Dzienniczku s. Faustyny czytamy natomiast: 'Od dziś nie istnieje we
mnie wola własna... Od dziś pełnię wolę Bożą, wszędzie, zawsze, we
wszystkim'. Chrystus zapewnił Świętą: 'Od dziś nie lękaj się
sądów Bożych, albowiem sądzona nie będziesz' (Dz. 374). Zatem
człowiek, który podobnie jak s. Faustyna pragnie w każdej chwili
swojego życia pełnić jedynie wolę Bożą, nie musi obawiać się potępienia.
Dlatego, aby w godzinie śmierci spotkać się nie z Sędzią, lecz z
miłosiernym Ojcem, należy nieustannie uciekać się do Boga.
Szczególnym wyrazem zawierzenia Bożemu Miłosierdziu jest
głoszenie go innym ludziom, aby z ufnością szli do dobrego Boga,
który pragnie zapewnić im wieczne zbawienie. Jezus obiecał św.
Faustynie: 'Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia mojego
osłaniam przez całe życie, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę
śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem. W tej
ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swą obronę, prócz
miłosierdzia mojego, szczęśliwa dusza, która przez życie
zanurzała się w zdroju miłosierdzia, bo nie dosięgnie jej
sprawiedliwość' (Dz. 1075).
Postępując w swoim życiu według przykazań, wypełniając swoje obowiązki
zgodnie z Bożą wolą i spełniając dzieła miłosierdzia, człowiek może
uniknąć surowego sądu i spotkać się ze Zbawicielem, który jest
miłosierny i łaskawy.
39. Czy odpust jest wyrazem Bożego Miłosierdzia?
Punktem
wyjścia do zrozumienia znaczenia odpustu jest obfitość Miłosierdzia
Bożego okazana w krzyżu Jezusa Chrystusa. Samo pojęcie odpust wprowadza
nieco zamieszania, ponieważ kojarzy się z przebaczaniem grzechów
w sakramencie pokuty i pojednania, kiedy to kapłan, udzielając
rozgrzeszenia, zwraca się do penitenta słowami: Ja odpuszczam tobie
grzechy, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Na co dzień prosimy o
przebaczenie grzechów słowami: 'Odpuść nam nasze winy, jako i my
odpuszczamy naszym winowajcom', zawartymi w Modlitwie Pańskiej,
której nauczył nas Jezus Chrystus.
Wiara w odpust sięga już starożytności Kościoła, który wierzył,
że może wyrażać miłosierdzie Boga poprzez darowanie kar doczesnych w
myśl słów Chrystusa: 'Cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie
rozwiązane w niebie, a co zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie'
(Mt 16,19; 18,18). W pierwszych wiekach chrześcijaństwa samo słowo
odpust rozumiano jako darowanie lub złagodzenie kar kościelnych. W
Kościele była bowiem stosowana praktyka tzw. pokuty publicznej za
szczególnie ciężkie grzechy (np. morderstwo, zaparcie się
wiary). Człowiek, który otrzymywał rozgrzeszenie, musiał
publicznie odpokutować zło, a nawet przez pewien czas był wyłączony z
wspólnoty kościelnej.
Sobór Powszechny w Nicei z 325 roku w kanonie 11 zawarł
następującą naukę: 'Co do tych, którzy upadli podczas tyranii
Licyniusza nie będąc zmuszeni koniecznością (…), muszą czynić
pokutę przez trzy lata (z pokutnikami) słuchającymi i siedem lat z
(pokutnikami) klęczącymi; podczas następnych dwóch lat będą
mogli uczestniczyć z ludem we Mszy św., nie biorąc jednak udziału w
samej ofierze'. Mogli oni jednak spełniać pewne czyny dla dobra
wspólnoty Kościoła, za które otrzymywali odpust. Z czasem
publiczne pokuty zarzucono na rzecz tzw. pokut domowych, jak post,
jałmużna, modlitwa, co wiązało się z ich złagodzeniem. Kary te
nakładane były przez Kościół, toteż on sam miał możliwość także
ich darowania, zwłaszcza w niebezpieczeństwie śmierci.
W tym czasie kształtowała się również praktyka przenoszenia tych
łask na zmarłych, zwłaszcza tych, którzy nie zdążyli odpokutować
kar ziemskich i mogli być jeszcze oczyszczani w czyśćcu. Odpust był
odmierzany dniami kary kościelnej, stąd wzięło się liczenie go na dni i
lata.
Bardzo szeroko praktyka odpustów rozpowszechniła się w Kościele
czasów średniowiecza. Wówczas to do wielu modlitw i
nabożeństw przypisano odpowiednie odpusty. Kościół chciał w ten
sposób udzielać jak najwięcej łask. Niestety, praktyki te
nierzadko przeradzały się w magiczne rytuały, do których
przywiązywano więcej znaczenia niż do sakramentów.
Marcin Luter, nie negując prawa Kościoła do udzielania odpustów,
zaprotestował przeciwko prowadzącemu do błędów i nadużyć
przesadnemu upraszczaniu nauki na ich temat. W swych tezach,
ogłoszonych w roku 1517 w Wittenberdze, napisał m.in.: 'O apostolskim
odpuście trzeba przezornie nauczać, by lud nie powziął błędnego
mniemania, że odpust przewyższa inne dobre uczynki miłości
chrześcijańskiej. Wszystkich chrześcijan należy nauczać, że papież
bynajmniej nie sądzi, iż zakupywanie odpustu może być stawiane na
równi z uczynkami miłosierdzia. Należy nauczać chrześcijan, że
lepiej wspierać ubogich lub pomagać potrzebującym, niż kupować
odpusty'. W owych czasach rozpowszechniona była bowiem praktyka
łączenia odpustów ze składaniem ofiar materialnych, co w istocie
sprawiało wrażenie handlu dobrami duchowymi. Sobór Trydencki
jednoznacznie ukrócił ten proceder.
Trzeba stanowczo podkreślić, iż doświadczenie odpustu w Kościele łączy
się przede wszystkim ze skutkami sakramentu pokuty. Papież Paweł VI
dnia 1 stycznia 1967 roku w miejsce przeliczania odpustu na dni,
wprowadził rozróżnienie na odpust zupełny i cząstkowy. W
konstytucji apostolskiej Indulgentiarum doctrina wyjaśnił istotę
odpustu następująco: 'Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary
doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go
chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi
warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz
owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela
zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych.
Obecnie w Kościele obowiązuje nowy wykaz odpustów Enchiridion
Indulgentiarum z dnia 16 lipca 1999 roku, ogłoszony przez Stolicę
Apostolska w czasie pontyfikatu papieża Jana Pawła II.
Aby zrozumieć sens odpustu, trzeba uświadomić sobie, jakie są skutki
grzechu, oraz co daje przyjęcie sakramentu pokuty i pojednania. Grzech
śmiertelny rodzi podwójne implikacje w życiu osoby go
popełniającej. Przede wszystkim powoduje pozbawienie człowieka
wspólnoty z Bogiem, tym samym zamyka mu dostęp do życia
wiecznego. Jest to kara wieczna. Równocześnie każdy grzech,
nawet doczesny, wprowadza w życie człowieka nieład, polegający na
nieuporządkowanym przywiązaniu do tego, co stworzone. Ten stan wymaga
naprawy, oczyszczenia i nazywany jest karą doczesną. Dokonuje się to
albo na ziemi za życia człowieka, albo po jego śmierci w czyśćcu.
Przystępując do spowiedzi i uzyskując rozgrzeszenie,
dostępujemy przebaczenia grzechów, a miłosierny Bóg
daruje nam karę wieczną. Dzięki temu na nowo posiadamy dostęp do nieba.
Jednak pozostają jeszcze w człowieku skutki popełnionego grzechu,
który – w zależności od częstotliwości występowania
– osłabia więź z Bogiem, powodując wewnętrzne spustoszenie w
relacji do bliźniego i siebie samego.
Ponoszenie kar wynagradzających za zło już po uzyskaniu przebaczenia
występuje już w Starym Testamencie – jako zjawisko naturalne,
wynikające ze świętości i sprawiedliwości Boga (por. Wj 34,6-u7; 2 Sm
12,11; 16,21). Przypomina o tym również Nowy Testament (por. Hbr
12, 4-11).
Ojciec święty Jan Paweł II uczył, że 'kara doczesna wyraża potrzebę
cierpienia człowieka, który, chociaż pojednał się z Bogiem,
ciągle jeszcze jest naznaczony owymi 'skutkami' grzechu, które
powodują, że nie jest on jeszcze całkowicie otwarty na łaskę. Właśnie z
uwagi na pełne wyleczenie grzesznik musi wejść na drogę oczyszczenia ku
pełni miłości'.
Kara doczesna jest ze strony Boga pomocą udzieloną człowiekowi. Wynika
z troski o jego dobro. Można ją porównać do lekarstwa,
które powoduje, że człowiek jest stopniowo uzdrawiany ze
skutków grzechu. Takie znaczenie ma zadośćuczynienie, będące
jednym z pięciu warunków sakramentu pokuty.
Do otrzymania odpustu wymagane jest nadto spełnienie tzw. zwykłych
warunków. Należy więc: posiadać ogólną intencję zyskania
odpustu oaz wypełnić w określonym czasie i we właściwy sposób
nakazane czynności (por. KPK, kan. 996, par. 2); wzbudzić w sobie
wewnętrzną postawę całkowitego oderwania od grzechu, również
powszedniego (także nałogu); wyznać grzechy, przystępując do
sakramentalnej spowiedzi; przyjąć sakramentalną Komunię świętą;
odmówić modlitwę Ojcze nasz i Credo oraz pomodlić się w
intencjach podawanych przez Ojca Świętego (a nie w jego intencji, jak
czasem błędnie się uważa). Odpust zupełny można zyskać tylko jeden raz
dziennie, albo dla samego siebie, albo dla jednej z dusz cierpiących w
czyśćcu (zob. KPK, kan. 994).
Według papieża Jana Pawła II odpusty nie mogą być taryfą ulgową i
zwalniać człowieka z obowiązku nawracania się. Stanowią raczej pomoc do
jeszcze większej pracy nad sobą, ponieważ jednym z wymogów do
ich uzyskania jest odrzucenie wszelkiego przywiązania do każdego
grzechu, również powszedniego.
40. Dlaczego Maryja jest Matką Miłosierdzia?
Bóg,
który w najgłębszej swej istocie jest miłością, dzieli się
bogactwem swojej natury, stwarzając człowieka i świat jako teren jego
życia i działania. Wiemy z Objawienia, że człowiek popełniając grzech,
nadużył dobroci Bożej i sprzeniewierzył się Jego miłości. W ten
sposób przekreślił Jego zbawcze zamiary w stosunku do ludzi.
Bóg jednak, bogaty w miłosierdzie, wierny jest swojej miłości i
występuje z ponowną zbawczą ofertą wobec ludzkości.
Jak wiadomo, najmocniejszym jej dowodem jest tajemnica Wcielenia,
której owocem jest Jezus Chrystus, objawiający nam miłosierdzie
Ojca i wcielający je w życie, zwłaszcza poprzez tajemnicę Odkupienia.
Krzyż Chrystusa jest radykalnym znakiem miłosierdzia i w nim objawienie
miłości miłosiernej osiąga swój szczyt. Drugim dowodem jest
tajemnica Zesłania Ducha Świętego przez Ojca i Syna w dniu
Pięćdziesiątnicy, które ukoronowało dzieło zakładania
Chrystusowego Kościoła. W obu tych wydarzeniach zbawczych Maryja, jako
jedyna reprezentantka całej ludzkości, bierze z woli Bożej czynny i
skuteczny udział.
We Wcieleniu Syna Bożego uczynił Ją Bóg, za Jej zgodą, Matką
miłosiernego Zbawiciela i Jego najwierniejszą współpracownicą w
dziele Odkupienia. Z tej racji przysługuje Jej tytuł Matki Bożej
Miłosierdzia.
W Zesłaniu Ducha Świętego, które zapoczątkowało istnienie
Kościoła, Maryja również brała czynny udział, stając się Matką
tego Kościoła. Główne jego zadanie polega na głoszeniu i
realizacji Bożego Miłosierdzia. Maryja jako Matka i najdoskonalsza
cząstka Kościoła spełnia tę misję w sposób najskuteczniejszy i
wzorcowy dla innych wiernych. Z tej racji przysługuje Jej tytuł Matki
Miłosierdzia. Tak więc możemy spotkać w Kościele różne
określenia Bogurodzicy, jak: Matka Miłosierdzia, Matka Boża
Miłosierdzia, a także Matka Bożego Miłosierdzia. Te tytuły,
przysługujące jednej osobie – Maryi, nie są jednak synonimami.
Tytuł Matki Bożej Miłosierdzia wskazuje na to wszystko, co Maryja
otrzymała od Boga dzięki Jego miłosierdziu. Z kolei tytuł Matki Bożego
Miłosierdzia bardziej odnosi się do Jej roli jako rozdawczyni Bożego
Miłosierdzia bardziej odnosi się do Jej roli jako rozdawczyni Bożego
Miłosierdzia wśród ludzi.
Maryja w sposób szczególny i wyjątkowy doświadczyła w
swoim życiu Bożego Miłosierdzia. Doświadczenie to zapadło głęboko w Jej
serce, przeniknęło Jej myśli i formowało postawę życiową. Świadczy o
tym pieśń Magnificat: 'bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy i
wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący'. Bóg rzeczywiście
dokonał w Maryi wielkich rzeczy, powołując Ją do godności Matki swojego
Syna i włączając Ją w dzieje swego miłosierdzia w stosunku do
ludzkości. Przygotował Ją też do tej roli w sposób specjalny,
chroniąc Ją przed złem grzechu i obdarzając pełnią łask zbawczych. Z
tego punktu widzenia jest Ona najwspanialszym dziełem Miłosierdzia
Bożego. Maryja była świadoma swej wielkości płynącej z otrzymanego daru
Bożego, dostrzegała Miłosierdzie Boże nie tylko w stosunku do swojej
osoby. Wnikając w historię ludu wybranego, odczytywała je w wielu
wydarzeniach, jakie dokonały się w dziejach Izraela. Dlatego uwielbiała
Boga, który pomny na swe miłosierdzie dotrzymywał wierności
swemu przymierzu z ludem Bożym z pokolenia na pokolenie.
Dzięki doskonałości, do której została wyniesiona przez Boga,
oraz roli, jaką z Jego woli odegrała w historii zbawienia, Maryja, jako
Służebnica Pańska, jest po swoim Synu, Jezusie Chrystusie, największym
dziełem Miłosierdzia Bożego w świecie. W Niej i przez Nią Bóg
ujawnia nam swoją miłość, wolę, zamiary. Ją jedyną zachował od zmazy
grzechu pierworodnego, tak iż nie tylko nigdy nie była w niewoli
grzechu, lecz całkowicie wypełniona łaską Bożą, realizowała Boży plan
zbawienia.
Maryja wiele też nauczyła się od Chrystusa, rozważając w swoim sercu
wszystkie wydarzenia, których była świadkiem i uczestniczką. Od
Niego, który był samym Miłosierdziem, uczyła się praktycznie,
czym ono jest, jaka jest jego wartość w Bożych planach. Włączając się z
woli Boga w dzieje Bożego Miłosierdzia oraz stając się Matką
Miłosierdzia przez rozdawnictwo jego owoców, Maryja ucieleśnia
niejako Boskie macierzyństwo w pojęciu miłosierdzia, czyni je bardziej
bliskim, serdecznym, zabarwia je ciepłem i tkliwością, co sprawia, że
jest ono łatwiej przyjmowane, jako pochodzące z rąk Matki.
Te macierzyńskie obowiązki Maryi wynikały z miłości do Syna, a Jej
współudział w Jego zbawczych czynach miał swe źródło w
Jego miłosierdziu wobec każdego człowieka. Stała się dzięki temu
duchową Matką każdego człowieka. Maryja, napełniona duchem
macierzyńskiej miłości, kocha nas jako Matka Chrystusa, kocha nas w
Jezusie, swoim Synu. Stojąc pod krzyżem i biorąc udział w największym
dziele Miłosierdzia Bożego – Odkupieniu ludzkości, poznawała
najpełniej i najgłębiej jego cenę, potrzebę oraz nieskończoną wielkość
i wartość. Wszystko, co Maryja z Chrystusem przeżyła, wszystko, co
wycierpiała, było Jej współdziałaniem w dziele naszego
zbawienia, czyli w dziele realizowania się w świecie Bożego
Miłosierdzia. Fakt udziału Maryi w ofierze krzyża stanowi ważny moment
w maryjnym wymiarze tajemnicy Miłosierdzia Bożego. Odsłania nam bowiem
w sposób szczególny Jej miejsce i rolę w realizacji
zbawczych planów Boga. Przez akt zgody na Wcielenie, przez
swój udział w życiu i działalności Chrystusa na ziemi, a
zwłaszcza przez czynną obecność pod krzyżem, Maryja wysługiwała
Miłosierdzie Boże dla ludzkości, płacąc za nie wysoką cenę ofiary.
Dlatego stała się Matką Bożą Miłosierdzia.
Macierzyńska miłość, której źródłem i mocą jest Duch
Święty, jest podstawą nie tylko Jej osobistej godności i doskonałości
jako Matki Boga, ale także wymiarem wszystkich Jej tytułów oraz
funkcji, jakie wykonywała i nadal wykonuje w Bożej ekonomii zbawienia.
Sobór Watykański II uczy nas, iż Maryja 'poczynając, rodząc,
karmiąc Chrystusa, ofiarując Go w świątyni Ojcu i współcierpiąc
z Synem swoim umierającym na krzyżu, w szczególny zaiste
sposób współpracowała z dziełem Zbawiciela, przez
posłuszeństwo, wiarę, nadzieję i miłość żarliwą, dla odnowienia
nadprzyrodzonego życia dusz ludzkich' (LG 61). Poprzez to
współdziałanie z Chrystusem w dziele Odkupienia Maryja stała się
Matką Miłosierdzia. Kiedy rodził się Kościół, Maryja
współdziała z wszystkimi członkami Mistycznego Ciała w taki
sposób, aby dzieło Jej Syna objęło swym zasięgiem cały świat.
Ci, którzy poznają wielkość Bożego Miłosierdzia, dokonanego w
Maryi i przez Maryję w świecie, wielbią Boga za Jego niezgłębione
miłosierdzie, ale również oddają cześć Maryi, okazując Jej swoją
wdzięczność za trud, za ofiarę i poświęcenie włożone w służbie naszego
zbawienia. Najlepszą czcią oddawaną Matce Jezusa jest naśladowanie Jej
i pełnienie na Jej wzór miłosierdzia w świecie. Ona jest dla nas
wszystkich Przewodniczką na drogach miłosierdzia.
W Maryi, Matce Miłosierdzia, Bóg objawił swoją przeogromną
miłość, wyzwalającą człowieka od tego wszystkiego, co negatywne,
odradzając go, przemieniając wewnętrznie i upodobniając do Siebie, a
tym samym uzdalniając do czynienia dobra w świecie. Bóg nie
tylko w życiu Maryi uczynił wielkie rzeczy, ale przez Jej osobę rozlewa
nadal swoje miłosierdzie na pokolenia (…) tych, którzy
się Go boją.
Kult Matki Miłosierdzia sięga czasów najdawniejszych.
Odnajdujemy go w modlitwie, pochodzącej zapewne z IV wieku,
rozpoczynającej się od słów: 'Do Twego miłosierdzia uciekamy
się, Bogarodzico, nie gardź naszymi prośbami w potrzebach, lecz
zachowaj nas od niebezpieczeństw'.
Inną modlitwą, w której zaakcentowano miłosierdzie Maryi, jest
znana nam antyfona Salve Regina, odmawiana na zakończenie modlitwy
brewiarzowej i śpiewana po zakończeniu obrzędów pogrzebowych.
Zawiera ona wezwanie do Matki Miłosierdzia, prośbę o zmiłowanie i
błaganie o wysłuchanie. Autor antyfony jest nieznany. Powstała ona
prawdopodobnie w okresie pierwszej wyprawy krzyżowej pod koniec XI
wieku.
Prawda o miłosierdziu Maryi pojawia się w kazaniach od VIII wieku, a
temat Matka Miłosierdzia od X wieku coraz częściej występuje w dziełach
teologów. Wielki wpływ na rozwój kultu Maryi wywarł swoją
działalnością i pismami św. Bernard z Clairvaux. Od XVI wieku aż po
nasze czasy tytuł Matka Miłosierdzia pojawia się często w wypowiedziach
papieży.
Kult Matki Miłosierdzia jest związany z wizerunkiem Matki Boskiej
Ostrobramskiej, który po obrazie jasnogórskim jest
najbardziej znany i czczony w Polsce. Pomimo zmiany granic i migracji
ludności kult ten jest nieprzerwanie żywy.
Obraz z Ostrej Bramy powstał z początkiem XVII wieku na
zamówienie magistratu miasta Wilna. Przedstawia Matkę Bożą
pochyloną w modlitewnym skupieniu, z rękami skrzyżowanymi na piersiach,
na tle 42 promieni słońca i 12 gwiazd. Głowę Madonny zdobią dwie korony
(z których jedna stanowi wotum narodu polskiego za odzyskaną po
latach zaborów wolność), u dołu malowidła znalazł się natomiast
srebrny półksiężyc. O kulcie obrazu Matki Miłosierdzia świadczy
wiele wotów ofiarowanych z wdzięczności za doznane łaski i cuda.
Ostra Brama wiąże się również w istotny sposób z kultem
Miłosierdzia Bożego. To właśnie w niej, w dniach 26-28 kwietnia 1935
roku, został po raz pierwszy wystawiony publicznie obraz Miłosierdzia
Bożego, namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego pod wpływem
wskazówek s. Faustyny. A od niedawna kopia wizerunku Matki
Miłosierdzia z Ostrej Bramy znajduje się w bazylice Bożego Miłosierdzia
w Krakowie-Łagiewnikach.
41. Dlaczego Kościół jest owocem Miłosierdzia Bożego?
Bóg
bogaty w miłosierdzie zesłał nam swego Syna, Odwieczny Logos,
który stał się Ciałem i ofiarował nam siebie, abyśmy mieli życie
i mieli je w obfitości. Chcąc, by owoce Jego dzieła przetrwały do końca
świata, utworzył z miłości Kościół, który Sobór
Watykański II nazwał wspólnotą wiary, nadziei i miłości tu na
ziemi. Stwórca postanowił zgromadzić wszystkich wierzących w
Kościele świętym, który 'już od początku świata zapowiedziany
przez prefiguracje, cudownie przygotowany w historii narodu
izraelskiego i w Starym Przymierzu, ustanowiony w czasach ostatecznych
– został objawiony przez wylanie Ducha, a w końcu wieków
osiągnie chwalebne dopełnienie' (por. LG 2).
Między miłosierdziem a rzeczywistością Kościoła istnieją rozliczne
relacje. Trzeba pamiętać, że leży ono u podstaw Kościoła.
Kościół jest dziełem Miłosierdzia Bożego, jego świadkiem i
szafarzem. Nauka o Miłosierdziu i jego praktyka w życiu pierwszych
chrześcijan wyrastała z poczucia braterstwa w Chrystusie, które
z kolei stawało się podstawą i źródłem ducha służby bliźnim.
Zatem Kościół, jako zrodzony z niewyczerpanego źródła
Bożego Miłosierdzia, nosi na sobie Jego znamię i jest widocznym znakiem
miłosiernej miłości Boga. Mistyczne Ciało Chrystusa, jakim jest
Kościół, składa również Bożemu Miłosierdziu świadectwo
poprzez życie sakramentalne i sprawowany kult.
W swym zbawczym pośrednictwie Kościół uobecnia w sakramentach
świętych samego Chrystusa. Miłosierdzie Boże ogarnia zatem wiernych w
każdym z siedmiu sakramentów, w których przez akty
Kościoła działa osobowo uwielbiony Chrystus, udzielając swojej łaski, a
zbawiająca wspólnota Boga z ludźmi staje się widzialna,
słyszalna, doświadczalna i obecna.
Posługa tajemnicy Miłosierdzia Bożego urzeczywistnia się w Kościele
szczególnie poprzez głoszenie słowa Bożego, które jest
Dobrą Nowiną, orędziem przebaczenia, wezwaniem do miłości i
miłosierdzia, a także poprzez sprawowanie sakramentów świętych,
zwłaszcza chrztu, pokuty, Eucharystii i namaszczenia chorych. Chrzest
gładzi grzech pierworodny i sprawia, że stajemy się dziećmi Bożymi.
Sakrament wiąże się z nawróceniem, czyli odkryciem Bożego
Miłosierdzia i zanurzeniem się w przebaczającej miłości Bożej.
Eucharystia stanowi wielki dar Miłosierdzia Bożego, gdyż jest 'mocą z
wysoka' (por. Łk 24,49), pokarmem duchowym, ofiarowanym człowiekowi, by
'nie zasłabł w drodze' (por. Mt 15,52). Z kolei sakrament namaszczenia
chorych umacnia w najtrudniejszych chwilach życia, przynosi pociechę
duchową, a niekiedy przywraca także zdrowie ciała.
Kościół, głosząc prawdę o miłosierdziu Boga objawioną w
ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Chrystusie, wyznaje ją na różne
sposoby. Stara się on również czynić miłosierdzie ludziom, przez
ludzi, widząc w tym nieodzowny warunek zabiegów o lepszy,
bardziej ludzki świat.
Ten rys Kościoła próbował zgłębić papież Jan Paweł II w
encyklice 'Dives in misericordia', gdy pisał: 'Kościół wyznaje
miłosierdzie Boga samego, Kościół nim żyje w swoim rozległym
doświadczeniu wiary, a także i w swoim nauczaniu — wpatrując się
wciąż w Chrystusa, koncentrując się na Nim, na Jego życiu i Ewangelii,
na Jego krzyżu i zmartwychwstaniu, na całej Jego tajemnicy. Wszystko,
co składa się na „widzenie” Chrystusa w żywej wierze i
nauczaniu Kościoła, przybliża nas do „widzenia Ojca” w
świętości Jego miłosierdzia. W sposób szczególny zdaje
się Kościół wyznawać miłosierdzie Boga i oddawać mu cześć,
zwracając się do Chrystusowego Serca; właśnie bowiem zbliżenie do
Chrystusa w tajemnicy Jego Serca pozwala nam zatrzymać się w tym
niejako centralnym a zarazem po ludzku najłatwiej dostępnym punkcie
objawiania miłosiernej miłości Ojca, które stanowiło centralną
treść mesjańskiego posłannictwa Syna Człowieczego'. (DM 13).
42. Dlaczego sakrament chrztu jest szczególnym znakiem Bożego Miłosierdzia?
43. Dlaczego sakrament pokuty i pojednania jest szczególnym Bożego Miłosierdzia?
44. Dlaczego sakrament Eucharystii jest szczególnym znakiem Bożego Miłosierdzia?
45. Dlaczego sakrament chorych jest szczególnym znakiem Bożego Miłosierdzia?
46. Jakie są dominanty w nauczaniu Magisterium Kościoła o Bożym Miłosierdziu?
Kościół
od początku dziejów podejmuje dzieła miłości i realizuje je jako
swój obowiązek, ze szczególną troską świadcząc
miłosierdzie wobec ubogich i chorych. Staje w obronie pokrzywdzonych i
popiera ich dążenia do zyskania tego, co się im z cnoty sprawiedliwości
należy. W trosce o doczesne i duchowe potrzeby człowieka nauka Kościoła
stara się wciąż na nie odpowiadać. Jest ona aplikacją moralności
chrześcijańskiej do obecnych okoliczności i warunków życia
ludzkiego.
W swym nauczaniu Kościół nieustannie broni godności człowieka.
Papież Jan XXIII w encyklice Mater et magistra na pierwszym miejscu
postawił służebną rolę Kościoła, polegającą na potwierdzaniu i
bronieniu świętej godności osoby ludzkiej. W czasach Soboru
Watykańskiego II Kościół wskazał na znaczącą rolę swej obecności
w świecie, by prowadzić dialog z człowiekiem i współpracować z
nim w dziele budowania nowej cywilizacji. Myśl soborową podjął także
papież Paweł VI w encyklice 'Populorum progressio', w której
podkreślił bardzo wyraźnie, że rozwój narodów,
szczególnie tych najbiedniejszych, jest przedmiotem żywej i
bacznej uwagi Kościoła katolickiego (por. PP 2).
Cała nauka Jana Pawła II o Bożym Miłosierdziu jest rekapitulacją
dotychczasowej doktryny Kościoła. Papież jednoczył się ze wszystkimi
ludźmi na świecie, identyfikując się zwłaszcza z tymi, którzy
byli odrzuceni, z powodu swego ubóstwa. Nauczał on, iż naczelną
misją Kościoła jest pomoc człowiekowi, by ten zdobył w Chrystusie i
przez Chrystusa pełną świadomość własnej godności, swojego wyniesienia,
transcendencji, wartości samego człowieczeństwa, sensu swojej
egzystencji (por. RH 11).
Kościół pełni swą misję duchową i moralną nie tylko wtedy, kiedy
broni pokrzywdzonych, ale również wtedy, gdy wzywa do
nawrócenia, pokuty, naprawy wyrządzonych krzywd. Prawdziwe
poznanie Boga miłosierdzia jest stałym i niewyczerpanym źródłem
nawrócenia, nie tylko jako doraźnego aktu wewnętrznego, ale jako
stałego usposobienia i stanu duszy (por. DM 13).
Kościół obecny we współczesnym świecie głosi ludziom
dobrą nowinę o Bogu objawiającym w Chrystusie swoje miłosierdzie wobec
zagubionych, poranionych, wątpiących, grzesznych. Encyklika 'Dives in
misericordia' stanowiła istotną proklamację prawdy o miłosierdziu Boga.
Jan Paweł II idąc za nauką Soboru Watykańskiego II i odpowiadając na
szczególną potrzebę czasów, w których żyjemy,
podkreślił, że Kościół odsłonił jeszcze raz oblicze Ojca,
który jest Ojcem miłosierdzia oraz Bogiem wszelkiej pociechy.
Papież pragnął tym samym ukazać współczesnemu człowiekowi
wyjątkową miłość Boga do każdego człowieka.
47. Jakie są dominanty encykliki Jana Pawła II o Bożym Miłosierdziu?
Głównym
przesłaniem encykliki Jana Pawła II Dives in misericordia, ogłoszonej
dnia 30 listopada 1980 roku, jest prawda o Bogu bogatym w miłosierdzie.
Dokument, który sam w sobie stanowi traktat teologiczny, składa
się z ośmiu rozdziałów. W pierwszym, zatytułowanym: Kto Mnie
widzi, widzi Ojca, Papież pisał, że: Chrystus nadaje całej
starotestamentalnej tradycji Miłosierdzia Bożego ostateczne
znaczenie... Sam je wciela i uosabia. Poniekąd On sam jest
miłosierdziem (DM 1). W drugim rozdziale pt. Orędzie mesjańskie, Jan
Paweł II podkreślił, że Syn Boży objawił światu Boga, który jest
Ojcem, a jednocześnie miłością i miłosierdziem. To "uobecnianie Ojca:
miłości i miłosierdzia", jest w świadomości samego Chrystusa
podstawowym dowodem Jego mesjańskiego posłannictwa (DM 3). W rozdziale
trzecim, noszącym tytuł Stary Testament, zawarte zostały refleksje
dotyczące pojęcia miłosierdzie, słowa, które ma swoją bogatą i
długą historię w księgach Pisma Świętego Starego Testamentu. Termin
miłosierdzie oznacza tam szczególną potęgę miłości,
przewyższającą nawet sprawiedliwość Bożą. Miłość warunkuje
sprawiedliwość, a sprawiedliwość ostatecznie służy miłości.
Pierwszeństwo miłości przed sprawiedliwością ujawnią się poprzez
miłosierdzie - co jest znamiennym rysem całego Objawienia. Rozdział
czwarty - Przypowieść o synu marnotrawnym stanowi nawiązanie do znanego
z Ewangelii opowiadania o synu, który wziął od swego ojca
należną mu część majątku i roztrwonił ją, żyjąc rozrzutnie.
Powracającemu do domu, zalęknionemu i niepewnemu jutra marnotrawnemu
synowi - współczesnemu człowiekowi, kochający ojciec -
Bóg okazał swoje nieprzebrane miłosierdzie. Pod wpływem wielkiej
miłości Ojca dokonało się nawrócenie, będące najbardziej
konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim
świecie [...]. W takim znaczeniu miłosierdzie - pisał Papież - stanowi
podstawą treść orędzia mesjańskiego Chrystusa oraz siłę konstytutywną
Jego posłannictwa (DM 6). W rozdziale piątym, pt. Misterium paschalne,
Jan Paweł II poruszył problem miłosierdzia objawionego w krzyżu i
zmartwychwstaniu; miłości potężniejszej niż śmierć i grzech.
Przypomniał także niepowtarzalną rolę Maryi, jako Tej, która
najpełniej zna tajemnicę Bożego Miłosierdzia. Matka Boża wie, ile ono
kosztowało, i wie, jak wielkie ono jest (DM 9). Rozdział szósty,
zatytułowany Miłosierdzie... z pokolenia na pokolenie, przedstawia
obraz czasów współczesnych, ukazując zagrożenia i
źródła niepokojów dzisiejszego człowieka, pragnącego
sprawiedliwości, ale przede wszystkim owej głębszej mocy, jaką jest
miłość (por. DM 12). Z kolei w rozdziale siódmym, opatrzonym
tytułem Miłosierdzie Boga w posłannictwie Kościoła, Ojciec Święty
wskazał liczne sposoby działania, które podejmuje
Kościół, aby podkreślić szczególne znaczenie największego
i najdoskonalszego przymiotu Boga, jakim jest miłosierdzie.
Kościół powinien świadczyć o Miłosierdziu Bożym, wyznawać je,
głosić, wprowadzać i wcielać w życie; ma on prawo i zarazem obowiązek
wzywać i odwoływać się do Miłosierdzia Bożego. Tajemnica miłosierdzia
stanowi dla Kościoła i wszystkich ludzi źródło życia innego niż
to, jakie może zbudować człowiek pozostawiony samym siłom działającej w
nim trojakiej pożądliwości (por. 1 J 2, 16; DM 14). Za swoją powinność
Kościół powinien uważać strzeżenie prawdziwości przebaczenia w
postępowaniu, w wychowaniu i duszpasterstwie, objawiając chwałę Boga
bogatego w miłosierdzie. W ostatnim rozdziale pt. Modlitwa Kościoła
naszych czasów, Papież sygnalizuje konieczność stałej i żarliwej
modlitwy, jako wołania o miłosierdzie na miarę potrzeb i zagrożeń
człowieka w świecie współczesnym. Racją bytu Kościoła jest
nieustanne objawianie Boga - Ojca, który pozwala nam "widzieć"
siebie w Chrystusie (por. DM 15).
Jak łatwo można zauważyć, dla Ojca Świętego Jana Pawła II miłosierdzie
jest nie tylko cnotą, ale postawą gotową na wyjście do człowieka z
twórczą miłością, która nie daje się zwyciężać złu, ale
zło dobrem zwycięża. Papież przypomina światu tajemnicę Miłosierdzia
Bożego, miłości miłosiernej obecnej i działającej w świecie
współczesnym, przezwyciężającej zło moralne, wyzwalającej z
niewoli grzechu, szatana, a nawet śmierci, którą Chrystus
pokonał na drzewie krzyża.
Encyklika Dives in misericordia stanowi wołanie papieża Jana Pawła II o
miłosierdzie Boga wobec wielorakiego zła, jakie ciąży nad ludzkością i
jakie jej zagraża (DM 15). Jest to bardzo nagląca powinność w świecie,
w którym w zatrważającym tempie nasila się proces sekularyzacji,
powodując zniekształcenie pojęcia miłości. Współcześnie bardzo
mocno kontestuje się świadczenie miłosierdzia, uważa sieje za
niepotrzebne, a przyjmowanie pomocy od innych traktowane jest jako
upokorzenie i tak już nieszczęśliwych ludzi. Jest to postawa daleka od
tego, czego naucza chrześcijaństwo, dlatego każdy wierzący powinien
zwracać się z całym zaufaniem do Boga o miłosierdzie nad ludzkością.
Bogaty w Miłosierdziu swoim Bóg -jest Tym, którego
objawił nam Jezus Chrystus jako Ojca. Objawił nam Go zaś i ukazał w
sobie - Jego Synu (DM 1). W tym sformułowaniu zawiera się klucz do
zrozumienia encykliki Dives in misericordia. Nie wolno jednak pominąć
jeszcze jednego, bardzo ważnego wskazania, które Ojciec Święty
umieszcza na samym początku tego dokumentu. Są to słowa samego
Chrystusa: Kto Mnie widzi, widzi i Ojca. To właśnie na tym zdaniu
koncentruje się w sposób szczególny Jan Paweł II w całej
encyklice. To pokazywanie Ojca przez Chrystusa, widzialny znak
nieodwołalnej Miłości Ojca, miłości potężniejszej niż grzech i
potężniejszej niż śmierć, jest wiodącym tematem encykliki o Bożym
Miłosierdziu.
48. Jakie znaczenie miało zawierzenie świata Bożemu Miłosierdziu przez Jana Pawła II?
49. Czym ma być nowa wyobraźnia miłosierdzia?
Określenie
'nowa wyobraźnia miłosierdzia' pochodzi z listu apostolskiego papieża
Jana Pawła II 'Novo millenio inneunte', wydanego na zakończenie
Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Pod koniec tego dokumentu Ojciec święty
wzywa wszystkich wiernych Kościoła do świadczenia miłosierdzia zgodnie
z Chrystusowym poleceniem. Święty Mateusz w swojej Ewangelii ukazuje
obraz sądu ostatecznego w kontekście Jezusowego pytania o świadectwo
miłosierdzia wobec Boga, który w bliźnich był głodny,
spragniony, nagi, chory, był przybyszem czy więźniem (por. Mt 25,
35-36).
Ewangeliczne miłosierdzie obowiązuje nadal, tym bardziej że krajobraz
ubóstwa może poszerzać się bez końca, jeśli do starych jego form
dodamy nowe, dotykające często także środowisk i grup ludzi materialnie
bogatych, którym również zagraża rozpacz, płynąca z
poczucia bezsensu życia, niebezpieczeństwo narkomanii, opuszczenie w
starości i chorobie, degradacja lub dyskryminacja społeczna.
'Trzeba, aby w obliczu tej sytuacji chrześcijanin uczył się wyrażać swą
wiarę w Chrystusa przez odczytywanie ukrytego wezwania, jakie On
kieruje do niego ze świata ubóstwa. W ten sposób będzie
można kontynuować tradycję miłosierdzia, która już w minionych
dwóch tysiącleciach wyraziła się na wiele różnych
sposobów, ale która obecnie wymaga może jeszcze większej
inwencji twórczej. Potrzebna jest dziś nowa 'wyobraźnia
miłosierdzia', której przejawem będzie nie tyle i nie tylko
skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego
człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był
odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej
wspólnoty dóbr.
Winniśmy zatem postępować w taki sposób, aby w każdej
chrześcijańskiej wspólnocie ubodzy czuli się 'jak u siebie w
domu'. Czyż taki styl bycia nie stałby się największą i najbardziej
skuteczną formą głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym? Bez
tak rozumianej ewangelizacji, dokonującej się przez miłosierdzie i
świadectwo chrześcijańskiego ubóstwa, głoszenie Ewangelii
— będące przecież pierwszym nakazem miłosierdzia — może
pozostać nie zrozumiane i utonąć w powodzi słów, którymi
i tak jesteśmy nieustannie zalewani we współczesnym
społeczeństwie przez środki przekazu. Miłosierdzie czynów nadaje
nieodpartą moc miłosierdziu słów – napisał w liście papież
Jan Paweł II.
Do tego orędzia Ojciec święty Jan Paweł II nawiązał w swojej homilii 18
sierpnia 2002 roku na krakowskich Błoniach: 'W obliczu
współczesnych form ubóstwa, których jak wiem nie
brakuje w naszym kraju, potrzebna jest dziś — jak to określiłem w
liście Novo millennio ineunte — «wyobraźnia
miłosierdzia» w duchu solidarności z bliźnimi, dzięki
której pomoc będzie «świadectwem braterskiej
wspólnoty dóbr» (por. n. 50). Niech tej
«wyobraźni» nie zabraknie mieszkańcom Krakowa i całej
naszej Ojczyzny. Niech wyznacza duszpasterski program Kościoła w
Polsce. Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w
dziełach miłosierdzia ludzi. Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec
obok siebie brata.
Zostaliśmy zatem zobowiązani, by głosić Miłosierdzie Boże żarliwym
słowem i praktyką miłosierdzia. Miłosierdzie powinno pojawić się
najpierw w wyobraźni i w sercu, gdyż właśnie to, co przechodzi przez
ludzką wyobraźnię, co w niej zamieszkuje, ma wpływ na serce, myślenie,
postawy i wybory. Nowa wyobraźnia miłosierdzia to nowe, ewangeliczne
spojrzenie na siebie i tych, którzy nas otaczają.
Zachęcając do naśladowania Boga w Jego miłosierdziu i kształtowania
takiej postawy w relacjach między ludźmi, papież Jan Paweł II wskazywał
równocześnie ze szczególnym naciskiem na najważniejsze
współczesne znaki czasu, wymagające dostrzeżenia i podejmowania
właściwych rozwiązań dla dobra społeczności i każdego obywatela.
Kształtowanie nowej wyobraźni miłosierdzia to ciągłe, obejmujące całe
nasze życie uwrażliwianie się na potrzeby materialne i duchowe
bliźnich, zarówno bliskich, jak i dalekich. Winno ono czerpać z
mądrości objawionej w Piśmie Świętym, a zwłaszcza w Chrystusowej
Ewangelii, nauczaniu Kościoła, jak również orędzia św. Faustyny,
przekazanego jej przez Chrystusa, a zawartego w 'Dzienniczku'.
Bardzo ważnym elementem nowej wyobraźni miłosierdzia jest znaczenie
społecznego nauczania Kościoła, będącego narzędziem ewangelizacji w
budowaniu wspólnoty ojczystego domu na fundamencie
sprawiedliwości, miłości miłosiernej i pokoju. Istotne jest, aby
zgłębianie Miłosierdzia Bożego kształtowało nasze odniesienie do
innych, potrzebujących. Powinniśmy zatem postępować w taki
sposób, aby w każdej chrześcijańskiej wspólnocie ubodzy
czuli się jak u siebie w domu. Miłosierdzie słów należy więc
potwierdzać nieustannie miłosierdziem czynów.
50. Na czym polegają trudności w przyjmowaniu idei Bożego Miłosierdzia?
Pierwsza
z trudności wynika z konfrontacji rzeczywistości ziemskiej z
miłosierdziem Boga. Istniejące w świecie choroby, śmierć, wojny,
zamachy terrorystyczne, głód, powodzie, huragany, trzęsienia
ziemi wydają się nie do pogodzenia z wizją Boga, który jest
kochający, miłosierny, sprawiedliwy i wszechmocny. Zadajemy sobie
pytanie: skoro Bóg istnieje, dlaczego toleruje zło na świecie,
dlaczego pozwala na tyle cierpień? Nie rozwiążemy problemu negując
istnienie Boga, gdyż wówczas stracimy fundament naszego
istnienia oraz ostatnią szansę ucieczki przed rozpaczą. Bez przyjęcia
prawdy o istnieniu Boga osobowego trudno nam będzie odnaleźć właściwą
drogę do szczęścia.
Jednym z rozwiązań tego problemu jest przyjęcie Ewangelii miłosierdzia,
która podaje zasady, w jaki sposób uniknąć zła. Nie są
one li tylko przykazaniem, ale darem Bożego Miłosierdzia, które
pokazuje nam przez nie drogę życia i zbawienia. Nie możemy przy tym
również zapomnieć, iż Bóg już teraz, na ziemi, w swym
miłosierdziu leczy nas ze zła moralnego. Powrót na drogę
ewangelicznych zasad jest zawsze możliwy. Bóg nie tylko obmywa
nas z grzechu, ale leczy także nasze rany i uzdalnia nas do dobra, do
realizacji ewangelicznego nakazu miłosierdzia. Jeśli podejmujemy tę
łaskę, to błogosławieństwo Chrystusa z Kazania na Górze staje
się również naszym udziałem: Błogosławieni miłosierni, albowiem
oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5, 7).
Inną trudnością w przyjmowaniu idei Bożego Miłosierdzia są zawarte w
Piśmie Świętym teksty o surowości Boga, który karze. Należy
jednak pamiętać, że to samo Pismo Święte mówi zarówno o
miłosierdziu Boga, jak i o odpowiedzialności osobistej
grzeszników. Kolejna trudność rodzi się z nauki o grzechu
pierworodnym, wedle której jeden człowiek zgrzeszył, a na
wszystkich ludzi przeszła śmierć i cierpienie. Niełatwo to pogodzić z
obrazem miłosiernego Boga. Należy jednak zauważyć, iż śmierć i
cierpienie są czymś naturalnym, i że Bóg przewidział, że Adam i
Ewa przez swe nieposłuszeństwo utracą szczęście raju, lecz
równocześnie wskazał, iż człowiek osiągnie kiedyś
nieśmiertelność ciała i pełne szczęście. Miłosierdzie Boże ujawnia się
w tym, że Bóg nigdy nie opuszcza człowieka. Człowiek stworzony
na obraz i podobieństwo Boga i wyniesiony do godności przybranego syna
Bożego, bierze udział w wewnętrznym Boskim życiu na wzór
Jednorodzonego Syna Bożego, posiadając również w sobie cząstkę
miłosierdzia, które trzeba nieustannie rozwijać w ziemskim
życiu. Miłosierdzie Boże objawiło się w Chrystusie, dlatego też nauka o
miłosierdziu powinna być permanentnie ożywiana Ewangelią, w przeciwnym
razie rodzi się niebezpieczeństwo zatracenia chrześcijańskiego
charakteru miłosierdzia, które może stać się jedynie
naturalistyczną filantropią. Autentyczne miłosierdzie chrześcijańskie
powinno wypływać z miłości i odzwierciedlać w sobie wszystkie jej
ewangeliczne przymioty. Z praktyką chrześcijańskiego miłosierdzia,
będącego potężną siłą łączącą ludzi w miłości, nie da się
również pogodzić uczucia samozadowolenia z własnego stanu
posiadania. Dzisiaj miłosierdzie zatraciło swój głęboki
ewangeliczny sens i zostało sprowadzone do jakiejś jałmużny stricte
materialnej czy duchowej, a przecież jest ono pełną poświęceń i ofiary
służbą drugiemu człowiekowi potrzebującemu pomocy.
Częstą trudnością w przyjmowaniu idei Bożego Miłosierdzia jest
zastąpienie go ideą humanizmu czy solidarności. Współczesny
człowiek z wielką trudnością godzi również miłosierdzie ze
sprawiedliwością. Kiedy jednak żyje autentycznie Ewangelią, nie może
zapominać, iż zarówno jedno, jak i drugie ma swoje źródło
w Bożej miłości poszukującej człowieka. Zatem drogą do Boga
miłosiernego i kochającego pozostaje zawsze miłość, objawiająca się w
naszym codziennym życiu jako miłosierdzie.
51. Jakie cechy powinien mieć kult Boga w Jego przymiotach, a szczególnie w miłosierdziu?
Bóg
jest jeden, ale prowadzi do Niego wiele dróg. Jedną z nich jest
właśnie miłosierdzie, które jest w Bogu w sposób
nieskończony obecne i przeobfite. Możemy zatem czcić Boga w Jego
miłosierdziu, które swe źródło ma w miłości. Nie istnieje
tu żadne niebezpieczeństwo dzielenia Boga, jeśli złączymy je z miłością
i pełnią bytu. Jest rzeczą wskazaną, by czcić Boga w Jego mądrości,
wszechmocy czy opatrzności. Możliwe i wskazane są modlitwy do Boga
miłosiernego, nabożeństwa mające charakter dziękczynny, błagalny lub
przebłagalny, skierowane ku Bogu miłosiernemu, od którego
otrzymaliśmy jakieś dobro usuwające nasze braki, lub który z
miłosierdzia swego przebaczył nasze grzechy. W Kościele katolickim
istnieją również nabożeństwa przebłagalne, w których
zwracamy się do Boga miłosiernego, przepraszając Go za popełnione przez
nas grzechy.
Kult Boga miłosiernego nie wyklucza ani Jego wszechmocy, ani miłości,
ani sprawiedliwości czy innych przymiotów Bożych. To, że je
wyliczamy, wynika z niedoskonałości i ograniczoności naszych władz
poznawczych. W składanym przez nas kulcie zawsze chodzi o Boga, o
którąś Osobę Boską czy też o całą Trójcę Świętą Jednak
słowo Bóg jeszcze niewiele nam mówi, ponieważ z tego, że
ktoś czci Boga, nie wynika, kim ten Bóg jest dla konkretnego
człowieka. Dopiero mówienie o Nim w kategoriach wskazujących, iż
jest On najwyższą wartością dla człowieka, pozwala zorientować się, czy
kult składany Bogu jest kultem prawdziwym, czy fałszywym. Z pragnienia
jak najdoskonalszego uczczenia Boga w Jego przymiocie, jakim jest
miłosierdzie, zrodziła się forma kultu Bożego Miłosierdzia. Wszelkie
formy czci Boga miłosiernego nie powinny się ograniczać jedynie do
słów i symbolicznych gestów pozbawionych wewnętrznego
podłoża, tj. religijności, gdyż byłby to czysty formalizm. Natomiast
całe życie człowieka, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i
społecznym, winno stawać coraz bardziej życiem miłosierdzia.
Kult Boga miłosiernego zawiera w sobie szczególne składniki i
różni się od innego kultu obecnego w Kościele, jak np. kultu
Serca Pana Jezusa czy Najmiłosierniejszego Zbawiciela. Kult Serca Pana
Jezusa bowiem sugeruje, że jego przedmiotem jest miłość Chrystusa
wyrażona przez Jego Serce, zaś kult Najmiłosierniejszego Zbawiciela
wskazuje na to, że przedmiotem tego kultu jest przede wszystkim
Miłosierdzie Chrystusa. Natomiast kult Miłosierdzia Bożego naprowadza
na myśl, że Bóg w samej swej istocie jest Miłosierdziem, a
Chrystus w tym kontekście jest Tym, przez którego, z
którym i w którym kult miłosierdzia jako przymiotu Boga
staje się możliwy i realny.
Człowiek religijny czci Miłosierdzie Boże wtedy, kiedy sam jest
miłosierny. Osoba miłosierna dąży ku Bogu przez swe miłosierdzie i
oddaje Mu w ten sposób autentyczną cześć. Nie powinna jednak
zapominać, iż dąży nie ku jednemu tylko przymiotowi Bożemu, ale ku
samemu Bogu, w którym istnieje wszelkie dobro. Dzisiaj
szczególnie pojawia się nagląca potrzeba takiego właśnie kultu,
który niósłby czynną i autentyczną miłość. W tym świetle
kult Boga w Jego przymiocie, jakim jest miłosierdzie, jawi się jako
kult przenikający całe życie religijne Kościoła.
52. Jakie są formy kultu Miłosierdzia Bożego w Chrystusie?
Każdy
kult w religii chrześcijańskiej powinien zawsze prowadzić do Boga. W
Kościele katolickim możemy wyróżnić dwa rodzaje kultu: prywatny
i publiczny. Ten ostatni może przybrać różne formy, np.
liturgiczne, paraliturgiczne i pozaliturgiczne. Kult Chrystusa
Miłosiernego może posiadać charakter nabożeństwa prywatnego (np.
litania do prywatnego odmawiania) lub też nabożeństwa publicznego
pozaliturgicznego (np. wspólne modlitwy, pielgrzymki mające na
celu uczczenie obrazu Chrystusa Miłosiernego). Natomiast formą
liturgiczną kultu jest Święto Chrystusa Miłosiernego, zbudowanie w
kościele ołtarza ku Jego czci, czy też wywieszanie obrazów z
Jego wizerunkiem. Nabożeństwo może istnieć jako ściśle liturgiczne,
jeśli byłoby urządzone według formuł Mszału czy rytuału, a więc
zaakceptowane przez Kościół jako część jego kultu publicznego.
Przykładem kultu publicznego byłoby celebrowanie Mszy świętych według
formularza o Bożym Miłosierdziu, czy też odprawienie, pod
przewodnictwem kapłana, nabożeństwa paraliturgicznego, składającego się
z koronki, litanii czy innych wybranych modlitw.
53. Jak prawidłowo praktykować kult Chrystusa Miłosiernego?
W
Jezusie Chrystusie Objawienie Boże, które zostało podarowane
ludzkości, osiągnęło swój szczyt. Jezus nie tylko okazał, jak w
Jego ludzkiej naturze przejawia się miłość Boga ku człowiekowi, ale
równocześnie pouczył nas o Bogu i Jego wewnętrznym życiu.
Wierzymy, iż Jezus Chrystus jest Synem Bożym istniejącym i działającym
w dwu naturach: Boskiej i ludzkiej. On, jako doskonały pośrednik,
oddaje przez swą ludzką naturę najdoskonalszy kult Bogu, gdyż
człowieczeństwo Syna jest bez grzechu i ponadto jest skierowane ku Bogu
całością swego życia wewnętrznego, naturalnego i nadprzyrodzonego.
Natura ludzka Chrystusa jako wzór doskonałego człowieczeństwa
zawiera w sobie pełnię życia nadprzyrodzonego. Kult składany Bogu przez
człowieczeństwo Zbawiciela dokonuje się w imieniu całej ludzkości,
którą zwraca On ku Bogu, a więc modli się i składa ofiarę
przebłagalną. Kult religijny oddawany Bogu przez Chrystusa objawia się
także w całej Jego postawie religijno-moralnej, która jest
wzorem dla wszystkich ludzi. Sobór Watykański II w Konstytucji
duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym uczy nas, iż
Jezus Chrystus jest celem ludzkich dziejów, punktem, do
którego zwracają się pragnienia historii i cywilizacji,
ośrodkiem rodzaju ludzkiego, weselem wszystkich serc i pełnią ich
pożądań (por. GS 45).
Osobę Jezusa Chrystusa otacza się najwyższym kultem. Chrystus będąc
Bogiem i człowiekiem, działa przez swe bóstwo i człowieczeństwo.
Wynika stąd, iż wszelka cześć religijna odnosząca się do natury
ludzkiej Chrystusa ma za cel uczczenie Syna Bożego działającego w tej
właśnie naturze. Kiedy pragniemy np. otaczać kultem religijnym pracę
fizyczną Jezusa, czcimy wówczas Boga działającego wśród
ludzi i z ludźmi. Innym przykładem może być uwielbienie Chrystusa
Króla, tzn. hołd składany ludzkiej władzy Chrystusa nad
narodami, lecz to nabożeństwo odnosi się do Syna Bożego, wykonującego
władzę ludzką przez swą przybraną naturę.
Wraz z objawieniem się Boga w Jezusie Chrystusie Miłosierdzie Boże
ukazało się jako Jego odblask w naturze ludzkiej Zbawiciela. Boskie
Miłosierdzie zjednoczyło się z ludzkim przez jedną Osobę Syna Bożego.
Dzięki temu możemy mówić o kulcie Miłosierdzia Bożego w
Chrystusie i przez Chrystusa, czyli w uczczeniu Chrystusa Miłosiernego
w Jego naturze Boskiej i ludzkiej.
Przedmiotem bliższym takiego kultu jest miłosierdzie ludzkie,
Bosko-ludzkie i Boże istniejące w Chrystusie. Natomiast przedmiotem
dalszym jest Osoba Syna Bożego - Logosu Wcielonego. Motywem takiej czci
jest wielkość miłosierdzia ludzkiego w Chrystusie. Pochodzi ono z Jego
miłości i zasługuje na wyjątkowe uznanie i szacunek. W Chrystusie
miłosierdzie ludzkie było uczczeniem Boga i było złączone ściśle z
Osobą Syna Bożego, stąd należy się mu nie tylko szacunek ludzi, lecz
również cześć religijna. Kult miłosierdzia ludzkiego w
Chrystusie odnosi się ostatecznie nie do wartości samego czynu
ludzkiego, lecz do Osoby Bożej działającej przez naturę ludzką. Przez
fakt założenia Kościoła - Mistycznego Ciała, Chrystus przedłuża dzieła
zbawczej i miłosiernej miłości. W Kościele Jezus okazuje miłosierdzie
przez swe słowa, wypełnione współczującą miłością do
grzeszników, oraz przez sakramenty, przynoszące przebaczenie i
wzmacniające w duszy dobro pochodzące od Boga. Kiedy czcimy w
Chrystusie Jego miłosierdzie ludzkie powiązane z Osobą Syna Bożego, nie
możemy zapomnieć o Bosko-ludzkim miłosierdziu, prowadzącym nas do
Bożego Miłosierdzia, będącego wspólnym dziełem wszystkich trzech
Osób Boskich. Stanowi ono owoc miłości Bożej, a odnosi się do
stworzeń, które z powodu swej winy osobistej czy też bez niej
utraciły jakieś dobro, przywracane przez to właśnie miłosierdzie.
54. Jaki jest związek kultów Najświętszego Serca Pana Jezusa i Bożego Miłosierdzia?
Kult
Najświętszego Serca Pana Jezusa zawsze łączył się z miłosierdziem.
Przypomniał o tym sam Jezus, objawiając się w XVII wieku św.
Małgorzacie Marii Alacoque. Zażądał wtedy miłości i wynagrodzenia za
grzechy świata. Wówczas mówił też o swoim wielkim
miłosierdziu, które się nie skończyło, ale trwa wiecznie. Nad
problemem związku kultu Miłosierdzia Bożego i Najświętszego Serca Pana
Jezusa długo toczyła się żarliwa dyskusja. Zdaniem niektórych
teologów nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego miało zawierać się w
kulcie Bożego Serca, a zatem byłoby zbędne. Rzeczywiście, niepotrzebne
byłoby nabożeństwo, którego przedmiot formalny, materialny i cel
mieściłyby siew innym nabożeństwie, już ustalonym i praktykowanym.
Przedmiotem formalnym w nabożeństwie do Serca Bożego jest miłość
Zbawiciela ku ludziom, podczas gdy w kulcie Miłosierdzia Bożego - samo
Boskie Miłosierdzie. Z kolei przedmiotem materialnym w kulcie Serca
Jezusowego jest żywe Serce Zbawiciela, zaś w nabożeństwie do
Miłosierdzia Bożego - jak uważał ks. Michał Sopoćko - Krew i Woda,
które wypłynęły z boku Jezusa na krzyżu. Celem kultu Serca
Jezusowego jest wynagradzanie za grzechy ludzkości, zaś w przypadku
Miłosierdzia Bożego - budzenie ufności względem Boga. Z kolei biorąc
pod uwagę czas uprzywilejowany w obydwu kultach, stwierdzamy, że w
nabożeństwie do Bożego Serca jest to uroczystość Serca Jezusowego,
przypadająca w drugi piątek po Bożym Ciele oraz pierwsze piątki całego
roku, natomiast w odniesieniu do Bożego Miłosierdzia jest nim Święto
Miłosierdzia, obchodzone w II Niedzielę Wielkanocną oraz godzina
piętnasta każdego dnia.
A zatem, jak widzimy, tak przedmiot formalny, materialny, jak i cel i
czas uprzywilejowany są całkowicie odmienne w obu nabożeństwach. Musimy
jednak podkreślić rolę, jaką w kontekście psychologicznym i
historycznym odegrał kult Serca Bożego w przygotowaniu nabożeństwa do
Miłosierdzia Bożego. Najlepszym przykładem tego oddziaływania może być
postawa św. Faustyny, która sama przez całe życie żywiła wielką
cześć dla Serca Jezusowego i w niczym nie przeszkadzało jej to w
przeżywaniu i propagowaniu nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego.
55. Czy Miłosierdzie Boże jest darem, czy też można je wyprosić?
Bóg
jest nieskończenie hojnym Dawcą. Od Niego, Źródła wszelkiego
dobra pochodzi wszystko to, czym człowiek jest i co można mu przypisać
jako własne. Cóż masz czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał,
to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał - przypomina św. Paweł
(1 Kor 4, 7). Wszystko jest nam dane jako dar, który ma początek
w miłości Boga i jest jej wyrazem. Miłość Boga jest odwieczna,
nieskończona i obdarzająca. Do jej istoty należy bezinteresowne
obdarowywanie dobrem. Stąd też Miłosierdzie Boże jest darmowym darem,
co nie wyklucza, że udzielenie tego daru może być również owocem
osobistej modlitwy człowieka.
Egzystencjalne doświadczenie uczy człowieka, że pokorna prośba o
Miłosierdzie Boże zawsze zostaje wysłuchana. Psalmy są często nie tylko
błaganiem o Boże zmiłowanie, ale również wychwalaniem Boga,
który udziela miłosierdzia w obfitości. Zmiłuj się nade mną
Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości wymaż moją
nieprawość! Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu
mojego! (Ps 51, 1). W Psalmie 103 czytamy zaś: Miłosierny jest Pan i
łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny... Jak się lituje ojciec
nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją (Ps 103, 8.13).
Chrześcijańska wizja Miłosierdzia Bożego kładzie nacisk na zbawienie
całej ludzkości przez Chrystusa. Jezus przyniósł człowiekowi dar
nowego życia, polegającego na usprawiedliwieniu grzeszników i na
otwarciu drogi do wiecznego dziedzictwa. Zbawiciel staje się
szczególnie przejrzystym znakiem Boga, który jest
miłością, w relacji do ubogich, cierpiących i grzeszników.
Objawia miłosierdzie jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w
górę, jako wydobywanie spod pokładów zła, istniejącego w
świecie i w człowieku. Całe zatem dobro znajdujące się w człowieku i
dobro dokonywane przez człowieka jest darem. Człowiek, gdy otrzymuje,
staje się zdolny do autentycznej hojności i jest wezwany do tego, by
sam zaczął świadczyć miłosierdzie.
Śledząc spotkania Chrystusa z ludźmi potrzebującymi miłosierdzia
dostrzegamy, że jest ono często odpowiedzią na ich modlitwę, błagania,
pragnienia czy choćby sam stan duszy i ciała danego człowieka. Ślepiec
spod Jerycha prosi Jezusa: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! I
dalej: Panie, żebym przejrzał! (Łk 18,39.41). Jego prośba zostaje
natychmiast wysłuchana i on sam wielbi Boga za doznane miłosierdzie.
Człowiek trędowaty zostaje natychmiast oczyszczony ze swojej choroby,
gdy tylko jego prośba dociera do uszu Jezusa (Łk 5, 12-14). W
odpowiedzi na prośby kobiety kananejskiej Jezus wyzwala jej
córkę z mocy złego ducha (Mt 15, 21-28). Miłosierdzie Boże jest
zatem darmowym darem, który Bóg ofiarowuje nam w swej
dobroci i miłości. Jest Jego propozycją, wymagającą z naszej strony
odpowiedzi. Tą odpowiedzią może być i jest modlitwa, która
zawiera się w błaganiu Boga o miłosierdzie lub też w dziękczynieniu za
doznane łaski. Nie na darmo poucza nas Jezus: Proście, a będzie wam
dane (Mt 7, 7).
56. Gdzie leży granica Bożego Miłosierdzia?
Bóg
Ojciec jest źródłem wszelkiego miłosierdzia i niewyczerpanej
miłości wobec grzeszników. Miłosierdzie Boże jest więc
nieskończone, ponieważ Bóg pragnie zbawienia każdego człowieka.
Nieograniczona jest również gotowość do przebaczenia człowiekowi
i przyjęcia go do domu przez Ojca, jednakże jego sprzeciw wobec Bożej
łaski, brak dobrej woli, gotowości nawrócenia i pokuty oraz
zatwardziałość w grzechu mogą poważnie ją ograniczyć.
W 'Dzienniczku'' św. Faustyny znajdziemy takie słowa Jezusa: 'Im
większa nędza, tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego' (Dz 1182).
oznacza to, że nawet jeśli człowiek popełni najgorszą zbrodnię, to gdy
prawdziwie żałuje, może dostąpić Bożego Miłosierdzia.
Trzeba mieć też świadomość, iż 'człowiek dociera do miłosiernej miłości
Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie
w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich' (DM 44). Jeśli serce
grzesznika pozostaje zatwardziałe, nieskłonne do żalu, Bóg
szanuje jego wolność, i wówczas to sam człowiek przeciwstawia
się łasce Miłosierdzia Bożego, odrzuca ją, wybierając drogę potępienia.
Święta Faustyna napisała w 'Dzienniczku', że Bóg do końca daje
człowiekowi szansę skorzystania z Jego miłosierdzia:
'Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w
sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było
wszystko stracone, lecz nie tak jest; dusza oświecona promieniem silnej
łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką
siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win
i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku, ani żalu, ani skruchy,
ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O, jak niezbadane
jest miłosierdzie Boże. Ale o zgrozo - są też dusze, które
dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w
samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny
wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga.
Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie
wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za
nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże' (Dz. 1698).
57. W czym przejawia się kult Miłosierdzia Bożego w życiu religijnym Kościoła?
W
myśl Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym - Kościół w
swej nauce, w swym życiu i kulcie uwiecznia i przekazuje wszystkim
pokoleniom to wszystko, czym On jest, i to wszystko, w co wierzy (DV
8). W związku z tym, wydaje się rzeczą stosowną nie tylko badanie i
zgłębianie nauki Kościoła, ale także tego wszystkiego, czym
Kościół żyje i w czym wyraża swoją relację do Boga. Poszukiwaniu
możliwie najbardziej adekwatnych form uwielbienia Boga towarzyszy
zazwyczaj troska, by nazywanie tych form odpowiadało treści, jaką chce
się w nich wyrazić. W miarę jak człowiek zgłębia tajemnicę Boga,
odczuwa pragnienie doskonalszego niż dotąd wyrażenia swego stosunku do
Niego. Człowiek szuka takich form kultu, które są mu bliskie i
stanowią przejaw wysiłku nie tylko indywidualnego, ale także
zbiorowego, po to, by uczcić Boga. Nie wszystkie jednak ludzkie zabiegi
zmierzające do odkrywania Bożej tajemnicy stanowią postęp, gdyż to nie
człowiek dociera do niej, ale to Bóg mu tę tajemnicę objawia.
Kult Miłosierdzia Bożego to kult miłości, jaką Bóg obdarza
człowieka w sposób darmowy. Naturalną konsekwencją tego kultu
jest uobecnianie we własnym życiu czczonego Boga, naśladowanie Go w
Jego doskonałym i nieskończonym miłosierdziu. Tajemnica Miłosierdzia
Bożego coraz bardziej jest przeżywana jako wielka tajemnica życia
chrześcijańskiego. W historii Kościoła życie nadało jej różny
kształt. Przejawem kultu Miłosierdzia Bożego były np. nabożeństwa do
Serca Jezusowego czy do Ran Chrystusowych. Inne ujęcie tego kultu
zostawiła św. Faustyna Kowalska, dla której Miłosierdzie Boże
jest największym przymiotem Bożym i dlatego zasługuje na najwyższą
cześć. Można na różne sposoby wielbić Miłosierdzie Boże, jednak
należy brać pod uwagę przede wszystkim te, które zostały
przedstawione przez św. Faustynę. Ważnym elementem kultu Bożego
Miłosierdzia jest głoszenie miłosierdzia słowem, czynem i modlitwą, a
jego integralną część stanowią: uroczyście obchodzone w całym Kościele
Święto Bożego Miłosierdzia, koronka do Bożego Miłosierdzia, godzina
miłosierdzia, cześć obrazu Miłosiernego Chrystusa oraz szerzenie Bożego
Miłosierdzia.
Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia wskazał na
trzy główne zadania Kościoła: głoszenie, wyznawanie i
odwoływanie się do Miłosierdzia Bożego. To powinno cechować prawdziwe
nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia we współczesnym świecie. Kult
Bożego Miłosierdzia przenika całe życie religijne Kościoła. Sam jednak
nie stanowi tylko nabożeństwa, na które składają się określone
formy liturgiczne i paraliturgiczne. Kult ten jest czcią oddawaną
miłosiernemu Bogu całym życiem indywidualnym i wspólnotowym,
które staje się coraz bardziej życiem miłosierdzia. Jest to kult
pełnego zawierzenia, polegającego na spodziewaniu się wszystkiego od
Miłosierdzia Bożego i czynieniu tylko tego, co jest miłosierdziem.
58. Kim była św. Faustyna, Apostołka Bożego Miłosierdzia?
Helena
Kowalska, późniejsza s. Faustyna, urodziła się dnia 25 sierpnia
1905 roku we wsi Głogowiec, w województwie łódzkim. Była
trzecią córką z dziesięciorga dzieci Stanisława i Marianny z
domu Babel. Rodzice Heleny posiadali małe gospodarstwo rolne, z
którego nie byli w stanie utrzymać rodziny, dlatego też ojciec
przyjmował zlecone prace jako wiejski cieśla. Pomimo niesprzyjających
warunków bytowych, w domu Kowalskich panowała zawsze głęboko
chrześcijańska atmosfera i w takim duchu wychowywane były dzieci.
Helena odznaczała się szczególną pobożnością. Gdy skończyła
siedem lat, po raz pierwszy usłyszała w sercu głos Boga, który
zapraszał ją do życia doskonalszego. W 1914 roku przystąpiła do
pierwszej Komunii świętej, a we wrześniu 1917 roku rozpoczęła edukację
w wiejskiej szkole podstawowej w Świnicach Warckich.
Bieda panująca w domu rodzinnym spowodowała, iż Helena w wieku
szesnastu lat wyjechała do Aleksandrowa, by tam, u państwa
Bryszewskich, podjąć pracę zarobkową. Po powrocie do Głogowca
oświadczyła, iż zamierza wstąpić do klasztoru, na co otrzymała
zdecydowanie odmowną odpowiedź rodziców, którzy
argumentowali swoją decyzję brakiem pieniędzy na posag. Wówczas
Helena ponownie wyjechała z domu, tym razem do Łodzi, by tam rozpocząć
pracę jako pomoc domowa u trzech tercjarek zakonu św. Franciszka. Od
1923 roku pracowała z kolei u Marcjanny Sadowskiej, pozostawiając
niezapomniane świadectwo swej wiary. Po wielu trudnościach, dnia 1
sierpnia 1925 roku została w końcu przyjęta do Zgromadzenia
Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Pierwszy okres życia zakonnego
- postulat - rozpoczęła pod opieką s. Janiny Bartkiewicz. W dniu 30
kwietnia 1926 roku otrzymała habit zakonny i nowe imię - Maria
Faustyna. Po złożeniu pierwszych ślubów czasowych, dnia 30
kwietnia 1928 roku w Krakowie-Łagiewnikach, Faustyna rozpoczęła szarą
drogę życia zakonnego. Przebywała w różnych domach zgromadzenia,
poczynając od Warszawy, przez Płock, Białą, Wilno,
Warszawę-Grochów, Walendów i Kiekrz koło Poznania, aż po
krakowskie Łagiewniki.
W 1930 roku została przydzielona do domu w Płocku, gdzie pracowała w
sklepie piekarniczym, w kuchni i w piekarni. Dnia 22 lutego 1931 roku
s. Faustyna miała wizję Jezusa Miłosiernego, ubranego w białą szatę, z
wychodzącymi z Jego piersi dwoma wielkimi promieniami - czerwonym i
bladym. Chrystus nakazał jej wówczas namalować wizerunek z
podpisem: Jezu, ufam Tobie, obiecując równocześnie, że dusza,
która czcić będzie ten obraz nie zginie.
W listopadzie 1932 roku s. Faustyna opuściła Płock i po odbytych
rekolekcjach w Walendowie przybyła do Warszawy, by tam rozpocząć
trzecią probację. Po jej odbyciu wyjechała do Krakowa, gdzie dnia 1
maja 1933 roku złożyła śluby wieczyste. Rozpoczął się okres życia, w
którym s. Faustyna doszła do stanu głębokiego zjednoczenia z
Bogiem. Wkrótce po ślubach wieczystych zgromadzenie skierowało
ją do Wilna, do pracy w ogrodzie. W roku 1934, na polecenie Jezusa i
swego Kierownika duchowego, Faustyna rozpoczęła pisać Dzienniczek.
Pobyt w Wilnie był dla niej czasem najcięższych niepokojów
wewnętrznych i walki o rozkrzewienie kultu Bożego Miłosierdzia. W dniu
25 marca 1936 roku z polecenia matki generalnej s. Faustyna wyjechała
do Walendowa, ale po krótkim czasie została przeniesiona do
Derd. I tutaj nie przebywała jednak długo, gdyż wkrótce została
skierowana do Krakowa-Łagiewnik, gdzie miała pracować w ogrodzie. Po
kilku miesiącach zdrowie siostry, u której wykryto postępującą
gruźlicę, zaczęło się jednak pogarszać i dlatego dnia 9 grudnia 1936
roku pojechała do szpitala na Prądniku. Znalazła się tam raz jeszcze w
1938 roku, kiedy choroba wyniszczyła jej organizm do tego stopnia, iż
nie była w stanie dalej pisać Dzienniczka.
W sierpniu 1938 roku napisała swój ostatni list do matki
generalnej - Michaeli Moraczewskiej, w którym dziękowała za
wszystko i przepraszała za swoje niedociągnięcia i braki. Zmarła dnia 5
października 1938 roku, w klasztorze w Łagiewnikach. Po jej śmierci
prawie o niej zapomniano, jednak już podczas II wojny światowej, od
1941 roku, zaczęły dochodzić z Wilna informacje o nabożeństwie do
Miłosierdzia Bożego, którego apostołką miała być s. Faustyna.
W latach 1965-1967 odbył się proces informacyjny odnośnie do jej życia
i cnót, a w 1968 roku rozpoczęto proces beatyfikacyjny w Rzymie.
Dnia 18 kwietnia 1993 roku Ojciec Święty Jan Paweł II zaliczył Faustynę
Kowalską w poczet błogosławionych, a dnia 30 kwietnia 2000 roku,
podczas obchodów Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa ogłosił ją
świętą. Siostra Faustyna uczyniła swoje zwyczajne życie zakonne
nadzwyczajnym dzięki niezwykłej pokorze i ufności Bogu. Doświadczała
wielu cierpień, zarówno fizycznych, jak i duchowych. Jej życie,
na pozór szare i monotonne, kryło niezwykłą głębię mistyki.
Została obdarzona wieloma nadzwyczajnymi darami, osiągając, już na
ziemi, szczyty zjednoczenia z Bogiem, który wybrał ją na
Sekretarkę i Apostołkę swego Miłosierdzia, aby przez nią przekazać
światu wielkie orędzie, polegające na przypomnieniu prawdy o miłości
miłosiernej Boga do człowieka, wezwaniu do głoszenia jej świadectwem
życia oraz słowem, a także do wypraszania Miłosierdzia Bożego dla
całego świata.
59. Jak w kontekście objawień s. Faustyny należy rozumieć termin 'Boże Miłosierdzie'?
W
przytłaczającej większości objawień s. Faustyny jest mowa po prostu o
miłosierdziu, bez żadnych objaśnień, które pozwoliłyby określić
jego znaczenie. W dziewiętnastu objawieniach znajdujemy jednak
precyzujące wyjaśnienie tego terminu. I tak w czterech przypadkach
miłosierdzie oznacza samego Jezusa, w siedmiu jest synonimem miłości, w
czterech dobroci, a w pięciu litości.
To miłosierdzie, będące miłością, litością i dobrocią, posiada
przymioty, jakie może mieć tylko Bóg. Aż ośmiokrotnie jest ono
określone jako niezgłębione, czterokrotnie jako nieskończone,
trzykrotnie jako niepojęte, dwukrotnie jako niewyczerpane, wreszcie
jednokrotnie jako niezbadane, niewypowiedziane oraz niezmierzone.
Miłosierdzie Boże jest w większości objawień rozumiane jako
miłosierdzie Jezusa. W innych przypadkach - ośmiokrotnie jest ono
miłosierdziem Serca Jezusowego, w trzech przypadkach Boga Ojca,
wreszcie dwukrotnie jawi się jako miłosierdzie Boga w Trójcy
Świętej Jedynego.
60. Na czym polega nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia przekazane przez św. Faustynę?
Nabożeństwo
do Miłosierdzia Bożego zostało przekazane całemu światu przez
pośrednictwo św. Faustyny Kowalskiej. Właściwym przedmiotem Nabożeństwa
jest miłosierdzie Boga w Trójcy Jedynego. Fundamentem tego
Nabożeństwa, bez którego nie miałoby ono racji bytu i nie można
byłoby korzystać z obietnic z nim związanych, jest ufność. To ona
stanowi istotę Nabożeństwa i gwarantuje człowiekowi ufającemu nie tylko
zbawienie, lecz także inne łaski, również doczesne. Ufność
obejmuje nie tylko cnotę nadziei, lecz także cnotę żywej wiary,
miłości, pokory i żalu za popełnione grzechy. Wyraża się ona w
pełnieniu woli Bożej zawartej w przykazaniach, obowiązkach stanu czy
też w rozpoznawanych natchnieniach Ducha Świętego.
Ufność sama w sobie stanowi już Nabożeństwo, które zgodnie ze
swoją definicją jest uwielbieniem Bożego Miłosierdzia. A czcić Boże
Miłosierdzie nie oznacza nic innego, jak właśnie ufać mu bezgranicznie.
Zatem żaden zewnętrzny akt tegoż Nabożeństwa nie przyniesie obiecanych
przez Jezusa łask, jeżeli nie będzie wynikał z wewnętrznej ufności i
nie będzie z ufnością spełniany.
Drugim fundamentalnym elementem Nabożeństwa jest pełnienie dzieł
miłosierdzia względem bliźnich przez czyny, słowa, modlitwę. Nie
stanowi ono jednak istoty Nabożeństwa, ale wyraża warunkową konieczność
jego spełniania. Pan Jezus pragnie, by każdy czciciel Bożego
Miłosierdzia wykonał w ciągu dnia przynajmniej jeden uczynek
miłosierdzia przez czyn, słowo lub modlitwę.
61. Co jest przedmiotem nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia?
Jeżeli
ludzie nie uwielbią miłosierdzia mojego, zginą na wieki (Dz. 965)! To
Jezusowe wezwanie skierowane do wszystkich wiernych przez św. Faustynę
jako zachęta do praktykowania Nabożeństwa nie może być bardziej dobitne
i naglące, jak podkreślił ks. Ignacy Różycki. Według jego
definicji, nabożeństwo jest rodzajem kultu religijnego, którego
głównymi aktami są oddawanie czci, adoracja, ufność, modlitwa i
kazania, będące rodzajem głoszenia chwały. Przedmiotem nabożeństwa jest
zaś to, do czego lub do kogo są skierowane w dosłownym znaczeniu słowa,
akty czci, adoracja, zaufanie, modlitwa, a więc wszystko, co składa się
na nabożeństwo. Dodatkowo rozróżniamy w każdym kulcie przedmiot
formalny, przedmiot materialny bliższy i dalszy oraz cel. Z lektury
Dzienniczka wynika jasno, iż niemal wszystkie objawienia przedstawiają
miłosierdzie jako to, do czego winny się kierować w dosłownym znaczeniu
nasze akty uwielbienia, zaufania i modlitwy. Teksty mówiące o
tym są tak liczne i jednogłośne, iż jest rzeczą pewną, że miłosierdzie
– będące miłością, dobrocią, litością – jest właściwym
przedmiotem Nabożeństwa.
O ile ten fakt został jednogłośnie przyjęty przez teologów
zajmujących się Nabożeństwem, o tyle jego specyfikacja napotkała na
trudności w interpretacji. Ograniczmy się tu do dwóch stanowisk,
reprezentowanych przez najbardziej kompetentnych znawców
Nabożeństwa – ks. Michała Sopoćkę i ks. Ignacego
Różyckiego. I tak, zdaniem pierwszego z nich przedmiotem
formalnym w Nabożeństwie jest miłosierdzie Ojca, Syna i Ducha Świętego,
które można nazwać miłością w obszerniejszym znaczeniu. O ile
ks. Różycki w analizie pism s. Faustyny przyjmuje, że
miłosierdzie Boga w Trójcy Świętej może być przedmiotem
Nabożeństwa, to jednak jego zdaniem właściwy przedmiot tegoż
Nabożeństwa nie został rygorystycznie ustalony, lecz jest zmienny w
wewnętrznej sferze, określonej znaczeniem miłosierdzia w objawieniach.
Zatem przedmiotem Nabożeństwa może być nie tylko miłosierdzie Boga w
Trójcy Świętej Jedynego, ale również miłosierdzie Boga
Ojca Przedwiecznego, jak i Bosko-ludzkie miłosierdzie Serca Jezusowego;
może nim być miłosierdzie samego Jezusa, jako Miłosierdzie Wcielone czy
wreszcie nade wszystko, jak podpowiadają liczne teksty Dzienniczka
– Boskie miłosierdzie Jezusowe.
Zbawiciel, zdaniem ks. Różyckiego, jest przedmiotem
głównym Nabożeństwa, gdyż właściwie wszystkie akty kultu mają
Jezusa jako należny cel, nawet wówczas, kiedy są zasadniczo
kierowane do innej Osoby. Tak jest w koronce do Bożego Miłosierdzia, w
której zwracamy się do miłosierdzia Ojca. Według objawień z
września i grudnia 1936 roku oraz ze stycznia 1938 roku, Jezus jaki się
nie tylko jako dawca łask przywiązanych do koronki, ale także jako
obiekt ufności. Ten fakt posiada swoje doktrynalne uzasadnienie w
Ewangelii św. Jana: 'Ja jestem drogą... Nikt nie idzie do Ojca inaczej,
jak tylko przeze Mnie (J 14,6).
Zatem w kontekście orędzia przekazanego przez s. Faustynę Jezus jest
dawcą wszystkich łask, przywiązanych do aktów Nabożeństwa, nawet
adresowanych do innych Osób. W ten sposób jest On dawcą
nie tylko nadzwyczajnej obfitości łask, przywiązanych do Nabożeństwa w
ogólności, lecz również w szczególności –
dawcą najbardziej specjalnej łaski drugiego chrztu, związanej z
obchodem Święta Miłosierdzia, dawcą łaski dobrej śmierci, łask
przyobiecanej dla odmawiających koronkę, łask związanych z godziną
miłosierdzia, czcią obrazu czy krzewieniem kultu Bożego Miłosierdzia.
Miłosierdzie Jezusa – miłość, dobroć i litość – zostało
okazane ludzkości w najwyższym stopniu w Jego męce. Stąd uciekając się
w modlitwie do męki Pańskiej, bazujemy na akcie najwyższej miłości ku
nam. Już w pierwszym objawieniu dotyczącym Nabożeństwa z lutego 1931
roku Jezus podkreślił swoją miłość, ukazaną poprzez mękę; polecając
przeżywać godzinę miłosierdzia, przyobiecał: 'w tej godzinie nie
odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez mękę moją';
w koronce do Miłosierdzia Bożego nakazał prosić Ojca Przedwiecznego
przez swoją bolesną mękę, a w objawieniu z lutego 1935 roku
mówił: 'Wspomnijcie na mękę moją i jeżeli nie wierzycie słowom
moim, wierzcie przynajmniej ranom moim' (Dz. 379).
A zatem Miłosierdzie Boże, rozumiane jako miłosierdzie Trójcy
Świętej, a w sposób szczególny objawione w Jezusie,
stanowi przedmiot formalny Nabożeństwa. O ile cel Nabożeństwa –
budzenie ufności ku Bogu – nie budził kontrowersji, to jednak
przedmiot materialny znów stał się powodem rozlicznych
spekulacji i dyskusji. Zdaniem ks. Sopoćki – przedmiotem
materialnym w Nabożeństwie są Krew i Woda, które wypłynęły z
boku Jezusa na krzyżu. Ksiądz Różycki natomiast za przedmiot
materialny Nabożeństwa uznał obraz Bożego Miłosierdzia, o którym
Jezus powiedział w objawieniu z dnia 24 października 1936 roku: 'Żądam
czci dla mojego miłosierdzia (…) przez cześć tego obrazu,
który jest namalowany' (Dz. 742).
Przez długi czas toczyła się namiętna dyskusja nad samym pojęciem kultu
Miłosierdzia Bożego. Początkowo, według całego depozytu objawień s.
Faustyny ks. Sopoćko szerzył nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego.
Jednakże wobec sprzeciwu, iż w Kościele nie ma zwyczaju czcić jednego
przymiotu Bożego, wileński Spowiednik s. Faustyny zmienił opcję i
zaczął propagować nabożeństwo do Najmiłosierniejszego Zbawiciela.
Wiązało się to oczywiście ze zmianą nazwy obrazu oraz Święta. Gruntowna
analiza pism św. Faustyny dowodzi jednak, że nie ma w nich mowy o
miłosiernym czy najmiłosierniejszym Zbawicielu, lecz o Miłosierdziu
Bożym lub Pańskim. Niemniej jednak wskutek ówczesnej
interpretacji postawy Stolicy Apostolskiej oraz dyskusji
teologów, nazwa nabożeństwo do Najmiłosierniejszego Zbawiciela
vel Miłosiernego Chrystusa, stała się niejako teologicznie
poprawniejsza i obowiązująca.. Przyczynił się do tego w głównej
mierze wybitny teolog – ks. Wincenty Granat. Dopiero Encyklika
Ojca Świętego Jana Pawła II o Bożym Miłosierdziu 'Dives in
misericordia' definitywnie ucięła ten kierunek, przywracając poprawną,
pierwotną nazwę Nabożeństwu, w którym czcimy Miłosierdzie Boga w
Trójcy Świętej Jedynego, nie ograniczając się do kultu
Miłosierdzia Bożego ucieleśnionego w Jezusie Chrystusie.
62. Jakie jest miejsce ufności w nabożeństwie do Bożego Miłosierdzia?
W
październiku 1936 roku Jezus zwrócił się do s. Faustyny w
słowach: 'Kto ufa miłosierdziu mojemu, nie zginie' (Dz. 723). To
wielkie wołanie o ufność zostało w pismach Świętej wyrażone w
kontekście Nabożeństwa aż 34 razy.
Ksiądz Ignacy Różycki zdefiniował ufność jako dobrowolne,
pokorne, niezachwiane, ożywione wiarą wiarą oczekiwanie przychylności
Boga. Ufność, będąc odpowiedzią człowieka na Miłosierdzie Boże, otwiera
serca ludzi na przyjęcie darów tegoż Miłosierdzia i powoduje
Jego działanie w człowieku. Wedle objawienia z lutego 1938 roku łaski
ze źródła Miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim
ufność. Im człowiek więcej ufa, tym więcej może otrzymać (por Dz. 1578).
Ufność, w kontekście całego depozytu objawień, stanowi istotę
Nabożeństwa. To ona gwarantuje ufającemu nie tylko wieczne zbawienie,
ale i inne łaski, związane zarówno z życiem wiecznym, jak i
doczesnym. Ufność sama w sobie już stanowi Nabożeństwo. Bez ufności nie
można w żaden sposób korzystać z jego owoców. Jezus aż
dziewięciokrotnie ukazał w objawieniach ufność jaok warunek uzyskania
wszystkich darów przywiązanych do Nabożeństwa.
Nabożeństwo według swej definicji jest uwielbieniem Miłosierdzia.
Liczne objawienia wskazują, iż czcić Boże Miłosierdzie to nic innego,
jak Mu ufać. Stąd, choćby nawet brakowało innych elementów, już
sama ufność stanowi Nabożeństwo. Objawienia z końca grudnia 1937 roku
utożsamia ufność z wiarą. Objawienie z 13 lutego 1938 roku łączy ufność
z pokorą, konieczną do otrzymania łask od Boga, który pysznym
odmawia, a udziela łask pokornym. Wreszcie w objawieniu z czerwca 1938
roku ufność została utożsamiona z chęcią przyjęcia łaski i skruchą.
Wolą Jezusa było również, by ta ufność była niezachwiana i
wytrwała.
Z faktu, ze ufność jest istotą Nabożeństwa wynika, iż żaden akt
zewnętrzny tegoż Nabożeństwa nie da obiecanych przez Jezusa łask, jeśli
nie będzie wyrazem wewnętrznej ufności i nie będzie z nią wykonywany.
Stąd np. uczczenie obrazu Bożego Miłosierdzia, choćby najbardziej
spektakularne, jeśli nie będzie zewnętrznym wyrazem ufności, w żaden
sposób nie zapewni łask, jakie Jezus przywiązał do tegoż
wizerunku. Analogicznie jest z koronką do Bożego Miłosierdzia: gdy ktoś
odmawia koronkę, ale bez towarzyszącej temu ufności, nie otrzyma łask
obiecanych przez Jezusa.
Ponieważ ufność jest już bez innych aktów Nabożeństwem, a jego
skuteczność zależy właśnie od ufności, przeto stanowi ona o wiele
ważniejszą część Nabożeństwa niż inne akty. Jest ona 'duszą całego
Nabożeństwa'. Tak ważna rola przypisywana ufności stanowi silną zachętę
Jezusa, skierowaną do wszystkich praktykujących Nabożeństwo. Skoro
ufność jest tak ściśle związana z wiarą, niezachwianą nadzieją, pokorą
i skruchą, to właśnie praktykujący Nabożeństwo winni starać się o
pogłębienie tych cnót we własnym życiu wewnętrznym.
63. Jakie miejsce w nabożeństwie do Bożego Miłosierdzia zajmuje pełnienie dzieł miłosierdzia?
Jezus
czterokrotnie w swych objawieniach dołączył kategoryczne żądanie
praktykowania miłosierdzia. Podał On trzy sposoby czynienia
miłosierdzia względem bliźnich: pierwszy to czyn, drugi to słowo, a
trzeci to modlitwa. W objawieniu z dnia 1 października 1937 roku
Zbawiciel dodał, iż człowiek niepełniący za życia w jakikolwiek
sposób dzieł miłosierdzia, nie dostąpi miłosierdzia w dzień sądu
(por. Dz. 1317). Tak więc, po ufności pełnienie dzieł miłosierdzia
względem bliźnich jest drugim z fundamentów Nabożeństwa. Nie
należy ono jednak do jego istoty, nie jest ono w nim ani najważniejsze,
ani bezwzględnie konieczne. Równocześnie należy podkreślić, iż
wymagane miłosierdzie powinno być wyrazem miłości do Jezusa, nie może
być natomiast formą filantropii.
Obecność praktyki miłosierdzia jest uzależniona od stopnia realizacji
Nabożeństwa, które może być proste lub złożone. Pierwsze z nich
jest praktykowane wówczas, gdy ogranicza się tylko do prostych
aktów Nabożeństwa, koniecznych do otrzymania łask, według
obietnic do nich przywiązanych. Tak więc obchodzenie Święta
Miłosierdzia Bożego, z którym związana jest łaska całkowitego
odpuszczenia win i kar, po spowiedzi i Komunii świętej, jest w świetle
objawień prostą praktyką Nabożeństwa. Skoro spowiedź może bezpośrednio
poprzedzać Komunię św., otrzymanie szczególnej łaski drugiego
chrztu nie może zależeć od pełnienia dzieł miłosierdzia, na co w tym
wypadku nie ma ani czasu, ani sposobności. Na tym właśnie polega
wyjątkowa wielkość łaski przywiązanej do obchodu Święta Miłosierdzia,
iż Jezus nie żądał dodatkowo spełniania dzieł miłosierdzia.
Innym przykładem praktyki prostego Nabożeństwa jest odmówienie
koronki do Miłosierdzia Bożego przez konającego, do recytacji
której, nawet jednorazowej, Jezus przywiązał obietnicę
szczęśliwej śmierci. I w tym wypadku nie ma sposobności do spełniania
dodatkowych dzieł miłosierdzia, stąd nie może być ono warunkiem
koniecznym do otrzymania łask przywiązanych do tego aktu Nabożeństwa.
Zwróćmy jednak uwagę, iż odmówienie koronki jest
właściwie już samo w sobie aktem miłosierdzia, gdyż recytując tę
modlitwę, błagamy o miłosierdzie nie tylko dla siebie, ale i dla całego
świata.
Nabożeństwo jest złożone, jeżeli obok aktów specyficznych tegoż
Nabożeństwa obejmuje także praktykowanie miłosierdzia, niezbędnego do
korzystania z obietnic.
W objawieniu z dnia 24 października 1936 roku Jezus ukazał nową rolę
wizerunku Bożego Miłosierdzia. O ile bowiem w świetle poprzednich
objawień obraz był przedmiotem kultu i naczyniem do czerpania łask, o
tyle w świetle powyższego objawienia ma on być znakiem przypominającym
żądanie spełnienia dzieł miłosierdzia. Zatem sama cześć obrazu, bez
praktykowania miłosierdzia – czynem słowem czy modlitwą –
nie jest aktem Nabożeństwa, wymaganym przez Jezusa. Nie pociąga za sobą
otrzymania łask, jakie zostały związane z kultem wizerunku,
który, jak widzimy, stanowi przedmiot Nabożeństwa integralnego,
nacechowanego wymogiem pełnienia miłosierdzia.
W świetle powyższych wywodów należy stwierdzić, iż praktykowanie
miłosierdzia jest warunkowo koniecznie w Nabożeństwie. Kto zatem ma
sposobność do tego, powinien spełniać dzieła miłosierdzia. Kto, mając
tę możliwość, zaniedbywałby czynienia miłosierdzia, nie mógłby
korzystać z łask przywiązanych do konkretnych form Nabożeństwa. Jezus
określając doktrynalna stronę Nabożeństwa wyjaśnił, iż „o wiele
większą zasługę ma miłosierdzie ducha” (Dz. 1317), a nadto
wyraził pragnienie, by każdy praktykujący Nabożeństwo spełnił
przynajlniej jeden akt miłosierdzia w ciągu dnia.
Choć zatem praktykowanie miłosierdzia w odróżnieniu od ufności
nie stanowi istoty Nabożeństwa, jednak warunkowa konieczność jego
spełnienia skłania do gorliwej praktyki miłości bliźniego. W ten
sposób Nabożeństwo włącza się w długi ciąg wielowiekowej
tradycji pobożności chrześcijańskiej.
64. Na czym polega profetyczny sens orędzia Bożego Miłosierdzia przekazanego przez św. Faustynę?
Miłosierdzie
należy do najbardziej podstawowych tajemnic naszej wiary. Tajemnica ta
została objawiona już narodowi wybranemu na kartach Pisma Świętego
Starego Testamentu. Nowotestamentalne objawienie Miłosierdzia Bożego
bierze swój początek od Wcielenia Syna Bożego. Święty Piotr
Apostoł przypomina o tym, że jako wierni Chrystusa, będąc
„rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem
świętym, ludem odkupionym, powinniśmy głosić chwalebne dzieło, przez
które wyprowadził nas z ciemności do przedziwnego światła”
(1 P 2,9). Patrząc na dzisiejszy świat, możemy dojść do wniosku, że
współczesny chrześcijanin za mało ceni ten profetyczny obowiązek.
Bez głoszenia Miłosierdzia Bożego i jego zrozumienia w dziejach świata,
nawet chrześcijańska teologia zdaje się być bezradna wobec
tragizmów i straszliwych wydarzeń spotykanych
współcześnie. Ci, którzy pytają, dlaczego Bóg
milczał wobec wydarzeń w Oświęcimiu, Nowym Jorku, Madrycie czy Londynie
i wielu innych, muszą sobie uświadomić, że Bóg rzeczywiście
milczał, aby poprzez okrucieństwa popełniane w naszych czasach otworzyć
nam oczy na głębokie rany naszej cywilizacji i skłonić nas do poprawy.
Milczenie Boga jest często wymowniejsze od Jego słów.
Orędzie, które otrzymała św. Faustyna, wzywa ludzi do głoszenia
Miłosierdzia Bożego w dzisiejszym świecie. Ma ono niesłychane znaczenie
dla życia każdego chrześcijanina. Skoro jesteśmy obrazem Boga,
który jest miłosierdziem, to i nasze chrześcijańskie życie
powinniśmy kształtować w ten sposób, by stało się ono odbiciem
miłosiernego Boga.
Chrystus zapowiadał przez osobę s. Faustyny, że Miłosierdzie Boże
„będzie nowym blaskiem dla Kościoła, chociaż od dawna w nim
spoczywało” (Dz. 378).
Chcąc przepowiadać Miłosierdzie Boże i wychowywać ludzi w duchu
miłosierdzia, jesteśmy zobowiązani przyswoić sobie przymioty Boga
miłosiernego w stosunku do grzeszników. Aby być głosicielem
miłosierdzia, trzeba najpierw nauczyć się miłości bliźniego. Naśladować
miłosiernego Boga nie jest łatwo, ale On nie opuszcza człowieka,
wychodząc mu naprzeciw z pomocą. Nie możemy się rozminąć z drugim
człowiekiem. Nie ofiarowując mu siebie, nie znajdziemy siebie, a zatem
nie odnajdziemy również samego Boga.
Soborowa Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym
przypomina nam, że owoców Odkupienia, a więc skarbów
Miłosierdzia Bożego, nie można światu przekazać inaczej, jak tylko
drogą ubóstwa Chrystusowego (por. LG 8). Jest to
szczególnie ważne świadectwo dla współczesnego świata.
65. W czym wyraża się pedagogiczne znaczenie orędzia Bożego
Miłosierdzia przekazanego przez św. Faustynę?
Prawda
o Miłosierdziu Bożym musi przeniknąć wszystkie sfery ludzkiego życia.
Pedagogiczne znaczenie orędzia Bożego Miłosierdzia przekazanego
przez św. Faustynę wyraża się przede wszystkim w stosowaniu na co dzień
szczególnej metody wychowawczej, tak aby życie chrześcijańskie
było naznaczone duchem Miłosierdzia Bożego.
Pierwszym elementem tej metody, przygotowującej do życia przenikniętego
Miłosierdziem Bożym, powinno być uznanie niezwykłej godności powołania
chrześcijańskiego. Zastosowanie tej pedagogiki pomaga przezwyciężyć
wszelki antropocentryzm, egoizm i konsumpcjonizm wraz z moralnością
negującą prawo Boże.
Drugim elementem powinien być zmysł podziwu i uwielbienia znaków
Miłosierdzia Bożego, z którym spotykamy się na kartach Pisma
Świętego, a także w naszym życiu.
Trzecim elementem metody wychowawczej musi stać się przyjęcie
biblijnego obrazu cierpiącego Boga. Ten, kto jest zdolny kochać, ten
jest także zdolny cierpieć, albowiem kto kocha, otwiera się na
cierpienie, które jest nieodłączne od miłości. Bóg często
dopuszcza cierpienie, by z niego wyprowadzić dobro, aby przyczynić się
przez nie do zbudowania lepszego świata, gdzie miłość dochodzi do
szczytu i w cierpieniu nabiera wartości odkupieńczej.
Innym składnikiem tej pedagogicznej metody jest obraz Miłosierdzia
Bożego, jako naczynia, z którym mamy przychodzić po łaski do
źródła Miłosierdzia Bożego. Rolę wychowawczą ma spełniać
również Święto Miłosierdzia Bożego.
Świat współczesny napotyka wiele doświadczeń, z którymi
nie umie sobie poradzić, takich jak: sekularyzacja, odchodzenie od
wiary, znieczulica społeczna czy konsumpcjonizm. Jedynym rozwiązaniem,
które umożliwia prostowanie fałszywych dróg wychowania i
pogłębianie życia wewnętrznego, jest ustawiczne zanurzanie się w
doświadczeniu Miłosierdzia Bożego.
66. Jakie są formy nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia wywodzące się z objawień św. Faustyny?
W
oparciu o orędzie św. Faustyny możemy wyróżnić kilka form
nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Podstawą ich specyfikacji są
obietnice, jakie Jezus skierował do wszystkich ludzi, którzy
będą praktykować to Nabożeństwo. Stąd jego integralnej części nie
stanowią akty i modlitwy, które były związane z obietnicami
adresowanymi wyłącznie do samej Faustyny. Tak więc do form nabożeństwa
do Miłosierdzia Bożego nie można zaliczyć pięknej nowenny z
Dzienniczka, litanii o Bożym Miłosierdziu czy aktu „O Krwi
o Wodo”.
Z drugiej strony podstawą wyszczególnienia form Nabożeństwa
przekazanego przez św. Faustynę jest ich nowość. W kontekście
dwóch objawień – z grudnia 1937 roku oraz z dnia 13 lutego
1938 roku – przynależność sakramentalnej spowiedzi do Nabożeństwa
jest bezdyskusyjna. Jednak sakrament pokuty nie jest niczym nowym w
życiu Kościoła. Jego włączenie do Nabożeństwa miało za zadanie jeszcze
bardziej związać je z życiem sakramentalnym wiernych.
Analizując orędzie św. Faustyny zawarte w Dzienniczku, możemy
wyróżnić pięć form kultu ożego Miłosierdzia: uczczenie
obrazu Bożego Miłosierdzia, obchodzenie Święta Miłosierdzia, odmawianie
koronki do Bożego Miłosierdzia, czczenie godziny miłosierdzia oraz
szerzenie kultu Bożego Miłosierdzia.
67. Jak powstał pierwszy obraz Bożego Miłosierdzia?
Objawienie
z dnia 22 lutego 1931 roku z Płocka zapoczątkowało nabożeństwo do
Miłosierdzia Bożego. Powierzona wówczas Faustynie przez Jezusa
misja amalowania obrazu, który miałby być czczony na całym
świecie, zgodnego ze szczegółami wizji, nie była łatwym
zadaniem. Kiedy Siostra opowiedziała o wszystkim spowiednikowi, ten
potraktował jej wyznanie z wielką rezerwą i odniósł polecenie
Zbawiciela do wymalowania obrazu w duszy, poprzez dobre uczynki. Jezus
dał jej jednak poznać, że chce, aby wizerunek, o którym
mówił, został wymalowany pędzlem i by był poświęcony w pierwszą
niedzielę po Wielkanocy, czyli w projektowane Święto Miłosierdzia. Nie
wiedząc, co dalej począć, Święta udała się do przełożonej domu
płockiego - s. Róży Kłobukowskiej i opowiedziała jej o
objawieniu oraz żądaniu Pana Jezusa, by namalować obraz z podpisem:
Jezu, ufam Tobie! Siostra Róża nie potraktowała tych słów
poważnie, dała jednak pędzel, płótno i odpowiedziała: Niech
siostra maluje!, a dla potwierdzenia nadprzyrodzoności objawienia
zażądała jakiegoś znaku. Siostra Róża Kłobukowska przekazała
wiadomość o objawieniu się Pana Jezusa i żądaniu namalowania obrazu
przełożonej generalnej - Michaeli Moraczewskiej. Ta nie potraktowała
jednakże owej informacji poważnie i nie przejęła się nią zbytnio.
Siostra Faustyna zatem sama próbowała szkicować, lecz bez
pozytywnego rezultatu. Tymczasem dzieci z okolicy wieczorami stawały na
ulicy naprzeciw jej okna i widziały wychodzące przezeń dziwne światła.
Na początku 1932 roku Faustyna zwróciła się poufnie do s. Bożeny
z prośbą o namalowanie obrazka Pana Jezusa. Dodała, iż ma pędzel i
farby, oraz że próbowała już sama malować, lecz nic z tego nie
wyszło. Niestety, s. Bożena też nie potrafiła malować, przeto nie mogła
spełnić przedstawionej prośby; chcąc jednak sprawić radość s. Faustynie
zamierzała ofiarować jej jakiś obrazek Pana Jezusa. Niezwykłe
poczynania Świętej stały się szybko przedmiotem przeróżnych
spekulacji i plotek; zaczęły otaczać ją wszędzie ciekawskie spojrzenia
i ironiczne uwagi współsióstr, tak iż jej życie codzienne
stało się pasmem cichego cierpienia. W listopadzie 1932 roku udając się
na trzecią probację do Warszawy, ponownie, tym razem osobiście,
przedstawiła matce generalnej żądanie Pana Jezusa. Przełożona jednak
znów odniosła się do słów s. Faustyny sceptycznie.
W nieustannej udręce, nie znajdując zrozumienia u przełożonych i
spowiedników, targana niepewnością, iż to wszystko jest
złudzeniem i wymysłem, a z drugiej strony wciąż wewnętrznie
mobilizowana, nie wiedziała, co dalej począć. Rozdarta wewnętrznie, w
Wielkim Poście 1933 roku usłyszała słowa dramatycznego przynaglenia,
wypowiedziane przez Zbawiciela. Chociaż chciała być posłuszna woli
Bożej, jednak udręczona trudnościami, postanowiła, iż w czasie
spowiedzi przed ślubami wieczystymi poprosi Spowiednika o zwolnienie z
obowiązku malowania obrazu. Spowiednik, którym był ks.
Józef Andrasz SI, wysłuchawszy wyznania Penitentki nie tylko nie
zwolnił jej z powierzonego zadania, ale nawet zabronił uchylać się od
wewnętrznych natchnień.
Po ślubach wieczystych Święta została skierowana do klasztoru
wileńskiego, gdzie miała pełnić funkcję ogrodniczki. Właśnie w Wilnie,
mieście Matki Miłosierdzia - Madonny Ostrobramskiej, miało się wreszcie
urzeczywistnić żądanie Pana Jezusa dotyczące namalowania obrazu
Miłosierdzia Bożego. W tym niezwykłym mieście s. Faustyna spotkała
kapłana, który stał się jej kierownikiem duchowym i wraz z nią
podjął się głoszenia orędzia Miłosierdzia Bożego. Owym opatrznościowym
człowiekiem był ks. Michał Sopoćko, wykładowca teologii pastoralnej i
zarazem spowiednik zwyczajny w Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia w
Wilnie. Siostra Faustyna uprzednio dwukrotnie miała wizję kapłana,
którego Bóg obiecywał dać jej ku pomocy, stąd w pewnym
sensie znała ks. Sopoćkę.
Jemu wyjawiła kategoryczne żądanie Pana Jezusa, by namalować obraz
Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Sopoćko z początku nie był przekonany o
autentyczności objawienia, dlatego skierował s. Faustynę na badania
psychiatryczne, które przeprowadziła dr Helena Maciejewska.
Zasięgnął również opinii przełożonej domu wileńskiego, s. Ireny
Krzyżanowskiej. Tak wyniki badań, jak i opinie przełożonych były bardzo
pozytywne. W tej sytuacji, wciąż przynaglany przez s. Faustynę, ks.
Sopoćko w końcu uległ. Choć, jak sam przyznał, wiedziony bardziej
ciekawością niż przekonaniem o nadprzyrodzoności objawienia, zajął się
sprawą namalowania obrazu Chrystusa Miłosiernego.
Początkowo obraz Miłosierdzia Bożego miała namalować utalentowana
artystka, autorka dwóch znakomitych kopii wizerunku Matki Bożej
Ostrobramskiej, bernardynka z klasztoru wileńskiego, w którym
posługiwał ks. Sopoćko - s. Franciszka Wierzbicka. Ostatecznie jednak
ks. Sopoćko zwrócił się z zamówieniem do Eugeniusza
Kazimirowskiego, mieszkającego w tym samym domu przy ulicy Rossa 2,
artysty dość przeciętnego, specjalizującego się głównie w
malarstwie portretowym i religijnym. Dnia 2 stycznia 1934 roku s.
Faustyna po raz pierwszy udała się do pracowni Kazimirowskiego, by
odtąd regularnie - raz, a czasem dwa razy w tygodniu - kierować pędzlem
artysty. W każdą sobotę rano udawała się z s. Ireną, później z
s. Borgią Tichy, na Mszę świętą do Ostrej Bramy, a następnie na Rossę.
Z wileńskiego klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy
ulicy Senatorskiej 25na Antokolu aż na Rossę był spory odcinek drogi,
stąd Św. Faustyna musiała poświęcać na przejście i wizytę u malarza
niemało czasu. Do postaci Chrystusa w końcowej fazie pracy nad
malowidłem kilkakrotnie pozował sam ks. Sopoćko. Dotyczyło to nade
wszystko układu szaty, postawy nóg i głowy oraz kierunku
spojrzenia.
Siostra Faustyna nie była ukontentowana z postępującej pracy; postać
Chrystusa nie jawiła się tak piękna, jak w widzeniu. Jednego dnia po
powrocie do domu Siostra udała się do kaplicy i bardzo płakała.
Mówiła wówczas do Pana Jezusa: Kto Cię wymaluje tak
pięknym, jakim jesteś? Usłyszała wtedy słowa: Nie w piękności farby ani
pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej (Dz. 313). Wreszcie
w lipcu 1934 roku obraz został ukończony. Ksiądz Sopoćko z własnych
funduszy pokrył honorarium Kazimirowskiego i wziął malowidło do swego
mieszkania. Niestety, ani s. Faustyna, ani ks. Sopoćko nie byli
zadowoleni z ukończonego obrazu; choć artysta włożył wiele pracy i
serca, dzieło to było jednak ponad jego siły. Obraz namalowany przez
Eugeniusza Kazimirowskiego, o wymiarach 2,6 x 1,38 m, przedstawia
Chrystusa Pana, ubranego w szatę białą, o odcieniu popielatym - u
góry jasnym, na dole ciemnym, przechodzącym w siność. Prawa ręka
Zbawiciela wzniesiona jest na wysokość ramienia w geście
błogosławieństwa, lewa odsłania szatę na piersiach, skąd wytryskują dwa
intensywne promienie - czerwony i blady. Na obrazie Kazimirowskiego są
one ze sobą złączone, tworząc zwartą całość. Spojrzenie Chrystusa jest
skierowane w dół - jak z krzyża, ogarniające wszystkich
grzeszników. Włosy i zarost posiadają kolor kasztanowy,
natomiast nimb - jasnobrązowy, z obwódką. Ponieważ podpis nie
mieścił się na płótnie, stąd sporządzono specjalną tabliczkę, ze
słowami: Jezu, ufam Tobie, którą umieszczono pod obrazem, na
ramie.
68. Jakie były dzieje pierwszego obrazu Bożego Miłosierdzia?
Pierwszy
wizerunek Bożego Miłosierdzia, będący formalnie własnością ks. Sopocki,
po namalowaniu początkowo znajdował się w jego mieszkaniu. Jesienią
1934 roku został przeniesiony za zakonną klauzurę, do ciemnego
korytarza klasztoru bernardynek, przy kościele św. Michała, gdzie ks.
Sopoćko pełnił funkcję rektora. W listopadzie 1934 roku s. Faustyna
udała się do klasztoru bernardynek wraz z nową przełożoną domu
wileńskiego, by zobaczyć wizerunek Bożego Miłosierdzia. Siostra Borgia
Tichy wydała wówczas następującą opinię: Pierwsze wrażenie z
oglądanego obrazu było raczej niekorzystne. Wydawało mi się, że
artystycznie jest to dzieło dość przeciętne. Twarz Chrystusa była jakby
z obrazu bizantyjskiego, cała postać nieproporcjonalna, za niska, stopy
niezręcznie ustawione, na piersiach szata odchylona i dwa promienie
pąsowy i biały wychodziły od piersi Chrystusa. Tło obrazu było w
kolorze granat indigo. Siostra Faustyna usilnie nalegała, by obraz
został pokazany publicznie. Skierowała zatem do ks. Sopocki polecenie
otrzymane od Pana Jezusa, by spowiednik umieścił malowidło w Ostrej
Bramie na zakończenie obchodów jubileuszu 1900-lecia Odkupienia,
podczas specjalnego triduum, urządzonego z tej właśnie okazji.
Ów pomysł wydawał się zupełnie niedorzeczny.
Ostra Brama była i jest bowiem tak wielką świętością Wilna, iż
umieszczenie w niej jakiegoś innego obrazu byłoby rzeczą co najmniej
niestosowną. Tak się jednak złożyło, że proboszcz ostrobramski - ks.
kanonik Stanisław Zawadzki zwrócił się do ks. Sopocki z prośbą o
wygłoszenie kazania podczas wspomnianego triduum. Ten skwapliwie
przyjął zaproszenie, stawiając jednak warunek, by wizerunek
Miłosierdzia Bożego został umieszczony w Ostrej Bramie, jako element
dekoracji. Czas triduum przypadł na piątek, sobotę i niedzielę po
Wielkanocy. Zatem w ten przedziwny sposób miało się spełnić
gorące pragnienie Pana Jezusa, by obraz Miłosierdzia Bożego był
szczególnie uczczony w Niedzielę Białą.
W przeddzień rozpoczęcia triduum malowidło zawieszono w szczycie okna
galerii ostrobramskiej. Ksiądz Sopoćko prosił przełożoną - s. Borgię,
by jedna z sióstr przybrała obraz zielonymi wianuszkami. Do tego
zajęcia została delegowana s. Faustyna. Ozdobione płótno zostało
umieszczone wysoko w oknie, tak iż było widoczne z daleka, stąd obraz
zwracał uwagę licznie przybywających tam ludzi. Malowidło najczęściej
interpretowano jako obraz Serca Bożego, choć dziwiono się, że to Serce
nie zostało plastycznie przedstawione. Pytano o znaczenie i pochodzenie
wizerunku, co znów stało się powodem wielu przykrości dla
Świętej, wyrządzonych jej przez współsiostry. Skoro dowiedziały
się one, iż właśnie Faustyna zatrudniona była przy dekoracji obrazu, a
nie chciała powiedzieć wszystkiego, co było z tym związane, zaczęły
okazywać jej niezadowolenie, czynić wymówki, wydawać krzywdzące
sądy.
W piątek - 26 kwietnia 1935 roku - podczas uroczystego triduum w Ostrej
Bramie na zakończenie jubileuszu Odkupienia ks. Sopoćko wygłosił
kazanie, w którym, wskazując na obraz pędzla Kazimirowskiego,
powiedział, że Miłosierdzie Boże domaga się czci publicznej. Po
zakończonych uroczystościach obraz Miłosierdzia Bożego zawisł ponownie
w ciemnym korytarzu przy kościele św. Michała w Wilnie, do
którego dostęp był ograniczony. Rzecz nieprawdopodobna, lecz sam
ks. Sopoćko wyznał, że zawiesił wówczas płótno licem do
muru, tak by nikt go nie widział.
Dnia 20 czerwca 1935 roku malowidło zostało wystawione ponownie do czci
publicznej. Dokonało się to w uroczystość Bożego Ciała, kiedy
płótno z wizerunkiem Chrystusa Miłosiernego ustawiono w jednym z
czterech ołtarzy. Ksiądz Sopoćko wspominał, że obraz kilkakrotnie był
wykorzystywany przy obchodach uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi
Chrystusa w parafii pw. św. Franciszka, na terenie której
znajdował się kościół św. Michała. W grudniu 1935 roku Pan Jezus
raz jeszcze nakazał św. Faustynie, by obraz Miłosierdzia Bożego został
wystawiony do czci publicznej, a nie tkwił za zakonną klauzurą.
Niestety, podczas pobytu w Wilnie Siostra nie doczekała się tego. W
marcu 1936 roku przełożeni zdecydowali o przeniesieniu jej do Walendowa
pod Warszawą. Opuściła zatem Wilno, miasto, w którym ręka
artysty sporządziła pierwszy obraz Bożego Miłosierdzia. Wkrótce
św. Faustyna została przeniesiona do Krakowa. Tam otrzymała radosną
nowinę z Wilna: ks. Sopoćko w liście z dnia 15 maja 1936 roku donosił,
iż rozpoczął drukowanie artykułów o Bożym Miłosierdziu, oraz że
na Niedzielą Przewodnią roku 1936 umieścił obraz
Bożego Miłosierdzia w kościele św. Michała. Kontekst listu wskazuje, że
nie była to instalacja krótkotrwała, np. jednodniowa. Malowidło
wisiało zapewne nieco dłużej na bocznej ścianie, gdzie odbierało cześć
publiczną. Siostra Faustyna w swej odpowiedzi z dnia 2 czerwca wyraziła
wielką radość, iż wizerunek Miłosiernego Chrystusa zawisł w kościele
pw. św. Michała i był publicznie uczczony.
Dnia 1 kwietnia 1937 roku ks. Sopoćko zwrócił się wreszcie do
ówczesnego metropolity wileńskiego - abpa Romualda
Jałbrzykowskiego, z prośbą o pozwolenie na zawieszenie obrazu
Miłosierdzia Bożego na stałe w kościele pw. św. Michała. Ordynariusz
odpowiedział, że sam nie chce o tym decydować, przeto poleci obejrzeć
wizerunek komisji pod przewodnictwem ks. kanonika Adama Sawickiego,
kanclerza kurii metropolitalnej. Dnia 2 kwietnia pod nieobecność ks.
Sopocki komisja zbadała obraz, specjalnie wystawiony na ten cel w
zakrystii i przekazała informacje Arcybiskupowi. Ten, po zasięgnięciu
opinii komisji, zezwolił następnego dnia na zawieszenie obrazu
Miłosierdzia Bożego w kościele pw. św. Michała, z zastrzeżeniem, by nie
umieszczać go w ołtarzu głównym, jak również nie podawać
historii jego pochodzenia. Dnia 4 kwietnia 1937 roku w Niedzielą
Przewodnią (tj. w projektowane Święto Miłosierdzia Bożego) ks. Sopoćko
dokonał poświęcenia wizerunku Miłosiernego Zbawiciela, który
zawieszono obok głównego ołtarza, po stronie lekcji, w pobliżu
nagrobka Lwa Sapiehy.
Po wybuchu II wojny światowej obraz Bożego Miłosierdzia w wileńskim
kościele pw. św. Michała został otoczony niezwykłą czcią. Ludzie
godzinami modlili się przed nim, zawieszali wota, a hrabina Czapska
ofiarowała wielki, ozdobny dwunasto-ramienny świecznik ze srebra.
Masowo wykonywano fotografie malowidła w różnych formatach,
które rozprowadzano w okupowanym kraju. Reprodukcje obrazu
zawieszano na drzwiach mieszkań, wierząc, że Jezus miłosierny będzie
chronił domostwa. Bardzo często małe obrazeczki albo medaliki
Miłosierdzia Bożego wszywano w ubrania żołnierzy, by Boża moc chroniła
ich od wszelkich nieszczęść, a zmarłym wkładano je do trumien.
Zaniepokojony zaistniałą sytuacją abp Jałbrzykowski, który nie
był zwolennikiem rozwijającego się Nabożeństwa, zareagował w
sposób zdecydowany. Polecił usunąć wszelkie wota zawieszone przy
obrazie, a malowidło przenieść na boczną ścianę. Translacji obrazu
dokonano w dniu 28 grudnia 1940 roku. Niestety, podczas przenoszenia
płótno wypadło z ramy i uległo poważnemu uszkodzeniu.
Rozwój kultu zmusił wkrótce abpa Jałbrzykowskiego do
ponownego zajęcia się obrazem Miłosierdzia Bożego. W 1941 roku została
powołana specjalna komisja w sprawie oceny i konserwacji obrazu
Najmilosierniejszego Zbawiciela w kościele Św. Michała w Wilnie. W jej
skład weszli: historyk sztuki -prof. Marian Morelowski, dogmatyk - ks.
prof. Leon Puciata i konserwator, historyk sztuki - ks. dr Piotr
Sledziewski. W protokole podpisanym dnia 27 maja 1941 roku stwierdzono,
że obraz jest wykonany artystycznie i stanowi cenny dorobek w
religijnej sztuce współczesnej.
W 1942 roku wizerunek Miłosierdzia Bożego powrócił na dawne
miejsce w prezbiterium kościoła św. Michała. Otaczano go nieustannie
wielką czcią i kultem, czego wyrazem były liczne wota, w liczbie ponad
150. Wśród nich szczególną wartość posiadała duża
szczerozłota tabliczka, ofiarowana jako wotum po sprzedaniu majątku
przez pewną rodzinę. W sierpniu 1948 roku kościół pw. św.
Michała w Wilnie zamknięto, a klasztor sióstr bernardynek
skasowano. Zakonnice zostały wywiezione do Czarnego Boru, natomiast
cały inwentarz kościoła postanowiono przenieść w inne miejsce. Dziwnym
trafem Opatrzność Boża wybrała na ten cel kościół
podomini-kański - pw. Ducha Świętego w Wilnie. Zatem wkrótce po
kasacie całe wyposażenie klasztornej świątyni przewieziono do kościoła
Ducha Świętego i złożono za głównym ołtarzem, w miejscu dawnego
chóru zakonnego. Niestety nie mamy całkowitej pewności, czy
wizerunek Bożego Miłosierdzia został również przeniesiony do
kościoła pw. Ducha Świętego, czy też pozostał w opustoszonej świątyni
bernardynek. Los obrazu po 1948 roku znany jest tylko z relacji osoby
prywatnej - Janiny Rodziewicz Stefanowskiej, wedle której weszła
ona w jego posiadanie w 1950 roku. Osoba ta uzyskała płótno za
pewną sumę pieniędzy od Litwina odnawiającego kościół św.
Michała i przechowywała go początkowo w swoim mieszkaniu, a potem
przekazała koleżance - Jadwidze Starajte, celem ukrycia. Po powrocie z
zesłania (za działalność w Sodalicji Mariańskiej), w 1954 roku wydobyła
obraz z ukrycia, a ponieważ uległ uszkodzeniu - oddała go nielegalnie
do odnowienia.
W pracowni konserwatorskiej malowidło cudem uchowało się przed
konfiskatą a być może i zniszczeniem, bowiem podczas dokonywanej tam
kontroli nieopatrznie pominięto pomieszczenie, w którym się
znajdowało. Po odnowieniu obraz został przekazany najpewniej w 1955
roku ks. Janowi Ellertowi, proboszczowi kościoła pw. Ducha Świętego w
Wilnie, który nie zawiesił malowidła w świątyni, ale zatrzymał
je u siebie w pokoju. Ksiądz Michał Sopoćko, przebywający wtedy od
kilku lat w Polsce, dowiedziawszy się, że obraz Miłosierdzia Bożego
odnalazł się w kościele pw. Ducha Świętego, usilnie pragnął przenieść
płótno przez granicę, by przekazać je do krakowskich Łagiewnik i
złożyć w ołtarzu, zamiast wizerunku namalowanego przez Adolfa Hyłę.
Zatem po omówieniu szczegółów, znalezieniu
odpowiedniej osoby gotowej dostarczyć obraz do Polski, wreszcie po
przekupieniu straży granicznej, zrolowane malowidło miało być
przemycone przez granicę. O ustalonej porze ks. Sopoćko oczekiwał po
drugiej stronie granicy; jednakże bezskutecznie. Umówiony
człowiek, który miał dostarczyć obraz Miłosierdzia Bożego, nie
przybył. Wyznał on później: nie mogłem go przenieść, bo wydawało
mi się, że popełnię świętokradztwo. Tak więc obraz namalowany przez
Kazimirowskiego powrócił do Wilna i pozostał między naszymi
rodakami, choć poza granicami Polski. Wizerunek Pana Jezusa znów
uległ poważnemu zniszczeniu, tak iż w pewnych miejscach płótna
odpadała farba. Ksiądz Ellert sprowadził więc z Kowna artystkę -
malarkę, która obraz odnowiła. Nie zawiesił go jednak ani w
świątyni, ani w swoim mieszkaniu, tylko pozostawił zrolowany między
innymi przedmiotami z kościoła pw. św. Michała w byłym chórze
dominikanów.
Ostatecznie w roku 1956 pierwszy obraz Bożego Miłosierdzia, pędzla
Kazimirowskiego, opuścił Wilno za sprawą ks. Józefa Grasewicza,
duchowego ojca Instytutu Matki Bożej Miłosierdzia (Ostrobramskiej).
Kapłan ten, dowiedziawszy się, iż obraz namalowany przez
Kazimirowskiego znajduje się w kościele pw. Ducha Świętego, gdzie
duszpasterzował ks. Ellert, pospieszył tam niezwłocznie. Proboszcz
kościoła Ducha Świętego, nie sympatyzując z ks. Sopocką, chętnie
przekazał obraz Miłosierdzia Bożego swemu koledze, z którym był
więziony przez Niemców w obozie w Szałtupiu na Kowieńszczyźnie.
Ksiądz Grasewicz zmierzył tylko, czy płótno zmieści się na
występie między prezbiterium a nawą i kiedy pomiary wypadły pozytywnie,
zabrał zrolowany obraz Miłosierdzia Bożego wraz z dużym złotym wotum do
Nowej Rudy.
Tak więc jesienią 1956 roku wizerunek Miłosiernego Zbawiciela znalazł
się tuż nad obecną granicą z Polską w Nowej Rudzie. Zawieszono go
wysoko na ścianie oddzielającej prezbiterium od nawy, na miejscu
niewielkiego obrazka Bożego Serca, wstawiając do specjalnej ramy,
wykonanej przez ojca późniejszej s. Teresy Gryń. Pod obrazem
umieszczono podpis: Jezu, ufam Tobie, zgodnie z życzeniem Pana Jezusa,
skierowanym do s. Faustyny, natomiast obok wizerunku przytwierdzono
najcenniejsze wotum - szczerozłotą płytkę, złożoną ongiś w Wilnie oraz
napis: Jezu, Królu Miłosierdzia, przyjdź królestwo Twoje.
Jednak w już w grudniu 1957 roku ks. Grasewicz został skierowany do
Krzemienicy, ośmiotysięcznej parafii, od siedmiu lat pozbawionej opieki
duszpasterskiej. Duchową pieczę nad Nową Rudą miał sprawować proboszcz
z pobliskiego Porzecza - ks. Feliks. Niestety wkrótce kapłan ten
za odmówienie pogrzebania samobójcy na cmentarzu został
zesłany do Odelska, a Nowa Ruda została na długie lata pozbawiona
całkowicie duszpasterskiej opieki. Ksiądz Sopoćko nie ustawał jednak w
wysiłku, by wizerunek przenieść w bezpieczne miejsce, do jakiegoś
kościoła, który miałby pieczę duszpasterską. Oczywiście misja ta
została powierzona ks. Grasewiczowi, skoro za jego przyczyną obraz
został wywieziony z Wilna i zawieszony w Nowej Rudzie, gdzie tak łatwo
mógł w każdej chwili zostać zniszczony. Przeto z inspiracji ks.
Grasewicza malarz Siergiejewicz namalował obraz Miłosierdzia Bożego,
który miał być zawieszony w Nowej Rudzie, a oryginał miał zostać
umieszczony w miejscowości Osowo. Niestety, wskutek nieznanych
trudności przeniesienie malowidła na nowe miejsce nie doszło do skutku.
Tymczasem mieszkańcy Nowej Rudy, przychodząc nadal do zamkniętego
kościoła, modlili się przed wizerunkiem Chrystusa Miłosiernego i tak
się doń przywiązali, iż w żaden sposób nie chcieli przekazać go
w inne miejsce. W tak skomplikowanych okolicznościach ks. Grasewicz
polecił sporządzić kopię obrazu Kazimirowskiego w skali 1:1,
którą zamierzał podmienić oryginał. Oczywiście wskutek
niemożności swobodnego kopiowania obrazu, było to zadanie niezwykle
trudne do wykonania. Zgodnie z planem ks. Grasewicza kopia miała
zawisnąć w Nowej Rudzie, a oryginał miał zostać wywieziony do Żołudka.
Jednakże, kiedy proboszcz z Żołudka - ks. Bartoszewicz zobaczył kopię
malowidła, tak mu się ona spodobała, iż zabrał ją natychmiast i nawet
nie chciał słyszeć o innym obrazie. Zatem wizerunek wileński wciąż
pozostawał w nieczynnym kościółku w Nowej Rudzie.
Po pewnym czasie władze postanowiły zamienić kościółek
noworudzki na magazyn. Około 1970 roku pod leśną świątynię Bożego
Miłosierdzia podjechały trzy samochody ciężarowe, kościół
otoczono kordonem i zaczęto wszystko zeń wynosić. Kiedy zamierzano
usunąć piękny krzyż ołtarzowy, przez kordon przedarta się matka s.
Teresy (Zofii Gryń) z Instytutu Matki Bożej Miłosierdzia
(Ostrobramskiej), tłumacząc się niewydolnością żołądka i chęcią udania
się do lasu. Tymczasem ta dzielna kobieta wbiegła do grabionego
kościoła i krzycząc, tak przestraszyła ludzi pustoszących świątynię, że
zaniechali dalszego rozbijania ołtarza. W równie niezwykły
sposób ocalał obraz Miłosierdzia Bożego, gdyż nie znaleziono
odpowiednio długiej drabiny, by go zdjąć z wysokości, na której
był zawieszony. Choć ludzie kładli się pokotem pod samochody ciężarowe,
cały inwentarz wywieziono z Nowej Rudy i złożono w kościele w Porzeczu.
Obraz Chrystusa Miłosiernego pozostał w opustoszałym kościółku.
Wobec bardzo napiętej sytuacji politycznej zaistniała obawa, iż
malowidło łatwo może ulec zniszczeniu, zważywszy, że leśna świątynia
Bożego Miłosierdzia zbudowana była z drewna, a obawiano się podpalenia.
Wówczas ks. Sopoćko zaproponował, by obraz Chrystusa
Miłosiernego przenieść do Wilna i złożyć go w miejscu, gdzie był po raz
pierwszy wystawiony do kultu publicznego, tj. w Ostrej Bramie. Jednak
dopiero w 1982 roku ks. Grasewicz zwrócił się poufnie do
ówczesnego wikariusza ostrobramskiego, obecnego arcybiskupa
moskiewskiego - ks. Tadeusza Kondrusiewicza, z zapytaniem o możliwość
zawieszenia wizerunku Bożego Miłosierdzia w sanktuarium ostrobramskim.
Ten zdecydowanie odrzucił taką koncepcję. Z jednej strony wiadomo było,
iż ówczesne władze, tak państwowe, jak i kościelne, nie zgodzą
się na umieszczenie obrazu Miłosiernego Zbawiciela w Ostrej Bramie z
racji politycznych. Obraz stanowił dla wielu przykład skrajnego
nacjonalizmu polskiego, skoro promienie wychodzące z piersi Chrystusa
interpretowano jako polskie barwy narodowe. Z drugiej strony,
umieszczenie obrazu w cudownej kaplicy w ogóle nie wchodziło w
rachubę, podobnie jak zawieszenie w kościele ostrobramskim, pw. św.
Teresy, gdzie nie było nań miejsca. Rozważano jedynie możliwość
zainstalowania obrazu w galerii ostrobramskiej, gdzie był on wystawiony
w kwietniu 1935 roku. To wymagało jednak dodatkowych przeróbek i
adaptacji. Proboszcz ostrobramski - ks. prałat Algirdas Kazimieras
Gutauskas (Gutowski) nie przypominał sobie, by podobna inicjatywa była
mu przedstawiona. Ksiądz Tadeusz Kondrusiewicz poddał jednak myśl, aby
wizerunek Chrystusa Miłosiernego umieścić w jedynym, wyłącznie polskim
kościele w Wilnie - pw. Ducha Świętego, gdzie obraz był uprzednio
zdeponowany. Tak więc ks. Grasewicz trafił do ówczesnego
proboszcza tamtejszego kościoła, a obecnego biskupa grodzieńskiego -
ks. Alexandra Kaszkiewicza. Ten początkowo odniósł się do
projektu ks. Kondrusiewicza z rezerwą, okazał jednak wiele
zainteresowania dla tak ważnej sprawy. Przez dwa dni wespół z
ks. Grasewiczem przemierzał rozległą przestrzeń kościoła pw. Ducha
Świętego, szukając odpowiedniego miejsca na tak czcigodny obraz. Po
długim poszukiwaniu ks. Kaszkiewicz uznał, że najbardziej stosownym do
umieszczenia wizerunku Chrystusa Miłosiernego byłby dawny ołtarz św.
Wincentego Ferreriusza, na ostatnim filarze po prawej stronie nawy
głównej, naprzeciw pięknego ambono-konfesjonału. Znaleziono
lokalizację, jednakże przeniesienie obrazu z Nowej Rudy do Wilna nie
było rzeczą łatwą. Po pierwsze, mieszkańcy Nowej Rudy byli tak
przywiązani do swojego Pana Jezusa, iż nawet nie można było
przypuszczać, by dobrowolnie zwrócili obraz ks. Grasewiczowi. Po
wtóre, władze państwowe łatwo mogły przechwycić płótno i
je zniszczyć. Wreszcie po trzecie, nie wiadomo było, jak zareaguje
władza kościelna na umieszczenie w Wilnie tak znanego i czczonego przez
Polaków obrazu. Ksiądz Grasewicz był jednak nieustępliwy w
działaniu. Zlecił artystce - Marii Szocik z Grodna sporządzenie wiernej
kopii obrazu Kazimirowskiego, w skali 1:1, a kiedy zadanie zostało
zrealizowane, jesienią 1986 roku przeprowadził niezwykłą akcję
wywiezienia obrazu z Nowej Rudy. Po dokonaniu rozpoznania zebrał ekipę
do zadań specjalnych, w skład której wchodzili: kierowca - p.
Wacław, siostry zakonne z Instytutu Matki Bożej Miłosierdzia
(Ostrobramskiej): nieżyjąca już dziś s. Teresa, s. Cecylia Obuchowska,
a także s. Teresa Gryń, która przywiozła potrzebne narzędzia
oraz mieszkająca w Nowej Rudzie p. Jadwiga. Po zapadnięciu zmroku
ludzie ci dostali się do noworudzkiego kościoła, weszli na poddasze i
demontując część drewnianej ściany wciągnęli obraz Kazimirowskiego na
strych. Następnie zdjęli go z ramy i zrolowali, a na ścianie zawiesili
kopię, sporządzoną przez Marię Szocik. Tej samej nocy obraz wywieziono
do Grodna i ukryto. Wreszcie, po trzydziestu latach, wizerunek Pana
Jezusa Miłosiernego powrócił do Wilna. Jak wspominał bp
Alexander Kaszkiewicz - przyniosła go w tajemnicy jedna z sióstr
Instytutu Matki Bożej Miłosierdzia. Proboszcz kościoła pw. Ducha
Świętego obawiał się przejąć płótno oficjalnie, by nie wzbudzić
niepotrzebnie sensacji u ludzi, którzy wówczas znajdowali
się w świątyni, stąd polecił ukryć obraz za konfesjonałem. Dopiero po
zakończonym nabożeństwie, po zamknięciu kościoła, dyskretnie
przeniósł płótno do zakrystii i schował za szafą. W tym
czasie trwał remont wnętrza wspaniałej świątyni pw. Ducha Świętego, co
ułatwiło umieszczenie obrazu w jednym z bocznych ołtarzy. Niestety,
wizerunek Bożego Miłosierdzia namalowany przez Kazimirowskiego był
poważnie zniszczony. Wymagał zatem odrestaurowania i adaptacji do
istniejącego ołtarza. Prace malarskie zostały powierzone litewskiemu
artyście - Filipaviciusowi, który gruntownie przemalował
wizerunek. Niestety, wskutek restauracji twarz Chrystusa utraciła
swój dawny wyraz, który próbowano
przywrócić podczas kolejnej renowacji, przeprowadzonej już w tym
wieku. Po odnowieniu obrazu, zawisł on wreszcie w polskim kościele pw.
Ducha Świętego w Wilnie, wzbudzając niemałą sensację zarówno
wśród tamtejszych, jak i przyjezdnych Polaków. Ksiądz
Alexander Kaszkiewicz indagowany o pochodzenie i dzieje wizerunku
bardzo niechętnie i ogólnikowo odpowiadał na pytania ciekawskich
i dociekliwych, nie chcąc czynić rozgłosu wokół malowidła.
Władze kościelne w Wilnie nie zwróciły uwagi na zawieszenie
obrazu Chrystusa Miłosiernego w polskim kościele. Zatem kult i
nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego weszły na nową drogę dynamicznego
rozwoju, który znalazł gorliwego promotora w osobie ks.
Kaszkiewicza. Z jego inicjatywy wprowadzono zwyczaj odmawiania koronki
i nowenny do Miłosierdzia Bożego, sprowadzano z Polski obrazki
Chrystusa Miłosiernego, głoszono kazania o wielkim miłosierdziu Boga.
Kapłan ten polecił nawet kobietom opiekującym się kościołem
podominikańskim, by skoro tylko spostrzegą, że ktośchce pomodlić się
przed obrazem Bożego Miłosierdzia, natychmiast oświetlały wizerunek
specjalnymi reflektorami.
W 2004 roku metropolita wileński kard. Audrys Juozas Baćkis wydał
dekret o przeniesieniu obrazu Bożego Miłosierdzia do leżącego opodal
małego kościółka Świętej Trójcy, celem udostępnienia
szacownego wizerunku większej ilości wiernych. Decyzji tej sprzeciwili
się Polacy, którzy przez półtora roku czuwali w kościele
Ducha Świętego, aby uniemożliwić tajne zabranie obrazu. Kilka tysięcy
osób oraz dwadzieścia pięć polskich organizacji na Litwie
podpisało się pod prośbą do Kardynała, aby nie przenosił szacownego
malowidła z polskiego kościoła. Jednakże dnia 28 września 2005 roku
przedstawiciele wileńskiej kurii arcybiskupiej potajemnie wynieśli
obraz Miłosierdzia Bożego bocznym wejściem, przez zakrystię ze świątyni
pw. Ducha Świętego i przenieśli do kościółka pw. Świętej
Trójcy, który po odbudowie stał się sanktuarium
Miłosierdzia Bożego.
69. Jakie były dzieje obrazu Bożego Miłosierdzia z Łagiewnik?
Pierwszy,
mały obrazek Bożego Miłosierdzia został umieszczony w łagiewnickiej
kaplicy na ołtarzu św. Józefa staraniem s. Ireny Krzyżanowskiej,
kiedy tylko została przełożoną domu krakowskiego. Od samego początku
zarówno siostry, jak i wychowanki otoczyły go żywą czcią. Skoro
tylko Adolf Hyła, mieszkający w Łagiewnikach, zwrócił się do ks.
Józefa Andrasza SI, krakowskiego spowiednika s. Faustyny z
propozycją wymalowania jakiegoś obrazu do kaplicy - jako wotum za
ocalenie w czasie wojny, ten po zasięgnięciu rady sióstr, poddał
myśl, by sporządzić wizerunek Bożego Miłosierdzia. Artyście przekazano
odpis z Dzienniczka, relacjonujący objawienie z Płocka oraz odbitkę
nieudanej kopii wileńskiego malowidła, wykonanej przez Łucję
Bałzukiewiczównę. W listopadzie 1942 roku Hyła przystąpił do
malowania i wkrótce obraz był gotowy. Kiedy przełożona domu
krakowskiego - s. Irena Krzyżanowska wraz z s. Kalikstą Piekarczyk
obejrzały wizerunek doszły do wniosku, że nie może on zostać zawieszony
w kaplicy, po czym oświadczyły zakonnicom, iż obraz nie nadaje się do
kultu publicznego. Ostatecznie jednak za sugestią ks. Andrasza
zdecydowano, iż malowidło musi zostać poprawione i wówczas
będzie mogło zawisnąć w kaplicy. Artysta dostosował się do uwag
podanych przez spowiednika św. Faustyny i z końcem lutego 1943 roku
ukończył swe dzieło.
Dnia 7 marca 1943 roku ks. Andrasz w sposób niezwykle uroczysty
poświęcił sporządzony obraz Bożego Miłosierdzia, który już
następnego dnia zawieszono na bocznej ścianie kaplicy w Łagiewnikach, w
miejscu gdzie uprzednio znajdował się konfesjonał, a w dwadzieścia trzy
lata później złożono doczesne szczątki s. Faustyny.
Wkrótce okazało się, że obraz ten nie pasował do kształtu
bocznego ołtarza, w którym chciano go instalować na czas
uroczystych nabożeństw ku czci Miłosierdzia Bożego, dlatego
próbowano malowidło zmniejszyć. Ponieważ owa korekta okazała się
trudna do urzeczywistnienia, stąd zwrócono się do Hyły z prośbą
o sporządzenie drugiego wizerunku, w kształcie odpowiadającym układowi
ołtarza. Równocześnie polecono artyście poprawić kilka detali,
które budziły zastrzeżenia, a to: semicki typ urody, czarne
włosy, przejrzystą suknię i surowość spojrzenia. W tym samym czasie
lwowski artysta - Stanisław Kaczor--Batowski namalował obraz Bożego
Miłosierdzia na prośbę Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z
przeznaczeniem do bocznego ołtarza kaplicy domu generalnego w Warszawie
przy ulicy Żytniej. Ponieważ wizerunek bardzo spodobał się zakonnicom,
przełożona generalna zamierzając sprawić niespodziankę, zamówiła
u Batowskiego drugi obraz z myślą o umieszczeniu go w kaplicy
łagiewnickiej. Ukończone malowidło przywieziono do Krakowa dnia 6
października 1943 roku. Powstał zatem problem, które z
dwóch płócien ma pozostać w zakonnej kaplicy.
Początkowo zamierzano zawiesić obraz pędzla Batowskiego, zaś malowidło
Hyły przenieść i umieścić w innym miejscu. Jednakże dzieło Batowskiego
nie spodobało się w Krakowie, stąd problem pozostawał otwarty. Dylemat
rozstrzygnął goszczący przypadkowo w klasztorze abp Adam Stefan
Sapieha, który obejrzał bacznie obrazy, specjalnie wystawione w
rozmównicy, i zawyrokował: Jeśli obraz p. Hyły jest jako wotum,
niech ten będzie w kaplicy. Wreszcie dnia 15 kwietnia 1944 roku Hyła
dostarczył swój nowy obraz, dopasowany do kształtu bocznego
ołtarza. Następnego dnia w Niedzielę Przewodnią, po raz pierwszy
obchodzoną ku czci Miłosierdzia Bożego, ks. Andrasz bez rozgłosu, by
nie czynić zamieszania wśród czcicieli, dokonał poświęcenia
malowidła, które na ten dzień umieszczono w bocznym ołtarzu
Bożego Serca.
Obraz Bożego Miłosierdzia namalowany przez Adolfa Hyłę przedstawiał
Pana Jezusa jako Boskiego lekarza, idącego przez świat, by leczyć
zbolałą ludzkość i obdarzać ją swym miłosierdziem. Tak pojmował ideę
wizerunku miłosiernego Zbawiciela ks. Andrasz, który czuwał nad
powstawaniem malowidła. Dlatego tło obrazu stanowił pejzaż
podbeskidzki, a nie jednolita, ciemna płaszczyzna, jak w przypadku
dzieła Kazimirowskiego. Wizerunek pędzla Hyły zawieszono na stałe na
bocznej ścianie kaplicy w KrakowieŁagiewnikach, przenosząc go za ustnym
pozwoleniem abpa Sapiehy, na czas uroczystych nabożeństw do
Miłosierdzia Bożego, które według sugestii ks. Andrasza
odprawiano w każdą trzecią niedzielę miesiąca. Wówczas
umieszczano wizerunek Miłosiernego Zbawiciela w bocznym ołtarzu,
nakładając go na obraz Bożego Serca, natomiast w Przewodnią Niedzielę
malowidło wstawiano do głównego ołtarza. Ksiądz Sopoćko od
samego początku bardzo sceptycznie odnosił się do krakowskiego
wizerunku. Zaraz po przeniesieniu się do Białegostoku przyjechał do
Krakowa i poddał ostrej krytyce obraz Hyły. Artysta bronił się,
powołując się na autorytet ks. Andrasza. Zdaniem ks. Sopoćki obraz
pędzla Hyły był nieliturgiczny, gdyż tło wizerunku stanowił pejzaż
podbeskidzki; po wtóre - spojrzenie Chrystusa winno być jak z
krzyża, czyli w dół; wreszcie po trzecie - ręka Zbawiciela
powinna być wzniesiona na wysokość ramienia, a nie czoła. Wskutek
silnej presji artysta jeszcze w 1952 roku przemalował tło
łagiewnickiego obrazu z pejzażem beskidzkim. Miejsce pól, łąk i
gór zajęła kamienna posadzka i ciemna płaszczyzna tła.
Kwestia obrazów Bożego Miłosierdzia, ich zgodności z normami
dogmatycznymi i liturgicznymi, została podjęta na konferencji plenarnej
Episkopatu Polski we wrześniu 1953 roku. Na skutek referatu bpa
Franciszka Bardy postanowiono wówczas usuwać z kościołów
obrazy Najmiłosierniejszego Zbawiciela, które nie odpowiadają
wymogom sztuki kościelnej, jako wizerunki oparte na prywatnych i
niesprawdzonych objawieniach s. Faustyny. Po powzięciu powyższego
postanowienia, ks. Sopoćko wystosował list do Przewodniczącego
Episkopatu Polski, z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy, motywując,
iż obraz namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego jest oparty na
Ewangelii i przedstawia Pana Jezusa w momencie ustanowienia sakramentu
pokuty. W odpowiedzi udzielonej ks. Sopoćce, polecono mu przedstawić
nowy obraz, oparty wyłącznie na Ewangelii, niemający nic
wspólnego z objawieniami s. Faustyny. Stąd już na początku 1954
roku w Krakowie z inspiracji ks. Sopocki ogłoszono konkurs na obraz
przedstawiający Chrystusa w momencie ukazania się apostołom w
Wieczerniku i ustanowienia sakramentu pokuty.
Adolf Hyła nie chciał malować nowego obrazu Bożego Miłosierdzia
specjalnie na zorganizowany konkurs, skoro do tej pory wykonał blisko
dwieście wizerunków Miłosiernego Zbawiciela. Nadto dnia 29
czerwca 1954 roku Komisja Artystyczna Archidiecezji Krakowskiej wydała
opinię o łagiewnickim obrazie Hyły, orzekając, że należy od niego się
odwrócić, ze względu na niedopuszczalny w obrazach kultowych
jego feminizm oraz brak zharmonizowania z liturgią Niedzieli
Przewodniej, z którą to obraz winien się łączyć. W rezultacie
Artystyczna Komisja Arcybiskupia w Krakowie, w skład której
wchodzili: bp Stanisław Rospond - przewodniczący, ks. dr Tadeusz
Kruszyński, dr Adam Bochnak, ks. Kazimierz Figlewicz i ks. dr Michał
Sopoćko, dnia 2 września 1954 roku wybrała obraz namalowany przez
Ludomira Sleńdzińskiego. W protokole stwierdzono, iż obraz ten stoi na
wysokim poziomie i nie budzi żadnych zastrzeżeń; pod względem
dogmatycznym jest zgodny z nauką i przepisami Kościoła; pod względem
liturgicznym odpowiada wymaganiom i nawiązuje do liturgii Niedzieli
Przewodniej, jak również nie budzi zastrzeżeń i wątpliwości,
które nasuwały dotychczas powstałe obrazy Bożego Miłosierdzia.
Po ogłoszeniu dekretu Świętego Oficjum z dnia 19 listopada 1958 roku
zakazującego szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formie podanej przez
s. Faustynę kard. Stefan Wyszyński wezwał do Warszawy przełożoną
generalną Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia - m. Szczęsną
Włostowską, celem omówienia wprowadzenia dekretu w życie.
Tymczasem w Krakowie obraz Bożego Miłosierdzia był już przeniesiony ze
ściany do bocznego ołtarza, w związku z uroczystym nabożeństwem,
które tradycyjnie już miało się odbyć w trzecią niedzielę
miesiąca. Wobec niemożności skontaktowania się z abpem Eugeniuszem
Baziakiem w niedzielę odprawiono solenne nabożeństwo, przy szczelnie
wypełnionej wiernymi, jak zazwyczaj w tym dniu kaplicy, a w
poniedziałek udano się do Arcybiskupa, pełniącego funkcję
administratora apostolskiego archidiecezji krakowskiej. Ten, po chwili
zastanowienia, polecił przybyłym siostrom Imeldzie i Beacie, by nie
przenosiły obrazu na boczną ścianę, lecz pozostawiły go w miejscu,
gdzie się obecnie znajduje. Zaskoczona tym s. Imelda, mająca wielkie
nabożeństwo do Bożego Serca, próbowała przypomnieć, iż obraz
Bożego Miłosierdzia przysłonił wizerunek Serca Jezusowego.
Wówczas Arcybiskup zapytał: A czy ten Pan Jezus miłosierny nie
ma serca?, i zdecydowanym tonem nakazał pozostawić obraz tam, gdzie
znalazł się zgoła zupełnie przypadkowo. W tym też miejscu wisiał
nieprzerwanie przez cały okres obowiązywania zakazu propagowania
nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego i pozostał tam aż po dziś dzień. W
1993 roku złożono pod tym obrazem trumienkę z relikwiami s. Faustyny;
cztery lata później modlił się w tym miejscu Ojciec Święty Jan
Paweł II, a podczas jego ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku,
wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego towarzyszył mu w czasie narodowej
Mszy świętej na Błoniach w Krakowie.
70. Jakie są obietnice związane z obrazem Jezusa Miłosiernego?
Do
czci obrazu Zbawiciel przywiązał kilka obietnic. Ogólna
obietnica, zawarta w objawieniu z 1934 roku brzmi: 'Podaję ludziom
naczynie, z którym mają przychodzić po łaski, do źródła
miłosierdzia' (Dz. 327). Tym samym Jezus nie ograniczył zasięgu łask,
ani co do liczby, ani co do zakresu, i to zarówno zbawiennych,
jaki doczesnych. Wymaga jednak, aby spełniać podstawowe i fundamentalne
założenia Nabożeństwa, to jest prosić z bezgraniczną ufnością oraz
spełniać dzieła miłosierdzia.
Poza obietnicą ogólną zostały również określone trzy
obietnice szczegółowe, które należy jednak interpretować
w kontekście tej pierwszej. Ich eksplikacja została dokonana już w
inauguracyjnym objawieniu w Płocku w 1931 roku. Pierwsza spośród
nich dotyczy wiecznego zbawienia: 'Dusza, która czcić będzie ten
obraz nie zginie' (Dz. 48), druga - postępów na drodze do
świętości: 'Obiecuję także, już tu na ziemi zwycięstwo nad
nieprzyjaciółmi' (Dz. 48), a trzecia związana jest z łaską
dobrej śmierci: 'Ja sam bronić ją [tj. duszę] będę, jako swej chwały'
(Dz. 48).
Ksiądz Julian Chróścielowski podał jeszcze jedną obietnicę,
związaną ze czcią obrazu Bożego Miłosierdzia, którą miał
wypowiedzieć Jezus do s. Faustyny: 'Gdy na świat przyjdą kary za
grzechy, a ojczyzna twoja będzie w ostatecznym poniżeniu, jedynym
ratunkiem będzie ufać w Miłosierdzie Boże. Ocalę miasta i domy, w
których będzie ten obraz, obronię również osoby,
które będą czciły i ufały memu miłosierdziu.
Powyższego tekstu nie udało się znaleźć w pismach św. Faustyny. Mając
zaś na uwadze zniszczenie Warszawy, gdzie przecież znajdował się obraz
Bożego Miłosierdzia pędzla Stanisława Batowskiego, autentyczność tej
obietnicy wydaje się nader wątpliwa. Krytyka literacka tekstu
potwierdza także, iż powyższa obietnica nie została zapisana przez
Świętą.
71. Jaką rolę odgrywa w Nabożeństwie obraz Bożego Miłosierdzia?
Obraz
Bożego Miłosierdzia spełnia w Nabożeństwie podwójną rolę.
Pierwsza z nich została określona w objawieniu z pierwszej połowy 1934
roku, w którym Jezus nazwał wizerunek 'naczyniem' (por. Dz.
327), jakim ludzie mogą czerpać łaski ze źródeł Miłosierdzia.
Obraz jest równocześnie, jak to zostało wyrażone w objawieniu z
grudnia 1935 roku, 'narzędziem' (por. Dz. 570), którym Jezus
udziela łask.
Druga rola wizerunku została ukazana przez Chrystusa w objawieniu z
dnia 24 października 1936 roku, w którym określił obraz jako
znak przypominający ludziom żądanie ufności i czynienia miłosierdzia.
Stąd malowidło Bożego Miłosierdzia stanowi wizualne streszczenie i
przedstawienie całego Nabożeństwa, w którym właśnie ufność
stanowi istotę, a pełnienie dzieł miłosierdzia należy do jego
fundamentów. Oddawanie czci obrazowi bez równoczesnego
spełniania dzieł miłosierdzia miałoby więcej wspólnego z kultem
bałwochwalczym niż z prawdziwym chrześcijaństwem.
Słowa Jezusa o obrazie, który 'ma przypominać żądanie mojego
miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza nic nie pomoże bez
uczynków' zostały zaczerpnięte z Listu św. Jakuba: 'Jaki z tego
pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie
będzie spełniał uczynków?' (Jk 2,14). Jezus, stawiając wymaganie
praktykowania miłosierdzia wobec bliźnich, chciał uczynić z Nabożeństwa
rodzaj życia chrześcijańskiego i oddalić od niego niebezpieczeństwo
przemiany w powierzchowną dewocję. Tak więc obraz osadzony na
fundamencie Nabożeństwa z jednej strony wskazuje na obowiązek pełnienia
miłosierdzia, z drugiej zaś przypomina o ufności w Boże Miłosierdzie,
czego widomym znakiem jest podpis wizerunku: Jezu, ufam Tobie!
72. Jaki jest kontekst biblijny obrazu Bożego Miłosierdzia?
73. Jakie jest znaczenie promieni z obrazu Miłosierdzia Bożego?
W
objawieniu z 20 czerwca 1935 roku Zbawiciel nadał promieniom z obrazu
Bożego Miłosierdzia nazwę "promieni miłosierdzia" (Dz. 441).
Wyjaśniając ich znaczenie w innym objawieniu, powiedział, że oznaczają
one Krew i Wodę, które wypłynęły z Jego Serca, po otwarciu boku
na krzyżu (por. Dz. 299).
Aby obraz odzwierciedlał tę prawdę należy ze wszech miar dążyć, aby
kolor promieni był taki, jak to opisuje w swym Dzienniczku s. Faustyna,
tzn. jeden promień czerwony, a drugi blady. Błędem jest - tak werbalne,
jak i artystyczne - traktowanie drugiego promienia jako biały.
Objawienia i kontekst biblijny wyraźnie mówią o "bladym"
promieniu. Nabożeństwo nie ma nic wspólnego z polskim
nacjonalizmem. W żaden sposób nie można znaleźć w pismach
Świętej potwierdzenia teorii, że wychodzące z boku Zbawiciela promienie
oznaczają polskie barwy narodowe.
Św. Tomasz w 'Sumie teologicznej' dokonał interpretacji Krwi i Wody,
symbolizowanych przez promienie, odnosząc je do sakramentów
chrztu i Eucharystii: "Sakramenty Kościoła biorą moc z męki Chrystusa i
jej to moc łączy się z nami [i działa w nas], gdy przyjmujemy
sakramenty. Na znak tego z boku Chrystusa wiszącego na krzyżu wypłynęły
woda i krew, z których jedno oznacza chrzest, a drugie
Eucharystię: dwa najważniejsze sakramenty".
Woda i Krew nie oznaczają tylko chrztu św. i Eucharystii, ale swe
symboliczne znaczenie rozciągają także na pozostałe sakramenty
Kościoła. Blady promień - oznacza nie tylko chrzest, ale także pokutę,
czyli w sumie tzw. sakramenty umarłych, natomiast promień czerwony -
nie tylko Eucharystię, lecz również bierzmowanie, namaszczenie
chorych, kapłaństwo i małżeństwo, czyli tzw. sakramenty żywych. W tym
kontekście staje się zrozumiałe wyjaśnienie Jezusa, dotyczące promieni:
'Te dwa promienie oznaczają Krew i Wodę, blady promień oznacza wodę,
która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza Krew,
która jest życiem dusz' (Dz. 130).
Podkreślmy jeszcze, iż promienie oznaczają wartość odkupieńczej śmierci
Chrystusa, posiadają w Nabożeństwie szczególne miejsce.
symbolizują one Krew i Wodę, stanowiące wedle ks. Sopoćki przedmiot
materialny Nabożeństwa. Wyrazem ich czci i uwielbienia jest akt 'O Krwi
i Wodo', którego Jezus nauczył Faustynę i do jego odmawiania
przywiązał obietnicę, choć adresowaną tylko do samej Świętej.
74. Jakie jest znaczenie podpisu 'Jezu, ufam Tobie' z obrazu Miłosierdzia Bożego?
Zgodnie
z wolą Zbawiciela, wyrażoną już w inauguracyjnym objawieniu objawieniu
z 1931 roku, obraz powinien być zaopatrzony w podpis 'Jezu, ufam
Tobie!'. Ksiądz Sopoćko, w czasie powstawania malowidła, rozważał, czy
nie lepiej byłoby umieścić pod obrazem słowa: 'Chrystus, Król
Miłosierdzia'. Zbawiciel chciał jednak, aby wizerunek opatrzyć podpisem
'Jezu, ufam Tobie!, choć nie stawiał tego jako warunku nieodzownego.
Istota podpisu nie wymaga tych konkretnych słów, lecz formuły,
która wyrażałaby sens ufności i zawierzenia, stąd równie
dopuszczalnymi formami podpisu mogłyby być zwroty: 'Jezu, polegam na
Tobie!' czy 'Jezu, zdaję się całkowicie na Ciebie'. Podpis obrazu
'Jezu, ufam Tobie!' jest źródłem pociechy i ukojenia, nadziei i
pokoju dla wszystkich cierpiących i udręczonych. Z całą siłą podkreśla
konieczność ufności, związaną z praktykowaniem Nabożeństwa, oraz
przypomina o ufności, którą Jezus żywi do nas, a dotyczą naszej
postawy miłosierdzia, wobec bliźnich.
75. Jakie jest znaczenie spojrzenia Jezusa z obrazu Bożego Miłosierdzia?
W
objawieniu z 1934 roku Zbawiciel określił swe spojrzenie na obrazie
Bożego Miłosierdzia jako 'spojrzenie z krzyża' (Dz. 326). Ksiądz
Sopoćko, który wraz z s. Faustyną zajął się namalowaniem
pierwszego obrazu Bożego Miłosierdzia, zinterpretował ten termin
dosłownie, czyli 'w dół'. Takie spojrzenie rzeczywiście posiada
postać Chrystusa na pierwszym wizerunku i na następnych, których
powstanie było związane w mniejszym czy większym stopniu z sugestiami
ks. Sopoćki (np. obrazy namalowane przez Adama Stykę i Ludomira
Sledzińskiego). Inną interpretację terminu 'spojrzenie z krzyża' podał
drugi kierownik duchowy s. Faustyny - ks. Józef Andrasz SI. W
jego odczuciu termin ten należy rozumieć jako spojrzenie pełne miłości
miłosiernej wobec wszystkich ludzi, których Jezus odkupił na
krzyżu. Na kanwie tej interpretacji powstał krakowski obraz, pędzla
Adolfa Hyły, który wzbudził ostry sprzeciw ks. Sopoćki.
76. Jakie jest znaczenie tła z obrazu Bożego Miłosierdzia?
77. Jaka jest historia Święta Bożego Miłosierdzia?
78. Jakie obietnice związane są z obchodem Święta Bożego Miłosierdzia?
79. W jaki sposób należy obchodzić Święto Bożego Miłosierdzia?
80. Dlaczego Święto Bożego Miłosierdzia obchodzone jest w II Niedzielę Wielkanocną?
81. Jak uzyskać odpust zupełny w uroczystość Bożego Miłosierdzia?
Penitencjaria
Apostolska w 'Dekrecie o związaniu odpustów z aktami kultu
spełnianymi dla uczczenia Bożego Miłosierdzia', z dnia 29 czerwca 2002
roku podała, iż: 'Miłosierdzie Boże zdolne jest przebaczyć najcięższe
nawet grzechy, ale czyniąc to skłania wiernych do wzbudzenia w sobie
nadprzyrodzonego żalu za własne grzechy, tak że podejmują oni -
również z pomocą łaski Bożej - mocne postanowienie, by już
więcej nie grzeszyć. Takie duchowe usposobienie pozwala rzeczywiście
uzyskać wybaczenie grzechów śmiertelnych, kiedy wierny przyjmuje
sakrament pokuty lub też żałuje za nie przez akt doskonałej miłości
bądź doskonałego żalu i postanawia przystąpić jak najprędzej do
sakramentu pokuty'.
Odpust zupełny - pod zwykłymi warunkami - mogą uzyskać ci wierni,
którzy w Niedzielę Miłosierdzia Bożego z sercem całkowicie
wolnym od wszelkiego przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, choćby
powszedniego, wezmą udział w pobożnych praktykach ku czci Bożego
Miłosierdzia albo przynajmniej odmówią przed Najświętszym
Sakramentem publicznie wystawionym lub przechowywanym w tabernakulum, w
jakimkolwiek kościele lub kaplicy, modlitwę 'Ojcze nasz' i 'Wierzę w
Boga', dodając pobożne wezwanie do Pana Jezusa Miłosiernego, np. 'Jezu,
ufam Tobie'.
Ponadto marynarze, którzy spełniają swoje obowiązki na morzach,
ludzie, których wojenne tragedie, polityczne wydarzenia,
uciążliwe warunki materialne i inne podobne przyczyny zmusiły do
opuszczenia rodzinnej ziemi, chorzy i ich opiekunowie oraz wszyscy,
którzy z uzasadnionej przyczyny nie mogą opuścić domu lub
wykonują pilne potrzebne zadania dla dobra społeczności, mogą w
Niedzielę Bożego Miłosierdzia uzyskać odpust zupełny: wyrzekając się
całkowicie jakiegokolwiek grzechu i z zamiarem spełnienia - gdy tylko
będzie to możliwe - trzech zwykłych warunków, odmówią
przed wizerunkiem Bożego Miłosierdzia 'Ojcze nasz' i 'Wierzę w Boga',
dodając pobożne wezwanie do Jezusa Miłosiernego.
Gdyby nawet to nie było możliwe do spełnienia, w tym dniu odpust
zupełny mogą uzyskać ci, którzy duchowo zjednoczą się z wiernymi
spełniającymi w zwyczajny sposób przepisane praktyki w celu
uzyskania odpustu, i ofiarują miłosiernemu Bogu modlitwę, a wraz z nią
cierpienie spowodowane chorobą i trudy swojego życia, podejmując
jednocześnie postanowienie, że spełnią trzy zwyczajne warunki
przepisane do uzyskania odpustu zupełnego, gdy tylko będzie to możliwe.
Penitencjaria Apostolska przyznała też odpust cząstkowy wiernym,
którzy - przynajmniej z sercem skruszonym - pobożnie
odmówią do Jezusa Miłosiernego któreś z zatwierdzonych
wezwań.
Duszpasterze, a szczególnie proboszczowie, powinni informować
wiernych o tych możliwościach, ułatwiając przystępowanie do
sakramentalnej spowiedzi, przewodniczyć odmawianiu zaleconych modlitw
podczas nabożeństwa ku czci Bożego Miłosierdzia, jak również
zachęcać do spełniania uczynków chrześcijańskiego miłosierdzia.
82. Jakie znaczenie posiada nowenna przed Świętem Bożego Miłosierdzia?
83. Jaki jest teologiczny kontekst nowenny do Bożego Miłosierdzia?
84. Jaka jest historia koronki do Bożego Miłosierdzia?
85. Jakie obietnice związane są z odmawianiem koronki do Bożego Miłosierdzia?
Do
odmawiania Koronki Jezus przywiązał jedną obietnicę ogólną oraz
cztery szczegółowe. Obietnica ogólna została wyrażona w
objawieniu z dnia 22 maja 1937 roku i powtórzona dnia 28
stycznia 1938 roku, w słowach: 'Przez odmawianie tej koronki podoba mi
się dać wszystko, o co mnie prosić będą' (Dz. 1128, 1541). W maju
Zbawiciel dopełnił tę obietnicę wyjaśniając, że przez odmawianie
koronki można uprosić wszystko, jeśli to jest zgodne z wolą Bożą (Dz.
1731). Jezus gotów jest dać wszystko, co w powyższym kontekście
oznacza zarówno łaski zbawienne, jak i dobrodziejstwa doczesne,
tak dla społeczności, jak i osób indywidualnych. Potwierdzenie
ogólnej obietnicy znajdujemy również we wcześniejszych
objawieniach z listopada i grudnia 1936 roku: 'Dusze, które
odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie moje ogarnie ich w życiu' (Dz.
754); 'o jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą
tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla
odmawiających tę koronkę' (Dz. 848). Oczywiście, aby ta obietnica
zawarta w przytoczonych objawieniach mogła być spełniona, wymagane są
podstawowe warunki Nabożeństwa, to jest ufność i wytrwałość oraz
pełnienie dzieł miłosierdzia.
Niezwykłość i wyjątkowość łask przyrzeczonych dla odmawiających koronkę
uwidacznia się nade wszystko w czterech obietnicach
szczegółowych. Pierwsza z nich została zawarta w objawieniu z
września 1936 roku: 'Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego
miłosierdzia w godzinę śmierci [.]; chociażby był grzesznik
najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi
łaskę z nieskończonego miłosierdzia mojego' (Dz. 687). Ta nadzwyczajna
obietnica dotyczy z całą pewnością nawrócenia i śmierci w stanie
łaski. Tak niezwykle pocieszające oświadczenie Jezusa nie ma jednak nic
wspólnego z magią. Zbawiciel dołącza bowiem natychmiast żądanie
ufności w miłosierdzie. Chce On udzielić tych niepojętych łask tym,
którzy ufają w Jego miłosierdzie. Stąd obietnica dobrej śmierci
związana z odmówieniem koronki, choćby jednorazowym, jest
aktualna wtedy i tylko wtedy, gdy modlitwa wypływa z ufności w Boże
Miłosierdzie, a zarazem jest wyrazem tej ufności.
Druga obietnica szczegółowa, wypowiedziana 12 grudnia 1936 roku,
zapewniała łaskę nawrócenia i dobrej śmierci umierającym, u
wezgłowia których zostanie odmówiona koronka do Bożego
Miłosierdzia: 'Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się
gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę i poruszą się
wnętrzności miłosierdzia Mojego' (Dz. 811).
Dwie poprzednie obietnice były związane z wartością wieczną zgonu, dwie
kolejne natomiast dotyczą jego strony doczesnej. W trzeciej, z dnia 28
stycznia 1938 roku, Jezus powiedział: 'Zatwardziali grzesznicy, gdy ją
odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich
będzie szczęśliwa' (Dz. 1541). Ta obietnica znajduje wyjaśnienie w
pierwszej części objawienia: 'Wszystkie dusze, które uwielbiać
będą to Moje miłosierdzie [...], w godzinę śmierci nie doznają
przerażenia. Miłosierdzie Moje osłoni je w tej ostatniej walce' (Dz.
1540). Powyższa obietnica została skierowana do wszystkich szerzących
cześć Bożego Miłosierdzia i odmawiających koronkę. Ukazuje ona trojaki
wymiar łaski udzielanej umierającym - brak lęku, pokój duszy i
spokojną śmierć. Aktualność tej obietnicy realizuje się tylko wtedy,
gdy odmawianie koronki jest uzewnętrznieniem ufności, pokładanej w
Bożym Miłosierdziu. Potwierdzają to słowa z objawienia styczniowego
1938 roku: 'Kto pokładał ufność w miłosierdziu Moim, napełnię duszę
jego w godzinę śmierci Swym Bożym pokojem' (Dz. 1520).
Czwarta obietnica zapewnia te same łaski umierającym, przy
których będzie odmawiana koronka: 'Gdy tę koronkę przy
konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie
jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny' (Dz. 1541).
Usilne podkreślanie przez Jezusa potrzeby ufności jako środka dostępu
do Jego Miłosierdzia wskazuje, że koronka posiada obiecaną wartość
wypraszania tylko wtedy, gdy jest odmawiana z ufnością.
86. Jaka jest struktura koronki do Bożego Miłosierdzia?
87. Jakie jest znaczenie formuł składających się na koronkę do Bożego Miłosierdzia?
88. Jakie winny być cechy recytacji koronki do Bożego Miłosierdzia?
89. Jak uzyskać odpust zupełny za odmówienie koronki do Bożego Miłosierdzia?
Penitencjaria
Apostolska, na prośbę kard. Józefa Glempa, prymasa Polski i
przewodniczącego Konferencji Episkopatu, dnia 12 stycznia 2002 roku
wydała dekret, w którym postanowiła, że wszyscy wierni mogą
otrzymać odpust zupełny - pod zwykłymi warunkami - jeśli pobożnie
odmówią koronkę do Bożego Miłosierdzia w kościele lub w kaplicy
wobec Najświętszego Sakramentu Eucharystii, wystawionego publicznie lub
przechowywanego w tabernakulum.
Dekret dotyczy całego terytorium Polski. Warunki to: sakramentalna
spowiedź, Komunia święta, modlitwa w intencjach Ojca świętego oraz
całkowita wolność do jakiegokolwiek grzechu.
Jeżeli wierni z powodu choroby lub innej słusznej przyczyny nie mogą
wyjść z domu, ale odmówią koronkę do Bożego Miłosierdzia z
ufnością i pragnieniem miłosierdzia dla siebie oraz gotowością okazania
go innym, to pod zwykłymi warunkami mogą również uzyskać odpust
zupełny.
W wypadku braku któregoś z wyżej opisanych wymogów,
odpust będzie tylko cząstkowy. Można go za to uzyskać więcej razy w
ciągu jednego dnia.
90. Jaka jest historia godziny miłosierdzia?
91. Jakie znaczenie posiada godzina miłosierdzia?
92. Jakie obietnice są związane z rozszerzaniem kultu Bożego Miłosierdzia?
93. W jaki sposób należy szerzyć kult Bożego Miłosierdzia?
W
objawieniach siostry Faustyny nie znajdujemy szczegółowego
wyjaśnienia, na czym ma polegać szerzenie czci Miłosierdzia Bożego,
stąd można je rzeczywiście rozumieć szeroko. Niemniej interpretacja
wyłącznie w znaczeniu 'dawania świadectwa życia w duchu zaufania Bogu i
miłosierdzia wobec bliźnich' zawęża zakres pojęcia. Jezus bowiem domaga
się nade wszystko 'zachęcania do ufności w Jego miłosierdzie' (por. Dz.
1540). Stąd budzenie tej ufności u innych jest naczelnym zadaniem
szerzących cześć Miłosierdzia Bożego. Skoro zaś ufność - jak pamiętamy
- jest istotą Nabożeństwa, zatem zachęcając do niej, szerzymy tym samym
Nabożeństwo. Nie można również wykluczyć, by propagowanie
konkretnych form Nabożeństwa - np. Koronki do Miłosierdzia Bożego, czci
obrazu 'Jezu ufam Tobie' czy obchodu Święta Miłosierdzia itd., nie było
związane z obietnicami, skierowanymi do rozszerzających Nabożeństwo.
94. Dlaczego Stolica Apostolska wydała zakaz rozszerzania nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia?
95. Co wpłynęło na cofnięcie zakazu rozszerzania nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia?
96. Jak wyglądał proces wyniesienia s. Faustyny ma ołtarze?
97. Czy powstało zgromadzenie, które chciała założyć św. Faustyna?
98. Jaką rolę w szerzeniu kultu Bożego Miłosierdzia odegrał ks. Józef Andrasz SI?
99. Jaką rolę w szerzeniu kultu Bożego Miłosierdzia odegrał ks. Michał Sopoćko?
100. Jakie są główne ośrodki kultu Bożego Miłosierdzia w Polsce?
101. Jaką rolę odgrywa dzisiaj Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach?
Tajemnica Bożego Miłosierdzia – to chyba najważniejsze tajemnica przypomniana w XX wieku Kościołowi i światu. Objawienia świętej Faustyny Kowalskiej, ale także ich teologiczne rozwinięcie przez Jana Pawła II wciąż fascynują i pozwalają na własne teologiczne poszukiwania. Ich przykładem są katechezy wygłoszone w wiedeńskiej katedrze przez kard. Christopha Schönborna OP. Zawarte są one w książce „Miłosierdzie. Niemożliwe staje się możliwe”, wydanej przez wydawnictwo „W drodze”.
To nie jest wielka rozmiarami książka. Przeciwnie mieści się do plecaka i może być przeczytana w pociągu. Ja miałem niewątpliwą przyjemność pochłonąć ją w korytarzu pociągu Kraków-Warszawa (miejsc siedzących nie było, więc usiadłem na kurtce w korytarzu i tam czytałem). Ale niech nikogo nie zmyli wygląd tej książeczki. Zawiera ona bowiem głębokie treści, których przyswojenie może zająć wiele tygodni, jeśli nie miesięcy. I nie ma w niej – tak częstej, także u kaznodziejów, maniery udawania, że miłosierdzie nie kosztuje, że wyklucza ono sprawiedliwość.
W tej kwestii kard. Schönborn jest bowiem wiernym uczniem Biblii, Ojców Kościoła czy kolejnych papieży, i dlatego od razu na początku podkreśla, że „miłosierdzie nie jest możliwe bez sprawiedliwości”. „Dlatego w jego pojęciu pojawia się też pewna surowość. Miłość wszystko znosi, jednak wiele też wymaga. Ze względu na dobro wspólne, w społeczeństwie muszą być ustalone granice zapobiegające nadużyciom. Gdy okazuje się miłosierdzie jednym, czy nie wyrządza się tym samym krzywdy innym” – pyt retorycznie kardynał. I kilkanaście stron później daje na to pytanie zupełnie jednoznaczną odpowiedź, odnosząc się do zarzutów tych, którzy sugerują, że zakaz rozwodów jest brakiem miłosierdzia Kościoła. „Często Kościół krytykuje się za brak miłosierdzia dla rozwiedzionych. A kto mówi o dzieciach? Kto jest wobec nich miłosierny? Kościół jest dzisiaj ostatnią instytucją, która broni małżeństwa. Za to uważany jest za beznadziejnie zacofany. Tymczasem ze wszystkich stron przychodzą wstrząsające doniesienia o położeniu dzieci z rozbitych małżeństw lub żyjących w nienormalnych sytuacjach domowych. Kto okazuje miłosierdzie dzieciom?” – wskazuje metropolita Wiednia.
Nie braknie też przypomnienia, że
głaskanie
grzeszników, oszukiwanie ich nie jest wyrazem miłosierdzia, a
wręcz przeciwnie. Miłosierdzie – wskazuje kardynał Schönborn
–
jest nieodmiennie połączone z prawdą. To ona pozwala dostrzec grzech i
z pełną skruchą udać się do zdrojów miłosierdzia. Jeśli jednak nie staniemy w prawdzie, to nie będzie
powodów, by się ostatecznie pojednać. I w efekcie możemy zostać
potępieni. Miłosierdzie bez prawdy jest więc w istocie fałszywym
miłosierdziem…
Tomasz P. Terlikowski
Christoph Schönborn OP, Niemożliwe staje się możliwe, tłum. W. Szymona OP, Poznań 2010.
za:
http://www.fronda.pl/news/czytaj/katechezy_o_bozym_milosierdziu
"Błogosławieni miłosierni", mówi Pismo św., "albowiem oni
miłosierdzia dostąpią". Miłosierdzie nie jest bynajmniej ostatnie
wśród błogosławieństw. "Błogosławiony ten, kto myśli o
potrzebującym i ubogim". I znowu: "Miły jest człowiek, który się
lituje i pożycza". A w innym miejscu: "Sprawiedliwy cały dzień czyni
miłosierdzie i pożycza". Bierzmy to błogosławieństwo, niech nas
nazywają wyrozumiałymi, bądźmy dobrzy!
Niech nawet noc nie przerywa ci uczynków miłosiernych! Nie
mów: "Idź sobie, przyjdź później, dam ci jutro". Niech
nic nie staje między twoim postanowieniem a wykonaniem dobrego czynu.
Miłosierdzie bowiem nie uznaje żadnej zwłoki. "Ułam łaknącemu twojego
chleba, a ubogich i tułających się wprowadź do swego domu"; rób
to zaś radośnie i ochoczo. "Kto pełni uczynki miłosierdzia, niech to
czyni ochoczo" - mówi Paweł Apostoł. Twój dobry uczynek
będzie miał podwójną wartość, jeśli go wykonasz szybko i
ochotnie. To zaś wszystko, co się robi ze smutkiem lub z przymusem,
jest niemiłe i odarte ze wspaniałomyślności.
Cieszyć się należy, a nie smucić, gdy czynimy dobro. "Jeżeli usuniesz
przeszkody i uprzedzenia", mówi prorok Izajasz, to znaczy
skąpstwo i podejrzliwość, wahanie i szemranie, wówczas
cóż się dokona? Rzecz wielka i godna podziwu! Jakaż wspaniała
będzie za to zapłata: "Wtedy wytryśnie jak zorza światłość twoja, a
zdrowie twoje szybko rozkwitnie". Któż nie będzie wyczekiwał na
światło i zdrowie?
Dlatego jeśli sądzicie, że należy mnie choć trochę posłuchać, słudzy
Chrystusa, bracia i Jego spadkobiercy, to odwiedzajmy Pana póki
czas, pielęgnujmy Go i nakarmijmy, odziejmy Go i przygarnijmy do
siebie, uczcijmy Go nie tylko stołem, jak niektórzy, czy
olejkami, jak Maria, nie grobem, jak Józef z Arymatei, ani tym,
co związane jest z pogrzebem, jak Nikodem, który tylko
połowicznie kochał Chrystusa, nie złotem wreszcie, kadzidłem i mirrą,
jak to uczynili Magowie przed tymi wszystkimi, których
wymieniliśmy. Pan bowiem wszechrzeczy pragnie miłosierdzia, a nie
ofiary, gdyż współczujące miłosierdzie przewyższa wszelkie
mnóstwo tłustych jagniąt.
Takie właśnie miłosierdzie okażmy Chrystusowi w ubogich, którzy
leżą dziś rozciągnięci na ziemi, aby nas przyjęli, gdy stąd odejdziemy,
do wiecznych przybytków, w samym Chrystusie, Panu naszym,
któremu chwała na wieki. Amen.
W. Byłem głodny, † a daliście Mi jeść; / byłem spragniony, a
daliście Mi pić; / byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie. * Zaprawdę,
powiadam wam: / wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili.
K. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja
was umiłowałem. W. Zaprawdę, powiadam wam: / wszystko, co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.
"Błogosławieni
miłosierni
, albowiem oni
miłosierdzia
dostąpią". Bracia ukochani, słowo
miłosierdzie
zawiera w sobie wiele słodyczy - a jeśli słowo, o ileż bardziej rzecz sama. Wszyscy pragną
miłosierdzia
, ale niestety nie wszyscy tak postępują, aby na nie zasłużyć. Wszyscy pragną doznawać
miłosierdzia
, niewielu zaś okazywać
miłosierdzie
.
Jak możesz prosić o coś, czego sam nie chcesz ofiarować? Kto zatem pragnie dostąpić
miłosierdzia
w niebie, powinien wyświadczać je na ziemi. A zatem, bracia najmilsi, ponieważ wszyscy pragniemy dostąpić
miłosierdzia
,
obierzmy je sobie za obrońcę już na tym świecie, aby uwolniło nas w
przyszłym. Istnieje bowiem miłosierdzie w niebie, a dochodzi się doń
przez miłosierdzie
na ziemi. Albowiem mówi Pismo: "Panie, Twe miłosierdzie w niebiosach".
Istnieje zatem jedno
miłosierdzie
na ziemi, drugie w niebie, to znaczy
miłosierdzie
ludzkie i
miłosierdzie Boże
. Na czym polega
miłosierdzie
ludzkie? Na tym, abyś pamiętał o ubogich. Na czym zaś
miłosierdzie Boże
? Zapewne na darowaniu win. Toteż wszystko, co
miłosierdzie
ludzkie wyda podczas drogi,
miłosierdzie Boże
odda
w ojczyźnie. Na tym świecie we wszystkich ubogich Bóg cierpi
głód i zimno, jak to sam powiada: "Wszystko, cokolwiek
uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili". Dlatego
Ten, który w niebie pragnie dawać, chce otrzymywać na ziemi.
Jacyż to my jesteśmy? Kiedy Bóg daje, przyjmujemy ochotnie, a
kiedy prosi, nie chcemy dać! Kiedy ubogi cierpi głód, sam
Chrystus znajduje się w potrzebie, jak to sam powiedział: "Byłem
głodny, a nie daliście Mi jeść". Nie bądź więc nieczuły na potrzeby
ubogich, jeśli pragniesz przebaczenia grzechów. Chrystus jest
głodny, bracia! We wszystkich ubogich pragnie i łaknie, i to, co
otrzyma na ziemi, odda w niebie.
Pytam was, bracia: Czego chcecie i czego szukacie, gdy przychodzicie do
kościoła? Zapewne nie czego innego, jak miłosierdzia
.
Wyświadczajcie przeto ziemskie, a otrzymacie niebieskie. Ubogi zwraca
się z prośbą do ciebie: ty także prosisz Boga: on o kawałek chleba, ty
o życie wieczne. Daj ubogiemu, abyś zasłużył na otrzymanie od
Chrystusa. Posłuchaj Jego słów: "Dawajcie, a będzie wam dane".
Nie rozumiem, jak mógłbyś przyjmować, skoro sam nie chcesz
darować. Toteż gdy przychodzicie do kościoła, ofiarujcie ubogim
jałmużnę według waszych możliwości.
"Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga". Bogu niech będą
dzięki, który tak bardzo nas pociesza w tej naszej ziemskiej
pielgrzymce, w naszej nędzy, w naszym wygnaniu.
Zanim ukazała się miłość, nie znana nam była dobroć, a przecież istniała ona i przedtem, bo odwieczne jest
miłosierdzie
Pana.
Lecz gdzie można było poznać jego ogrom? Było ono obiecywane, ale nie
było jeszcze doświadczane, dlatego też wielu nie wierzyło. Jednakże
"wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg przez
proroków" o swoich zamiarach pełnych pokoju, a nie zguby. A
cóż odpowiadał człowiek pełen udręki, nie znający pokoju? Dokąd
to będziecie mówić "pokój, pokój", a tymczasem nie
ma pokoju. "Płaczą więc gorzko posłowie pokoju" i mówią:
"Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli?" Lecz teraz niech wierzą
przynajmniej temu, co oglądają, albowiem "świadectwa Boga są bardzo
godne wiary". Aby zaś nawet osłabłe oko widziało, "w słońcu wystawił
swój namiot".
A oto teraz pokój. Już nie obiecywany, ale dany; już nie
odraczany, ale ofiarowany; już nie zapowiadany, ale urzeczywistniony.
Bóg Ojciec zesłał swego Syna na ziemię; dał Go jak trzos
wypełniony miłosierdziem
,
jak trzos, powtarzam, który rozerwany w męce, wydał z siebie
ukrytą w nim cenę naszego zbawienia. Nie był on okazały, ale za to
pełny. Bo "Dziecię zostało nam dane", lecz "w Nim mieszka cała pełnia
Bóstwa". Gdy bowiem nadeszła pełnia czasów, ukazała się i
pełnia Bóstwa. Przyszła w ludzkim ciele, by ukazać się cielesnym
istotom, aby w Nim rozpoznały dobroć Bożą. Gdy dał się poznać
Bóg Człowiek, nie dała się ukryć łaskawość Pana. Jakże
mógł ją bardziej zaznaczyć niż przyjmując moje ciało? Moje,
mówię, a nie Adamowe, to znaczy nie takie, jakie on posiadał,
gdy jeszcze nie zgrzeszył.
Cóż bardziej uwydatnia
miłosierdzie
Pana, jak przyjęcie naszego stanu wołającego o
miłosierdzie?
I
czyż może być większa dobroć niż ta, która Słowo Boże
sprowadziła z wysokości do takiej niskości? "O Panie, czym jest
człowiek, że o nim pamiętasz" i "zwracasz ku niemu swe serce?" Poznaj,
człowieku, jak Bóg troszczy się o ciebie, jak o tobie myśli i co
wobec ciebie czuje. Nie patrz na twoje cierpienia, ale na to, co On
wycierpiał. Po tym, co dla ciebie przeszedł, zobacz, co dla ciebie
uczynił, a przez to ujrzysz jego dobroć, mającą swe źródło w
miłości. Miłość kazała Mu się uniżyć, a przez to tym bardziej okazała
się Jego dobroć. Im bardziej stał się dla mnie wzgardzony, tym więcej
stał mi się drogi. "Ukazała się - mówi Apostoł - dobroć i miłość
Zbawiciela, naszego Boga". Wielka to, zaprawdę, i oczywista dobroć i
miłość! I wielki to dowód dobroci ukazujący miłość Boga ku
ludziom.
Istnieją trzy rzeczy, bracia, na których stoi wiara, wspiera
się pobożność i trwa cnota. Są to: modlitwa, post i uczynki miłosierdzia
. To, o co kołata modlitwa, zjednywa post, a osiąga
miłosierdzie
. Modlitwa, uczynki
miłosierdzia
i post - te trzy rzeczy stanowią jedno i dają sobie wzajemnie życie.
Duszą bowiem modlitwy jest post, a życiem postu
miłosierdzie
.
Niech ich nikt nie rozłącza, gdyż nie znają podziału. Jeśli ktoś ma
tylko jedno z nich lub nie posiada wszystkich razem, ten nic nie ma.
Kto się więc modli, niech pości, a kto pości, niech spełnia uczynki miłosierdzia
,
niech wysłucha proszącego, który chce być słyszany. W ten
sposób otwiera dla siebie uszy Boga, który nigdy się nie
zamyka na głos błagającego.
Niech rozumie post ten, kto pości. Niech dostrzega głodnego ten, kto
pragnie, aby Bóg widział, że on też łaknie. Miłosierdzie
okazuje ten, co sam spodziewa się
miłosierdzia
.
Kto szuka życzliwości, niech ją sam praktykuje. Każdy, kto pragnie
otrzymywać, niech sam daje. Bezwstydnym niegodziwcem jest ten,
który innym odmawia tego, o co sam prosi dla siebie.
Człowieku, niechże
miłosierdzie
będzie twoją naturą! Wtedy i ty dostąpisz
miłosierdzia
tak, jak tego pragniesz, ile tylko pragniesz i tak szybko, jak tylko
pragniesz. Bądźże w taki sam sposób miłosierny
dla innych.
A więc modlitwa,
uczynki miłosierdzia
i post niech będą naszą jedyną obroną u Boga, jedynym wstawiennictwem, jedną trójpostaciową modlitwą.
To, co stracimy przez wykroczenia, starajmy się odzyskać postem, w
którym składajmy w ofierze nasze dusze, ponieważ nic
godniejszego Bogu ofiarować nie możemy, jak to potwierdza prorok, gdy
mówi: "Ofiarą dla Boga jest duch skruszony. Sercem skruszonym i
uniżonym Bóg nie wzgardzi".
Człowiecze, złóż Bogu w ofierze swoją duszę i ofiaruj dar postu,
aby był czystą żertwą i żywą ofiarą, która i tobie pozostaje, i
Bogu jest oddana. Jeżeliby ktoś odmówił Panu tego daru, nie
będzie usprawiedliwiony, ponieważ nikt nie może nie posiadać siebie
jako daru do ofiarowania.
Żeby jednak modlitwa i post zostały przyjęte, muszą się do nich przyłączyć
uczynki miłosierdzia
. Post nie zaowocuje, jeżeli nie będzie użyźniony
miłosierdziem
. Posucha miłosierdzia powoduje uschnięcie postu. Czym dla ziemi jest deszcz, tym
miłosierdzie
dla
postu. Chociaż bowiem post kształci serce, oczyszcza ciało, wykorzenia
grzechy, zasiewa cnoty, to jednak gdy zabraknie orzeźwiających
wód miłosierdzia
, poszczący nie zbierze żadnych owoców.
Ty, który pościsz, pamiętaj, że gdy pości
miłosierdzie
, pości i twoja rola; jeżeli natomiast jesteś hojny w
uczynkach miłosierdzia
,
twój spichlerz będzie obfitował. A zatem, człowieku, bacz, byś
nie gubił oszczędzając, lecz zbieraj rozdzielając. Dając ubogiemu, daj
samemu sobie, ponieważ czego nie zostawisz drugiemu, tego i sam nie
będziesz miał.
Głosiciele prawdy i wszyscy słudzy Bożej łaski, którzy od
samego początku aż do naszych czasów wyjaśniali nam, każdy w
swoim okresie, zbawczą wolę Boga, powiadają, iż nie ma nic tak drogiego
Panu i odpowiadającego miłości jak to, że ludzie nawracają się do Niego
powodowani prawdziwą pokutą.
Aby to ukazać w sposób bardziej Boski niż inni, najświętsze
Słowo Boga i Ojca (samo zresztą i jedyne, pełne nieskończonej dobroci),
poniżywszy się w niewypowiedziany sposób i nachyliwszy ku nam,
raczyło zamieszkać wśród nas. Słowo to, żeby nas pojednać z
Bogiem i Ojcem, uczyniło, wycierpiało i powiedziało za nas to wszystko,
co my sami winniśmy zrobić, gdyśmy jeszcze byli nieprzyjaciółmi
i wrogami Boga. Tak więc znajdując się daleko od błogosławionego życia
w wieczności, zostaliśmy do niego z powrotem wezwani przez Chrystusa.
On bowiem nie tylko uleczył mocą swoich cudów nasze choroby,
lecz przyjął również wszystkie słabości, jakie nas dręczą,
łącznie z poddaniem się śmierci. Sam nietknięty żadną winą
zwrócił zaciągnięty przez nas dług i nie tylko nas uwolnił od
licznych i przerażających nieprawości, ale dał nam w wieloraki
sposób poznać, jak możemy się do Niego upodobnić poprzez postawę
wyrozumiałej życzliwości i doskonałej miłości wobec innych.
Dlatego wołał: "Nie przyszedłem wzywać do pokuty sprawiedliwych, ale
grzeszników". Bo "nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci,
którzy się źle mają".
Przyszedł Chrystus szukać owcy, która zaginęła. Posłany został
do owiec, które zginęły z domu Izraela. Przez przypowieść o
zaginionej drachmie dał nam jasno do poznania, że przyszedł po to, aby
odzyskać obraz, który został pokryty najbardziej cuchnącym
błotem grzechów. Dalej mówi: "Zaprawdę powiadam wam, że
radość powstaje w niebie z jednego grzesznika, który się
nawraca".
Tę samą prawdę podkreślają również inne przypowieści. Oto
wędrowiec wpadł w ręce zbójców. Odartego z wszystkich
szat, poranionego i na pół żywego miłosierny Samarytanin
opatruje winem i oliwą, a wsadziwszy go na swoje juczne zwierzę odwozi
do gospody, zapewniając mu tam opiekę. Opłaciwszy koszty pielęgnacji,
obiecuje uiścić przy powrocie wszystkie dalsze wydatki.
Nad powracającym synem marnotrawnym pochyla się najlepszy ojciec i
obejmując tego, który przez pokutę wraca do niego, okrywa go
znowu blaskiem ojcowskiej chwały, nie wypominając mu niczego, czym
przedtem zawinił.
Z tego samego powodu owieczkę, która odeszła z Bożej owczarni i
błąkała się po górach i wzgórzach, odnajduje dobry
Pasterz. Nie łaje jej ani nie bije, lecz z powrotem przyprowadza do
owczarni nie żałując trudu. Owszem, bierze ją na ramiona i w
rozrzewniający sposób dołącza do reszty stada.
Dlatego Chrystus wołał: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy
utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię". I dalej: "Weźcie
moje jarzmo na siebie", nazywając jarzmem przykazania bądź też życie
inspirowane Ewangelią. A wielki ciężar pokuty, który wydaje się
uciążliwy, określa jako lekki, mówiąc: "Jarzmo moje jest
słodkie, a moje brzemię lekkie".
Gdy zaś uczy o świętości Boga i Jego dobroci, mówi rozkazując:
"Bądźcie święci, bądźcie doskonali, bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz
niebieski". "Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone". I wreszcie:
"Wszystko, cobyście chcieli, żeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie".
Responsorium
por. Ez 33, 11; Ps 94, 19
W. Drżałbym, † gdybym nie znał miłosierdzia Twego,
Panie; lecz Ty powiedziałeś: Nie pragnę śmierci
występnego, a jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej
drogi i żył. * Ty Kananejkę i celnika wezwałeś do pokuty.
K. Gdy w moim sercu mnożą się niepokoje, Twoja pociecha orzeźwia mą
duszę. W. Ty Kananejkę i celnika wezwałeś do pokuty.
„Nawróćcie się do Mnie całym swoim sercem”.
Okażcie skruchę przez post, płacz i żałobę, abyście teraz poszcząc,
później zostali nasyceni; teraz płacząc, później się
radowali; teraz się smucąc, później zostali pocieszeni. A
ponieważ w chwilach trudnych i przeciwnościach macie zwyczaj rozdzierać
szaty (w ten sposób postąpił, czytamy w Ewangelii, arcykapłan
dla podkreślenia winy naszego Pana Zbawiciela; czytamy także, iż
to samo uczynili Paweł i Barnaba, gdy usłyszeli bluźniercze słowa),
dlatego nakazuję wam, abyście nie rozdzierali waszych szat, ale serca.
Są one pełne grzechów i jeśli nie zostaną skruszone, rozerwą się
same, podobnie jak bukłaki. Tak czyniąc, powrócicie do Pana Boga
waszego, od którego oddaliliście się wskutek waszych
grzechów. Mimo ogromu waszych nieprawości nie powątpiewajcie w Boże Miłosierdzie
, ponieważ wielkie
miłosierdzie
potrafi usunąć wielkie grzechy.
Pan bowiem jest łaskawy i miłosierny; pragnie raczej nawrócenia
grzesznika niż jego śmierci. Jest cierpliwy i wielkiego miłosierdzia
,
nie naśladuje ludzi w niecierpliwości, ale długo czeka na nasze
nawrócenie. Jest łaskaw i potrafi zaniechać karania. Oznacza to,
iż jeśli my odwrócimy się od grzechów, to i On
odwróci się od groźby i nie ześle zła, które
zapowiedział. Jeśli zmienimy swe nastawienie, to i On je zmieni. Przez
‘zło’ nie należy tutaj rozumieć przeciwieństwa cnoty, ale
ów rodzaj utrapienia, o którym na innym miejscu czytamy:
‘Dosyć ma dzień utrapienia swego’ oraz ‘Czyz jest w
mieście zło, którego Pan by nie zesłał?’
Joel powiedział uprzednio: ‘Pan jest łaskawy i miłosierny, cierpliwy i wielkiego
miłosierdzia
,
litujący się i odwracający zło’. Aby jednak ogrom dobroci nie
stał się przyczyną naszej lekkomyślności, w swej proroczej wypowiedzi
dodaje i powiada: Ja – rzecze – nawołuję was do pokuty, co
jest mym obowiązkiem, a wiem, że Bóg jest niezmiernie łaskawy,
jak to mówi Dawid: ‘Zmiłuj się nade mną Boże w swojej
łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia
wymaż
moją nieprawość’. Ponieważ jednak nie potrafimy zmierzyć ogromu
miłości i wiedzy Boga, dlatego mówię ostrożniej i raczej wyrażam
życzenie niż oczekiwanie, mówiąc: ‘Kto wie, może zlituje
się i przebaczy?’ Wyrażenie ‘kto wie’ wskazuje na
rzecz niemożliwą albo trudną.
‘Ofiarę z pokarmów i ofiarę płynną dla Pana Boga
naszego’. Oznacza to, iż po otrzymaniu błogosławieństwa i
przebaczenia będziemy mogli składać ofiary Bogu.
W Ewangelii św. Jana Pan mówi: "Po tym wszyscy poznają,
żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali". W
Liście zaś tegoż Apostoła czytamy: "Najmilsi, miłujmy się wzajemnie,
ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i
zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością".
Niech zatem wierzący badają swoje sumienie i poddają rzetelnemu osądowi
nawet najskrytsze poruszenia swego serca, a jeśliby we wnętrzu swojej
duszy odnaleźli coś z owoców miłości, niech nie wątpią, że mają
w sobie Boga. Żeby zaś z dnia na dzień otwierali się szerzej na
przyjęcie tak wielkiego Gościa, niech pełnią wytrwale i w coraz
większym zakresie uczynki miłosierdzia
.
Jeżeli bowiem Bóg jest miłością, to miłości tej nie można niczym
ograniczać, skoro i Bóstwo nie da się zamknąć w żadnych
granicach.
Dlatego, najmilsi, chociaż dla praktykowania cnoty miłości każdy czas
jest odpowiedni, to jednak obecne dni zachęcają nas do tego w
sposób szczególny. Bo jeśli chcemy obchodzić Paschę Pana
uświęceni na duszy i ciele, to musimy zabiegać przede wszystkim o ten
dar łaski, który zawiera w sobie zbiór wszystkich
cnót i zakrywa mnóstwo grzechów.
Mając więc świętować tę wyższą ponad wszystko tajemnicę, w
której krew Jezusa Chrystusa zmyła nasze nieprawości,
przygotujmy najpierw ofiary miłosierdzia
. To samo bowiem, czym nas obdarowała dobroć Boża, my winniśmy świadczyć tym, którzy wobec nas zawinili.
Niech też i szczodrość nasza wobec ubogich oraz dotkniętych
różnymi ułomnościami obficiej się w nas ujawni, aby z wielu ust
płynęły do Boga słowa podzięki, i by nasze posty skutecznie wsparły
potrzeby głodujących. Żadne pobożne dzieło nie sprawia Panu takiej
przyjemności jak to, gdy przychodzimy z pomocą Jego ubogim. Wszędzie
bowiem tam, gdzie spotyka się z naszą miłosierną troską
względem innych, rozpoznaje On w niej odbicie swojej własnej miłości.
Nie obawiajmy się, że wydatki z tym związane uszczuplą nasze mienie,
ponieważ już sama dobroczynność jest wielkim bogactwem, a szczodrość
nie może być pozbawiona środków tam, gdzie Chrystus i karmi, i
sam jest karmiony. W każdym
bowiem
uczynku miłosierdzia
działa ta sama ręka, która łamiąc chleb, zwiększa go, a rozdając - pomnaża jego ilość.
Niechże więc ten, kto udziela pomocy innym, będzie spokojny i wesoły,
ponieważ wtedy zyska dla siebie najwięcej, kiedy sobie najmniej
zatrzyma. Mówi bowiem św. Paweł Apostoł: "Ten, który daje
nasienie siewcy, i chleba dostarczy ku pokrzepieniu, i ziarno rozmnoży,
i zwiększy plon waszej sprawiedliwości" w Chrystusie Jezusie, Panu
naszym, który żyje i króluje z Ojcem i Duchem Świętym na
wieki wieków. Amen.
Responsorium
Łk 6, 38; por. Kol 3, 13
W. Dawajcie, † a będzie wam dane: * Miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze.
K. Jak Pan dał wam, tak i wy dawajcie. W. Miarą dobrą, natłoczoną,
utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze.
Najsłodszy mój Panie, wejrzyj miłościwie na Twój lud,
na Ciało Mistyczne Twojego Kościoła. Wszak o wiele bardziej uwielbione
będzie święte Imię Twoje wówczas, kiedy przebaczysz tak licznej
rzeszy Twych stworzeń, niż tylko mnie biednej, która tak bardzo
obraziłam Twój Majestat. Jakże mogłabym doznawać pociechy widząc
siebie przy życiu, jeśliby lud Twój pogrążony był w śmierci,
gdyby mroki grzechów z powodu moich nieprawości i nieprawości
innych stworzeń ogarniały Twoją umiłowaną Oblubienicę.
Żarliwie przeto błagam o tę niepojętą łaskę, abyś okazał
miłosierdzie
ludowi
Twemu w imię owej niezrównanej miłości, która Cię
skłoniła do stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Twoje. I
czemuż to, proszę, obdarzyłeś człowieka tak wielką godnością?
Niewątpliwie, stało się tak jedynie dla niepojętej miłości, dzięki
której dostrzegłeś Twe stworzenie w sobie samym i w nim się
rozmiłowałeś. Wyznaję jednak otwarcie, iż przez grzech człowiek
słusznie utracił godność, do jakiej został wyniesiony.
Ty zaś wiedziony tą samą miłością i pragnąc w swojej dobroci pojednać
ludzi ze sobą, dałeś nam Słowo, Twojego Jednorodzonego Syna,
który stał się prawdziwym Pośrednikiem między nami a Tobą. On
stał się naszą sprawiedliwością. W sobie samym zniweczył wszystkie
nasze nieprawości i grzechy mocą posłuszeństwa, którego Ty,
Ojcze niebieski, odeń zażądałeś polecając Mu przyjąć naszą ludzką
naturę.
O niezrównana głębio miłości! Jakież serce może pozostać tak
twarde, by się nie poruszyć i nie zadrżeć widząc, że tak wielka
wzniosłość zstąpiła ku tak przepastnej niskości. Bo taką właśnie jest
nasza ludzka natura.
Jesteśmy Twoim obrazem, a Ty obrazem naszym dzięki jedności, jaką
ustanowiłeś między sobą a człowiekiem. Wiekuiste Bóstwo skryłeś
pod nędzną zasłoną skażonej natury ludzkiej. Dlaczego? Jedynie dla Twej
niewypowiedzianej miłości. Przez ową niepojętą miłość pokornie i ze
wszystkich sił mej duszy błagam Twój Majestat, abyś biednym
stworzeniom okazał swoje łaskawe miłosierdzie
.
Bóg nie żądał od Izraelitów ofiar i całopaleń, ale
dla ich własnego dobra domagał się posłuszeństwa i prawości. Objawiając
im swoją wolę, mówił przez proroka Ozeasza: "Chcę raczej miłosierdzia
niż
ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń". Ale i nasz Pan podobnie
ich napominał, mówiąc: "Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę
raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych". W tych
słowach zaświadczył o prawdomówności proroków,
Izraelitów natomiast zganił z powodu ich zawinionej niewiedzy.
Swym uczniom polecił składać Bogu w ofierze pierwociny z Jego stworzeń.
Nie jakoby tego rzeczywiście potrzebował, ale by oni sami nie okazali
się niewdzięczni i pozbawieni duchowego owocu. Wziął przeto chleb
należący do rzeczy stworzonych i dzięki składał, mówiąc: "To
jest Ciało moje". W podobny sposób wziął kielich z winem,
stworzonym jak i my sami, stwierdził, iż jest ono Jego własną Krwią, i
ustanowił nową ofiarę Nowego Przymierza.
Kościół, otrzymawszy od Apostołów tę ofiarę, na całym
świecie składa ją Bogu, który daje nam pożywienie jako zadatek
darów Nowego Przymierza. Przymierze to zapowiedział Malachiasz,
jeden z dwunastu proroków, w słowach: "Nie mam w was upodobania
- mówi Pan Wszechmogący - i nie przyjmę z waszych rąk ofiary.
Albowiem od wschodu słońca aż do zachodu moje imię czczone będzie
między narodami, a na każdym miejscu dar kadzielny składany będzie memu
imieniu i ofiara czysta; albowiem wielkie jest moje imię między
narodami - mówi Pan Wszechmogący". Tymi słowami wskazał
wyraźnie, iż dawny lud Przymierza przestanie składać ofiary Bogu, że
natomiast na każdym miejscu będzie dlań składana ofiara czysta; imię
zaś Jego będzie czczone pośród narodów.
Jakież bowiem jest inne imię sławione między narodami, jeśli nie imię
Pana naszego, przez którego wywyższony jest Ojciec i wywyższony
jest człowiek? A ponieważ jest to imię Jego własnego Syna, który
przezeń stał się człowiekiem, dlatego nazywa je swoim własnym. Gdyby
bowiem jakiś król sporządził obraz swego syna, słusznie
mógłby nazwać go swoim, ponieważ jest obrazem syna i ponieważ
sam go sporządził. Podobnie imię Jezusa Chrystusa, czczone na całym
świecie, Ojciec nazywa swoim, bo jest imieniem Jego Syna i sam je nadał
dla zbawienia ludzi.
Ponieważ imię Syna należy do Ojca i Kościół składa ofiarę Bogu
Ojcu przez Jezusa Chrystusa, słusznie powiada prorok: "Na każdym
miejscu będzie składany memu imieniu dar kadzielny i ofiara czysta".
Otóż darem kadzielnym, jak mówi święty Jan w Apokalipsie,
są modlitwy świętych.
Miłosierdzie Boże
względem
nas jest tym więcej godne podziwu, że Chrystus nie umarł za
sprawiedliwych ani za świętych, lecz za grzesznych i bezbożnych. A
ponieważ oścień śmierci nie może dosięgnąć samego Bóstwa, Pan
rodząc się wśród nas, przyjął to, co mógł za nas
ofiarować.
Już dawno zresztą groził naszej śmierci potęgą śmierci swojej,
mówiąc przez usta proroka Ozeasza: "Będę śmiercią twoją, o
śmierci, ukąszeniem twoim będę, o otchłani!" Umierając bowiem poddał
się prawu śmierci, które zniósł zmartwychwstając. W ten
sposób przeciął wieczność śmierci i z wiekuistej przemienił ją
na doczesną. "I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie
wszyscy będą ożywieni".
Błogosławieni jesteśmy, jeśli czynimy to, co słyszymy, i wyśpiewujemy. Nasze bowiem słuchanie jest siewem, działanie - owocem siewu. Już przedtem wspomniałem, abyście nie przebywali w kościele bezowocnie, słuchając o tak wielu świętych sprawach, a nie postępując święcie. Ponieważ "łaską jesteśmy zbawieni - jak mówi Apostoł - nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił; łaską zbawieni jesteśmy". Bo nie prowadziliśmy przedtem życia tak świętego, aby Bóg mógł je umiłować i powiedzieć: Zstąpmy, przyjdźmy z pomocą ludziom, albowiem postępują godnie. W rzeczywistości nie podobało Mu się nasze życie. Nie miał upodobania w tym, co czyniliśmy. Podobało Mu się jedynie to, co sam w nas uczynił. Dlatego wszystko, co czynimy, odrzuci, ocali zaś to, co sam uczynił.
Nie byliśmy dobrymi. Bóg jednak ulitował się nad nami, zesłał Syna swego, który umarł nie za dobrych, ale złych, nie za sprawiedliwych, ale grzeszników. Albowiem "Chrystus umarł za grzeszników". A dalej mówi Pismo: "Nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć z największą trudnością; chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć". Istotnie, mogłoby się zdarzyć, iż ktoś odważyłby się umrzeć za człowieka dobrego. Jednakże za grzesznika, człowieka złego i przewrotnego, któż zechciałby ponieść śmierć, jeśli nie sam tylko Chrystus, tak sprawiedliwy, iż usprawiedliwił grzeszników.
Nie było w nas, bracia, żadnych dobrych czynów; wszystkie były złe. A chociaż takie właśnie były czyny ludzi, nie opuściło ich jednak Boże miłosierdzie . Bóg wysłał Syna swego, aby nas wybawił. Nie złotem ani srebrem, ale ceną Jego przelanej krwi. On stał się Barankiem bez skazy, prowadzonym na zabicie za owce skalane (jeśli tylko skalane, a nie zepsute całkowicie). Oto jaką otrzymaliśmy łaskę. Żyjmy przeto godnie mocą przyjętej łaski, by nie sprzeniewierzyć się tak wielkiemu darowi. Wielki Lekarz przybył do nas i usunął wszystkie nasze grzechy. Jeśli na nowo chcemy chorować, nie tylko sobie samym wyrządzimy krzywdę, ale nadto staniemy się niewdzięczni względem Lekarza.
Podążajmy przeto wskazanymi przezeń ścieżkami, nade wszystko drogą
pokory, którą stał się dla nas. Swą nauką ukazywał drogę pokory;
cierpiąc za nas przemierzył ją całą. "Słowo stało się ciałem i
zamieszkało wśród nas", aby mógł umrzeć za nas Ten,
który nie może umrzeć. Nieśmiertelny Bóg przyjął
śmiertelną naturę, aby za nas umrzeć i swoją śmiercią naszą śmierć
unicestwić.
Oto czego Pan dokonał, czym nas obdarzył. Potężny, uniżył się, uniżony,
został zabity, zabity, zmartwychwstał i został wywyższony po to, aby
nie pozostawić w otchłani umarłych, ale aby w sobie wywyższyć tych,
których już wywyższył przez wiarę i wyznanie wiary przynoszące
usprawiedliwienie. Oto jak przekazał nam drogę pokory. Jeśli będziemy
się jej trzymać, uwielbimy Pana i z całą słusznością będziemy mogli
śpiewać: "Wysławiamy Ciebie, Boże, wysławiamy i wzywamy Twojego
imienia".
Niewątpliwie ubodzy zdobywają cnotę pokory łatwiej niż bogaci.
Przyjacielem ubogich jest bowiem łagodność, natomiast bogatym
towarzyszy zazwyczaj pycha. Jednakże i wielu bogatych umie posługiwać
się swym bogactwem nie dla wzbijania się w pychę, ale dla pełnienia
dzieł miłosierdzia, uważając za swą największą korzyść to, co można
ofiarować bliźniemu dla złagodzenia jego nędzy i cierpień. W tej onocie
mogą mieć udział ludzie wszystkich w ogóle stanów.
Wszyscy bowiem mogą mieć to samo wewnętrzne usposobienie, nawet nie
mając tych samych dóbr. Nierówność posiadania dóbr
materialnych nie ma znaczenia u tych, którzy są równi w
dobrach duchowych.
Błogosławione jest to ubóstwo, które jest wolne od
przywiązania do dóbr doczesnych, nie dąży do pomnażania
dóbr ziemskich, ale pragnie wzrastać w dobra niebieskie.
Apostołowie jako pierwsi po Chrystusie Pana dali przykład
wielkodusznego ubóstwa. Porzucili wszystko bez wyjątku. Na głos
wielkiego Nauczyciela zwyczajni rybacy rychło przemienili się w
rybaków ludzi; wielu doprowadzili do naśladowania swej wiary,
skoro w pierwszym okresie Kościoła wszyscy mieli jedno serce i jednego
ducha. Porzuciwszy wszelkie swoje majątki i posiadłości, dzięki swemu
świętemu ubóstwu stali się bogatymi w dobra wieczne, jak
świadczy przopowiadanie Apostołów. Radowali się bardzo z tego,
że nic nie mają na tym świecie, a wszystko mają w Chrystusie. Dlatego
święty Piotr Apostoł, poproszony o wsparcie przez człowieka chromego u
wejścia do świątyni, odpowiedział: 'Nie mam srebra ani złota, ale co
mam, to ci daję; W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, wstań i chodź'.
Cóż bardziej wzniosłego od takiej pokory? Cóż
zamożniejszego od tego ubóstwa? Nie rozporządza pieniędzmi, ale
rozporządza darami natury. Piotr swoim słowem uzdrowił tego,
który urodził się chromym; nie ofiarował podobizny Cezara na
monecie, natomiast odnowił w chorym obraz Chrystusa.
Z zasobów tego skarbca skorzystał nie tylko ten, kto otrzymał
zdolność chodzenia, ale także owe pięć tysięcy ludzi, którzy na
widok cudu uzdrowienia uwierzyli wezwaniu apostoła. Ten zatem ubogi,
który nie miał niczego, by dać proszącemu, ofiarował taką
obfitość Bożej łaski, iż podobnie jak uleczył nogi jednego chromego,
tak też uzdrowił serca wielu tysięcy ludzi. Tych, co byli chromi,
uczynił wolnymi i swobodnymi w Chrystusie.
Ten, kto samego siebie oskarża, ilekroć spotka się z przeciwnością,
krzywdą, zniewagą czy jakimkolwiek innym utrapieniem, przyjmuje
wszystko pogodnie, wszystko uważa za słuszne i w najmniejszym stopniu
nie doznaje niepokoju. Czyż może być coś bardziej spokojnego ponad
takiego człowieka?
Ktoś jednak mógłby powiedzieć: "Jakże mogę siebie samego
oskarżać, skoro mój brat postępuje ze mną niesprawiedliwie, mimo
iż, jak stwierdzam, nie dałem żadnego powodu?"
Otóż jeśli ktoś przejęty bojaźnią Bożą zbada sam siebie, zauważy
na pewno, iż w rzeczywistości dał powód czynem, słowem lub
zachowaniem. Jeśli zaś stwierdzi, iż w żadnej z tych spraw nie dał
powodu, zapewne wyrządził przykrość kiedy indziej, w tej lub w innej
sprawie, bądź wreszcie zawinił wobec kogoś zupełnie innego. Toteż z
tego powodu, lub nawet z powodu innych jeszcze przewinień ponosi teraz
zasłużoną karę.
Może się też zdarzyć, że ktoś zachowujący - jak sam mniema - zupełny
spokój i skupienie, czuje się dotknięty obraźliwym słowem brata.
Sądzi zatem, iż słusznie gniewa się mówiąc: Gdyby nie przyszedł,
nie ubliżył mi i nie rozgniewał, nie popełniłbym grzechu.
Jest to oczywiście złudzenie i fałszywe rozumowanie. Czyż ten, kto
wypowiedział kilka słów rzeczywiście przyniósł
niepokój i wzburzenie? On ujawnił to, co już było w człowieku,
aby jeśli zechce, mógł czynić pokutę. Taki człowiek podobny jest
do chleba pszennego, o pięknym wyglądzie, który po rozłamaniu
ukazuje swe zepsucie. Sądził, iż jest pełen pokoju, ale wewnątrz kryły
się namiętności, o których nie wiedział. Niech tylko przyjdzie
brat i powie słowo, a natychmiast ujawnia się zepsucie i brud ukryty w
sercu. Dlatego jeśli człowiek taki pragnie dostąpić miłosierdzia
,
niechaj żałuje, niech się oczyści, niech się udoskonali, a wtedy
zobaczy, iż należy raczej dziękować bratu, który stał się
powodem tak wielkiego pożytku.
Odtąd nie utrapią go żadne doświadczenia, ale im bardziej postąpi, tym
mniej będzie je odczuwał. O ile bowiem dusza postępuje w doskonałości,
o tyle staje się mocna i zdolna znosić wszelkie napotkane przeciwności.
"Dusza zbroi się przez modlitwę do walki
wszelkiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi
się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność;
modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby
do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej
upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w
grzechach, aby mogła powstać.
I nie ma duszy, która by nie była obowiązana
do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę" (Dz. 146).
"...dusza powinna być wierną modlitwie, pomimo
udręczeń, oschłości, i pokus, bo od takiej przeważnie modlitwy zależy
urzeczywistnienie nieraz wielkich zamiarów Bożych; a jeżeli nie
wytrwamy w takiej modlitwie, krzyżujemy to, co Bóg chciał przez
nas dokonać albo w nas. Niech słowa te wszelka dusza zapamięta: A będąc
w ciężkości dłużej się modli" (Dz. 872).
"Cierpliwość, modlitwa i milczenie - te wzmacniają
duszę. Są chwile, w których dusza powinna milczeć i nie godzi
się jej rozmawiać ze stworzeniami; są to chwile niezadowolenia z samej
siebie. (...) W takich chwilach żyję wyłącznie wiarą..."
(Dz. 944).
"Milczenie jest mieczem w walce duchowej, (...)
Dusza milcząca jest zdolna do najgłębszego zjednoczenia się z Bogiem,
ona żyje prawie zawsze pod natchnieniem Ducha Świętego; Bóg w
duszy milczącej działa bez przeszkody" (Dz. 477).
"Często powinniśmy się modlić do Ducha Świętego o łaskę roztropności.
Na roztropność składa się: rozwaga, rozumne
zastanowienie się i mężne postanowienie. Zawsze ostateczna decyzja
należy do nas" (Dz. 1106).
„Powołaniem osób konsekrowanych jest świadczenie o miłosierdziu Boga” – stwierdził Benedykt XVI podczas nieszporów odprawianych 2 lutego 2010 r. wraz z zakonnicami i zakonnikami w Bazylice św. Piotra w Watykanie.